Fragment książki "Historia życia zakonnego" autorstwa Franza Metzgera i Karin Feuerstein-Praßer. Wydawnictwo: Jedność.
O ile reguła Benedykta zalecała „stabilitas loci”, czyli przebywanie mnichów w ich klasztorze, o tyle pobożni bracia w Irlandii dążyli do innego ideału, a mianowicie „peregrinatio”, co można zinterpretować paradoksem: „ucieczka przed światem do wnętrza świata”. Rezygnacja z ojczyzny wydawała się im najwyższą formą chrześcijańskiej egzystencji. Podobnie jak ich wzór patriarcha Abraham, który wyruszył kiedyś w świat, by służyć Bogu na obczyźnie, tak też irlandzcy mnisi zaczęli jako pielgrzymi wędrować przez świat. Podczas gdy niektórzy z nich osiedlili się na niegościnnych skalnych wysepkach na Atlantyku, na Hybrydach, na Orkanach, a nawet na Islandii i na Grenlandii, innych poniosło na kontynent, do jeszcze młodej Francji, aby tam przybliżyć do wiary chrześcijańskiej tych wszystkich, którzy nadal „tkwiąc w błędzie pogaństwa… błądzili w cieniu śmierci”.
Zaprawdę, niełatwe było to zadanie, jakie sobie postawili! Jednakże mnisi irlandzcy, którzy od VI stulecia w coraz większej liczbie przemierzali Francję, natchnieni byli niewzruszonym duchowym zapałem. Już sam ich wygląd budził strach – brodaci, z długimi opadającymi na ramiona włosami, otuleni czarnymi płaszczami z grubo tkanego materiału, trzymający sękatą laskę pielgrzyma – a do tego okazali się naprawdę nieokrzesanymi osobnikami: ze złością urągali starym bogom, przeklinali diabła i wszystkie demony oraz nigdy nie czuli zmęczenia, wychwalając przemożną władzę i moc Boga chrześcijan.
Z pewnością ci rozczochrani osobnicy często postępowali w sposób mało delikatny i stosowali swoje własne metody, nie zawsze będące w zgodzie z panującymi na kontynencie zwyczajami, na których kontakt z rzymską cywilizacją musiał pozostawić pewne ślady. Jednakże ci irlandzcy mnisi stali się w czasie trzech, czterech kolejnych stuleci istotnym elementem historii misji i klasztorów w krajach zachodnich. Szeroka działalność misyjna związana jest szczególnie mocno z imieniem Columbana Młodszego (ok. 545-615), który stał się pierwszym odnowicielem Kościoła frankońskiego.
„Musicie pościć przez wszystkie dni…”
Jako młody człowiek Columban wstąpił do słynnego irlandzkiego klasztoru Bangor, gdzie uczył się greki i łaciny, zaś obok Pisma Świętego studiował również dzieła antycznych poetów. Kiedy miał około czterdziestu lat, spokojne, kontemplacyjne życie przestało mu jednak wystarczać. Jak wielu innych przed nim uzyskał on od swojego opata pozwolenie na głoszenie Słowa Bożego na kontynencie. W roku 591 wraz z dwunastoma towarzyszami przepłynął Kanał la Manche, by od tej pory z niepowstrzymaną siłą i pełnymi wyrazu słowami poświęcić się swemu nowemu zadaniu.
Prawdę mówiąc, entuzjazm ten był całkowicie niezbędny, ponieważ to, co zastał Columban na kontynencie, było wprawdzie zgodnie z określeniem narodem chrześcijańskim, jednak decydująca wewnętrzna przemiana przekonań w większości przypadków nie nastąpiła. Wielu ochrzczonych chrześcijan wciąż trwało przy kulcie Wotana i spółki oraz przy starych pogańskich kultach; w końcu przyjęli nową wiarę wyłącznie dlatego, że żądali tego od nich wodzowie ich plemion. Również król Chlodwig (+ 511), twórca Francji, dał się ochrzcić w roku 497 lub 498 nie z powodu rzeczywistego nawrócenia, lecz dlatego że tak nakazywała polityczna rozwaga. Także jego następcy z osławionej już wkrótce dynastii Merowingów byli dla swoich poddanych rzadko pobożnym i godnym naśladowania przykładem. Chociaż więc od czasów Chlodwiga wszędzie głoszono chrześcijaństwo, jednak trzeba było czekać niemal do końca VIII stulecia, by ludzie rzeczywiście byli przekonani do nowej wiary.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.