Skarbiec wiary Kościoła jest ogromny. Są w nim “nova et vetera” - rzeczy nowe i stare. Te “stare” nie starzeją się nigdy. A “nowe” nie są nowe. Trzeba jedynie najdawniejszą tradycję Kościoła odczytywać na nowo.
17. Stworzyłeś góry…
Lubię włóczyć się po górach samotnie. Cisza, choć nie całkiem cicha: tu pszczoły brzęczą w kwieciu, tam ptak wyśpiewuje, a wszystko na tle mruczenia wody w potoku. Ale lubię zabrać w góry dzieci. Nie wszystkie, tylko te ciekawe świata. Dzieci o widzących oczach i słyszących uszach. Kiedyś na włóczęgi po Pieninach wziąłem Gośkę i Ankę. Poszliśmy z Krościenka na Czertezik. Długi kawał idzie się pod górę, mrocznym i nieco nudnym lasem. Było duszno i dokuczały muchy. Po godzinie wszyscy mieliśmy “muchy w nosie”: źli, niecierpliwi, zmęczeni i znudzeni. Dzieci były tu pierwszy raz. A wiecie, jak to na Czertezikach. Dochodzisz do skałek na szczycie, droga urywa się przepaścią, w której szumi potok, a przed tobą odsłania się rozległy widok, aż po Tatry. A wtedy świeciło promienne słońce. I tym ciemniej było w lesie. I tym jaśniej się zrobiło, gdy doszliśmy do skalnego grzbietu. Z dziecięcych, szeroko otwartych buź wyrwało się przeciągłe, zdumione “Ooooo!” Humory, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, odmieniły się. Obie dziewczynki zaczęły szczebiotać, pokazywać co widzą, pytać, coś tam sobie nucić. Jedna po chwili usiadła zadumana na skałce, podparła główkę rękami i zapatrzyła się w dal. Druga, jak ptaszek uwijała się wśród kosodrzewiny szukając chyba wczorajszego dnia. Dla takiej chwili warto mieć przy sobie dzieci…
Góry! Cząstka, chyba najpiękniejsza, naszego świata. I mimo woli myśl wtedy ulatuje gdzieś w niekończącą się przestrzeń. I nie ma już pytania “skąd to się wzięło?” Jest pewność: to wszystko ON stworzył. I chciałoby się śpiewać. O Nim, o świecie, o górach, gwiazdach, ptakach i o tych dzieciach, na które patrzyłem siedząc na korzeniu krzywej pienińskiej sosny.
Nie ja pierwszy. Przed kilkoma tysiącami lat ktoś wyśpiewał pieśń ku chwale Stwórcy. Ktoś zdumiony kształtem, pięknem, dobrem tego świata. I mocą Stwórcy. Strofy swej niezwykłej pieśni - może śpiewanej, a może tylko recytowanej? Kto to wie? - ujął w ramy sześciu dni. Każda strofa - to krótka opowieść o jednym dniu. W każdym z tych dni, w każdej z tych strof Bóg wypowiada swą wolę. Rozkazuje. “I rzekł Bóg: Niech się stanie… I stało się tak… I widział Bóg, że to było dobre…” I wyśpiewał autor tego hymnu pochwałę Boga i pochwałę stworzonego przezeń świata: i światła, i sklepienia niebios, i wód wypełniających przestrzenie, i suchej ziemi, i roślin na niej, i słońca, księżyca, gwiazd, i ryb, i ptaków, i zwierząt. I człowieka także. Człowieka, który jest “mężczyzną i kobietą”. Pochwała Boga i stworzonego przezeń świata. Tyle. Tylko i aż tyle. Kto pierwszy nazwał to “opisem stworzenia świata”? Nie wiem. W każdym razie ten ktoś nie miał poetyckiego zmysłu. A potem inni próbowali godzić ów “opis” z tym, co można “szkiełkiem i okiem” mędrca zbadać w świecie. I tu zaczęły się spory: czy Pismo św. ma rację - czy nauki przyrodnicze. Zupełnie fałszywie postawiona antyteza. Na dwóch szalach wagi kłaść poezję i fizykę? Pieśń i matematyczny wzór? Owszem, i poeta, i fizyk (czy biolog, czy chemik…) mogą dojść do tych samych, tak, do tych samych konkluzji. Ale poezja i fizyka nie. Poeta pieśnią, fizyk ciągiem równań będą próbowali mówić o tym samym. Nie wolno jednego sposobu mówienia mieszać z drugim. Tak, jak nie zmieszasz wody z olejem.
Pismo święte to księga wiary, w dużej mierze pisana językiem poezji. Poezji trudnej, bo powstałej w innej kulturze i w innej epoce. To księga zamyśleń człowieka stawiającego sobie ostateczne pytania. I urzeczonego tym, co widzi wokół siebie. Jak Gośka i Anka przed godziną. Wracając z Czertezików okrężną drogą, wiedliśmy długą dyskusję. Temat był jasno postawiony: skąd to wszystko się wzięło. Próbowałem geologią - Pieniny to cudowne miejsce na wykład z geologii. W pewnym momencie te argumenty się skończyły. Trzeba było przejść na grunt chemii - minerały, zasolenie mórz itd. Gdy i tego brakło, zacząłem się gimnastykować na polu fizyki. Gdy i to okazało się niewystarczające, Gośka powiedziała: “Niech już wujek da spokój, my wiemy, o co chodzi. Jakby nie było ‘Jego’, to i Pienin, i nas by nie było, i wujka także”. Anka wręczyła mi bukiecik białych kwiatuszków ze słowami: “Dziękujemy za wykład. Lepiej pośpiewamy”. I zaczęła: „Gdy szukasz Boga, popatrz na kwiaty, popatrz na góry i ciemny las”… Szliśmy trzymając się za ręce. Pieniny były tego dnia zbyt śliczne, by gadać zbyt wiele. Wiedzieliśmy, że jest Ktoś, kto stworzył góry, mnie, Gośkę, Ankę i cały świat. On tego chciał, rozkazał - czy jak mówi Biblia “rzekł” i wszystko się stało. Jak w tym “sześciodniowym” poemacie z „Księgi Rodzaju”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).