Fragment książki "Historia życia zakonnego" autorstwa Franza Metzgera i Karin Feuerstein-Praßer. Wydawnictwo: Jedność.
Benedykt Biscop poświęcił się przede wszystkim sztuce religijnej oraz kształceniu uczonych. Ze swoich licznych podróży do Rzymu i innych miejsc na kontynencie przywoził do Anglii prawdziwe skarby: rękopisy, obrazy, relikwie i ornaty, ale również „ludzkie skarby” w osobach architektów, mistrzów szklarskich i złotników, rzeźbiarzy i malarzy. Najsłynniejszym uczniem Benedykta był Beda Venerabilis („Czcigodny”, 673-735), prawdopodobnie najznamienitszy uczony swojej epoki, autor pierwszej historii Anglii i wielu innych pism z zakresu niemal wszystkich ówczesnych gałęzi nauki.
Kulturalne osiągnięcia anglosaskich szkół klasztornych wkrótce odnalazły drogę z powrotem przez Kanał, ponieważ benedyktyni z wyspy próbowali kontynuować tradycję, wraz z którą dotarło do nich chrześcijaństwo. To z ich klasztorów przybyli późniejsi organizatorzy frankońskiego Kościoła narodowego. Prekursorami historycznego przymierza między królestwem frankońskim a papiestwem rzymskim byli dwaj anglosascy mnisi: Willibrord i Bonifacy.
Podczas gdy rdzenne ziemie Francji, dzięki zdecydowanej postawie Columbana oraz jego wpływowi na możnych z rodu Merowingów, w znacznym stopniu przeniknięte były nauką chrześcijańską – na terenach przygranicznych, takich jak Fryzja, Hesja czy Turyngia panowało jeszcze pogaństwo i zacofanie. Chrześcijaństwo nie zawsze potrafiło dotrzymać kroku szybkiemu rozprzestrzenianiu się panowania Merowingów, następców Chlodwiga. Przy tym wiara chrześcijańska budziła wtedy wielką fascynację wśród ludności. Tylko w ten sposób można sobie wytłumaczyć, że większość plemion germańskich, które w trakcie wędrówki ludów dotarły na teren Cesarstwa Rzymskiego, przyjęła nową religię bardzo szybko i z reguły dobrowolnie.
Dlaczego inne plemiona sprzeciwiały się temu, by modlić się do Boga chrześcijan, można z kolei wyjaśnić względami politycznymi: chrześcijaństwo było religią frankońskich zdobywców, jego przyjęcie oznaczało uznanie zwierzchności króla Franków oraz utratę niepodległości. Dlatego Fryzowie, Hesowie czy Turyngowie z zaciekłym zdecydowaniem trwali przy swoich starych rytuałach, zwyczajach i obrzędach. Ten związek pomiędzy wiarą a polityką uczynił zadanie stojące przed anglosaskimi misjonarzami podwójnie trudnym. Bacznie i nieufnie przyglądano się im jako potencjalnym agentom obcej władzy królewskiej, nawet gdy próbowali możliwie jak najbardziej przystosować się do panujących stosunków.
Również Willibrord stanął wobec tego problemu, kiedy próbował przekonać Fryzów zamieszkujących tereny wzdłuż wybrzeża Morza Północnego o sile chrześcijańskiego Boga. Willibrord jako dziecko został oddany na naukę do klasztoru benedyktynów w Ripon, wspólnoty wyróżniającej się szczególnie silnym związkiem z Rzymem. Jako dwudziestolatek przeniósł się do irlandzkiego klasztoru, którego surowa dyscyplina wydawała się bardziej stosowna dla kształtowania religijnej postawy młodego mnicha. Spędził tam 12 lat, ale nawet surowe klasztorne wychowanie Irlandczyków najwyraźniej nie wystarczało Willibrordowi. Jak wielu innych irlandzkich mnichów natchnął go ideał „bezdomności w imię Boga”. W roku 690 przebył Morze Północne i wylądował na ziemiach Fryzów przy ujściu Renu.
Willibrord miał szczęście: południowa część Fryzji niedawno została zdobyta przez Franków, zatem istniały tam dużo lepsze warunki dla działalności misyjnej niż w „wolnej” Fryzji. Dzięki temu mógł on utworzyć w Utrechcie siedzibę biskupa – co było niewielką pociechą w obliczu otrzeźwiającego faktu, że jego działalność wśród Fryzów spełzła właściwie na niczym. Później również na południu całe jego dzieło zostało niemal w ciągu jednej nocy praktycznie unicestwione.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.