Bohaterem najsłynniejszej ucieczki z owianej ponurą legendą Tower of London był jezuita, o. John Gerard.
Wielka ucieczka
Władze za wszelką cenę chciały dopaść Henry’ego Garneta, prowincjała jezuitów. Gerard odmówił wskazania jego kryjówki, nie odpowiadał też na pytania o innych jezuitów ani nie zdradził ludzi, którzy ich ukrywali. Poddano go brutalnym torturom. Swoje przejścia i późniejszą ucieczkę zrelacjonował w wydanej po latach „Autobiografii ściganego księdza”, napisanej na polecenie przełożonych. „Zaprowadzili mnie do pionowego filaru podtrzymującego dach podziemnej izby, z którego zwisały żelazne obręcze. Włożyli w nie moje nadgarstki i kazali wejść na dwa czy trzy wiklinowe schodki… Usuwając krok po kroku wiklinę spod moich stóp, zostawili mnie wiszącego na ramionach przymocowanych nad głową. Ponieważ czubki moich palców dotykały ziemi, musieli ją spod nich wykopać” – relacjonował w książce.
Torturę powtarzano kilkakrotnie. Gerard wisiał tak przez godziny, a potworny ból sprawiał, że mdlał wiele razy. Nie zdradził nikogo. „Oprawcy opowiadali, że musiał być albo wielkim przyjacielem Boga, albo diabła, bo nie mogli z niego wydobyć zeznań. Ciągle powtarzał tylko jedno słowo: „Jezu” – napisał o. Garnet, późniejszy męczennik.
Osłabiony, obolały i w strasznym stanie fizycznym nie poddawał się. Opracowywał plan ucieczki. Cela Gerarda znajdowała się w Salt Tower, natomiast w oddzielonej podwórzem Cradle Tower więziono oskarżonego o udział w spisku innego katolika, Johna Ardena. Dzięki jednemu ze strażników Gerard mógł odwiedzać Ardena w jego celi. Zauważył, że z Cradle Tower przy pomocy z zewnątrz można byłoby opuścić linę na brzeg otaczającej ją fosy. Skąd jednak wziąć linę i łódkę, którą mogliby później uciec? Doszedł do wniosku, że potrzebują sojuszników spoza Tower of London. Udało mu się przemycić napisany przy użyciu soku pomarańczowego list do oddanych przyjaciół na wolności z prośbą o pomoc.
3 października 1597 r. Gerard i Arden otrzymali zezwolenie na wspólną modlitwę w celi. Kiedy odszedł strażnik, poluzowali kamień wokół zamka w drzwiach prowadzących na szczyt wieży, weszli na dach i zauważyli oczekującą na nich łódź. Jednak w tym momencie z pobliskiego domu wyszedł jakiś mężczyzna i biorąc przyjaciół Gerarda za rybaków, wdał się z nimi w rozmowę. Czekali jakiś czas, jednak na ucieczkę było za późno.
Kolejną próbę podjęli następnej nocy. Arden bez problemu zjechał na brzeg, ale Gerard po przeżytych torturach miał poważne problemy. „Zawodziły mnie siły, już przed ucieczką miałem trudności z oddychaniem, a wisząc na linie w połowie drogi, nie mogłem złapać tchu” – napisał w autobiografii. Ostatecznie jednak wylądował na brzegu fosy, a przyjaciele zanieśli go do łodzi. Ucieczka zakończyła się sukcesem. O postawie Gerarda świadczy fakt, że przed tą akcją pozostawił w celi listy, w których zapewniał, że strażnicy więzienni o jego ucieczce nic nie wiedzieli.
Ojciec Gerard mógł potajemnie uciec z Anglii, ale nie chciał opuszczać wiernych w sytuacji, kiedy władze coraz bardziej nasilały prześladowania katolików. Swoją misję kontynuował z sukcesem przez kolejne 8 lat. Wrócił do Rzymu na wezwanie władz zakonu w 1605 roku.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.