Bohaterem najsłynniejszej ucieczki z owianej ponurą legendą Tower of London był jezuita, o. John Gerard.
Dzisiaj Tower of London to wspaniałe muzeum, lecz kiedyś było twierdzą angielskich królów, w której przetrzymywano ważnych więźniów i wykonywano wyroki śmierci. W czasach prześladowań katolików w wiekach XVI i XVII trafiło tu wielu więźniów oskarżonych o spiskowanie i zdradę.
Prześladowanie
Jeszcze w 1558 r. Anglia była krajem katolickim. Z chwilą śmierci królowej Marii i wstąpienia na tron Elżbiety I sytuacja zaczęła stopniowo się zmieniać. Królowa ogłosiła się zwierzchnikiem Kościoła Anglii. Katolikom odbierano coraz więcej praw, a od 1563 r. kara śmierci groziła księżom, którzy odprawiali Msze św., podobnie jak ich świeckim pomocnikom. Już za samo uczestnictwo w katolickiej Eucharystii groziły wiernym wysokie grzywny. Władze wykluczały katolików z lokalnych urzędów i życia publicznego, a każdy członek parlamentu musiał uznać „Akt supremacji” wprowadzony w życie na nowo przez Elżbietę I. Przysięgę supremacji musiały później składać również wszystkie osoby ubiegające się o stanowiska publiczne bądź kościelne.
Bulla papieża Piusa V z 1570 r. ekskomunikowała Elżbietę i zwalniała jej poddanych z obowiązku posłuszeństwa. Pius V wydał ją wbrew stanowisku Filipa II, króla Hiszpanii, który słusznie uważał, że „tylko pogorszy nastroje w Anglii i skłoni królową i jej przyjaciół do jeszcze większych prześladowań dobrych katolików”. Pod naciskiem jezuitów papież Grzegorz XIII, nie chcąc wywoływać konfliktu sumienia angielskich katolików, złagodził stanowisko Watykanu i wydał instrukcję, w której zalecał, aby katolicy byli posłuszni królowej w sprawach świeckich. Prześladowania nasiliły się jednak z obawy przed hiszpańską inwazją, a władze zaczęły traktować wszystkich katolików jak potencjalnych zdrajców. Księża, którzy nie opuścili Anglii, zmuszeni byli do działania w podziemiu, a odprawienie Mszy św. było uznawane za zdradę stanu.
Zdrada
W tym czasie do Anglii zaczęli przybywać duchowni z kontynentu. Wielu z nich było absolwentami seminarium założonego w Douai, w hiszpańskich Niderlandach. Kształciło się w nim wielu emigrantów z Anglii. Ci, którzy zdecydowali się, mimo grożącej im śmierci, na powrót do kraju, otrzymywali wyraźne instrukcje, by trzymali się z dala od polityki. Mieli podtrzymywać na duchu katolików, odprawiać Msze św. i udzielać sakramentów. W elżbietańskiej Anglii jezuici, na których punkcie władze miały prawdziwą obsesję, z definicji byli uznawani za wrogów.
John Gerard urodził się w zamożnej katolickiej rodzinie w 1564 r. Jego ojciec, oskarżony o udział w spisku mającym na celu uwolnienie Marii Stuart, trafił na kilka lat do Tower of London. John zamierzał studiować na uniwersytecie w Oxfordzie, ale nie chciał złożyć deklaracji lojalności i wyrzec się wiary. Wyjechał więc za granicę i podjął naukę w seminarium w Douai. Przez kilka lat przebywał w Rzymie, gdzie został przyjęty do zakonu jezuitów. Swoją misję w Anglii wraz z trzema innymi duchownymi rozpoczął w 1588 r. W pobliżu Londynu rozdzielili się, by uniknąć szpiegów wypatrujących przybywających z kontynentu księży. Kilka razy został nawet zatrzymany, ale dzięki niezwykłym zdolnościom przekonywania wybrnął z wielu groźnych sytuacji. W Londynie o. Gerard spotkał się z o. Henrym Garnetem, prowincjałem jezuitów w Anglii, straconym wiele lat później w związku z tzw. spiskiem prochowym, w którym zresztą nie brał udziału.
Gerard był człowiekiem niezwykle inteligentnym, wymownym i łatwo nawiązywał kontakty. Przez cały czas swojej misji znajdował się w niebezpieczeństwie, bo rządowi szpiedzy nie próżnowali, wyłapując katolickich księży. Mógł być zdradzony przez ludzi skuszonych nagrodą, poddanych torturom czy takich, którzy robili to ze strachu. Jezuita potrafił jednak doskonale wtopić się w środowisko, w którym się obracał. Ubierał się jak młody arystokrata, nauczył się grać w karty, zdobył nawet solidną wiedzę o polowaniach. Niektórzy z jego nowych znajomych nie mogli uwierzyć, że jest duchownym. Łowcy księży również nie przypuszczali, że może być nim arystokrata o wytwornych manierach. Kapłanów szukali raczej w tajnych pomieszczeniach, w tzw. priest hole w domach katolickich rodzin. Były to znakomicie zamaskowane, budowane przez zawodowych murarzy kryjówki, w których chronili się duchowni w razie rewizji przeprowadzanych przez królewskich śledczych. Niekiedy schowek miał wyjście daleko za domem. Śledczy przykładali się do pracy, rewizja mogła trwać kilka dni, a jej koszty ponosili właściciele domów.
Ojciec Gerard zaprzyjaźnił się z kilkoma arystokratycznymi rodzinami, które odważnie wspierały jego misję. Podróżował po kraju, spowiadał i odprawiał Msze św. Zachęcił też kilku młodych ludzi do wstąpienia do jezuickiego kolegium za granicą i skłonił członków wielu rodzin do powrotu do wiary katolickiej. Zyskał sobie wiernych i oddanych przyjaciół.
Władze wiedziały o jego działalności i przez 6 lat za wszelką cenę usiłowały go dopaść. Wpadł w kwietniu w 1594 r. na skutek zdrady w czasie jednej z wizyt w Londynie. Jakiś czas przesłuchiwano go w więzieniu Clink, a następnie przewieziono do Tower of London.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.