Fragment książki "Historia życia zakonnego" autorstwa Franza Metzgera i Karin Feuerstein-Praßer. Wydawnictwo: Jedność.
Po śmierci Pippina Średniego (714) wódz Fryzów Radbod wygnał znienawidzonych Franków wraz z ich misjonarzami ze swego kraju; kościoły zburzono, przywrócono stare rytuały. Willibrord, który przez dziesiątki lat nie szczędził trudów, aby zbliżyć upartych Fryzów ku chrześcijaństwu, stanął w obliczu gruzów swej pracy. Zrezygnowany ukrył się w założonym przez siebie w roku 706 klasztorze Echternach pod Trewirem i tam zmarł w roku 739. W tym czasie jednak zdążył przebyć Morze Północne kolejny Anglosas, który z większym szczęściem – i z większym talentem – potrafił dokonać rzeczy decydujących…
Wschodzi plon
Zupełnie jednak nic nie zdawało się zapowiadać takiego sukcesu, kiedy Bonifacy w roku 716, przybywając z Londynu, zszedł na ląd pod Durstede. We Fryzji wyraźnie okazywano anglosaskiemu misjonarzowi niechęć, zatem jeszcze w tym samym roku Bonifacy wrócił do swojej ojczyzny po drugiej stronie Kanału. Ale przesunął jedynie realizację swojego planu w czasie, ponieważ choć brakowało mu może fanatycznego zdecydowania Columbana, to jego misjonarski zapał nie był wcale mniejszy.
Trzy lata później Bonifacy podjął nową próbę, tym razem w Turyngii. Tutaj, w rozległych lasach centralnych Niemiec, stara wiara miała szczególnie mocną pozycję, zatem piękne słowa pełnego zapału głosiciela chrześcijaństwa znowu nie odniosły żadnego skutku. Nosił się już nawet z myślą, by po prostu pozostawić upartych Germanów ich pogańskiemu losowi, kiedy jeszcze w tym samym roku 719 doszła do niego wieść o śmierci wrogiego wodza Fryzów Radboda. Wiadomość ta musiała wydać się Bonifacemu prawdziwym znakiem z nieba, stwarzając mu całkiem nowe możliwości właśnie w tej chwili, kiedy zrezygnowany chciał się poddać.
I rzeczywiście był to punkt zwrotny: po tym jak zapewnił sobie poparcie papieża i w roku 722 został przez Grzegorza II wyświęcony na biskupa, Bonifacy z nowym zapałem zabrał się do dzieła misyjnego, najpierw we Fryzji, następnie znowu na obszarach Hesji i Turyngii. W tym czasie jego praca uzyskała wsparcie licznych benedyktynów z Anglii, zaś frankoński majordomus Karl Martell, „potężny mąż” państwa Merowingów, zapewnił mu wsparcie ze strony państwa, wyposażając go w roku 723 w żelazny list. Również on był przecież żywo zainteresowany chrystianizacją pogranicza państwa Franków, chociaż raczej z powodów politycznych. O ile bowiem przywódcy pojedynczych plemion z reguły szybko wyrażali gotowość przyjęcia wiary chrześcijańskiej, która przynosiła im jednoznaczne korzyści gospodarczo-polityczne, o tyle „prosty lud” dużo trudniej było przekonać o błogosławionej sile Boga chrześcijan. Dla Bonifacego oznaczało to konieczność zastosowania od czasu do czasu porzuconych już metod, a nawet czasem sięgnięcie po topór.
Epizod związany z dębem Donara należy bodajże do najbardziej znanych anegdot z życia Bonifacego: Ogromny stary dąb rósł od niepamiętnych czasów pod dzisiejszym Geismarem w północnej Hesji. Drzewo, czczone przez lud jako święte, poświęcone było bogu Donarowi i traktowane jak prawdziwa świętość. Kto odważyłby się choćby go dotknąć miał zostać, jak powiadano, natychmiast ukarany przez uderzenie piorunem rudobrodego boga. Bonifacy rozmyślał: jeżeli nie chciano dać wiary jego słowom, zatem musiano uwierzyć jego czynom! Ze zdecydowaniem chwycił topór i własnoręcznie powalił święty dąb. Niezrozumiały fakt, że nie nastąpiła oczekiwana boska zemsta, wprawił ludzi w takie zdumienie, że wielu zachwiało się w swojej wierze i zwróciło się ku najwidoczniej silniejszemu Bogu chrześcijan.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).