Prezydent Timoru Wschodniego: papież wskazuje znaczenie braterstwa

Prezydent Timoru Wschodniego zastanawia się nad owocami wizyty papieża w jego ojczyźnie oraz nad Dokumentem o Ludzkim Braterstwie. Według prezydenta tekst ten ma „ogromne znaczenie”, ponieważ ma na celu stworzenie „pokojowego, integracyjnego i tolerancyjnego społeczeństwa”. Przypominając drogę do pojednania Timoru z Indonezją, wskazał, że „przywódcy prowadzą ludzi do wojny lub jej zapobiegają. Potrzebujemy przywódców, którzy prowadzą do pokoju”.

Reklama

Co roku w Abu Zabi przyznawana jest Nagroda Zayeda za Braterstwo, upamiętniająca Dokument o Ludzkim Braterstwie, podpisany w 2019 r. przez papieża Franciszka i wielkiego imama Ahmeda al-Tayyeba, podczas papieskiej podróży do Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Coroczne wydarzenie gromadzi laureatów nagrody oraz wielu światowych przywódców politycznych i religijnych. W tym roku obecny był również José Manuel Ramos-Horta, prezydent Timoru Wschodniego, który papież odwiedził we wrześniu 2024 roku. W wywiadzie dla watykańskich mediów prezydent zastanawia się nad ludzkim braterstwem, wizytą papieża w jego ojczyźnie oraz ścieżką pojednania Timoru Wschodniego z sąsiednią Indonezją po dziesięcioleciach brutalnego konfliktu.

Panie prezydencie, w 2022 r. Timor Wschodni stał się pierwszym krajem na świecie, który oficjalnie przyjął Deklarację z Abu Zabi o Ludzkim Braterstwie. Czym jest braterstwo i dlaczego jest tak ważne?

Fakt, że dokument został opracowany przez papieża Franciszka wraz z wielkim imamem Al Azhar, powinien sam w sobie wzbudzić zainteresowanie i ciekawość. Uważam, że jest to wyjątkowy dokument, który w bardzo głęboki sposób zawiera to, w co wszyscy wierzymy. Znajdują się w nim elementy konstytucji Timoru Wschodniego, Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka oraz wielu nauk religijnych i duchowych. Pomyślałem, że ten dokument ma ogromne znaczenie dla Timoru Wschodniego, abyśmy mogli kontynuować drogę, na którą wkroczyliśmy. Jesteśmy małym i nowym krajem i przezwyciężyliśmy przemoc z przeszłości. Kontynuujemy pojednanie, a nie zemstę. Nasza ścieżka nie polega na gniewie, przemocy, ale na leczeniu ran duszy, ciała i tworzeniu pokojowego, integracyjnego i tolerancyjnego społeczeństwa. Dlatego też, gdy tylko zostałem wybrany, udałem się do naszego parlamentu i powiedziałem, że ważne jest, aby przyjąć rezolucję uznającą Deklarację z Abu Zabi za dokument narodowy. Zgodzono się na to. Zgodzili się też liderzy partii i tekst został jednogłośnie przyjęty. Ale nie powinien pozostać tylko dokumentem. Powinien zostać przetłumaczony na nasze języki lokalne i włączony do programu szkolnego. I tak się dzieje. Jest to proces ciągły, ale prace nad dostosowaniem Deklaracji do potrzeb dzieci w różnym wieku już się rozpoczęły. W ten sposób, gdy dotrą na uniwersytet, będą w stanie przeczytać i zrozumieć cały dokument.

Jak Timorczycy wspominają wizytę papieża Franciszka?

Ludność Timoru Wschodniego jest w 96 proc. katolicka i bardzo pobożna. W niedziele wszystkie kościoły w kraju – od katedry po najskromniejsze kaplice w najmniejszych i najbiedniejszych wioskach – są pełne. Można więc sobie wyobrazić uwagę, jaką poświęca się postaci papieża, jego ogromnemu autorytetowi. Szacowaliśmy, że przybędzie około 700 tys. osób i mieliśmy rację. Jako prezydent martwiłem się, czy będziemy w stanie pomieścić tak wiele osób; jak zapewnić wodę pitną dla setek tysięcy ludzi w ciągu dnia? Było bardzo gorąco. Ludzie czekali na papieża od samego świtu, niektórzy nawet rozbili obóz dzień wcześniej. A jednak wszystko poszło niewiarygodnie dobrze. Nie było żadnych incydentów, żadnego chaosu, żadnego zamieszania. Były emocje ludzi. Byłem obok Ojca Świętego i obserwowałem reakcje ludzi: byli bardzo emocjonalni, płakali. Próbowali na wszelkie sposoby dotknąć rąk papieża. Widziałem płaczące dzieci, które chciały zobaczyć papieża i zabrałem je do niego. Sam byłem podekscytowany, obserwując reakcję ludzi. Co za niezwykłe doświadczenie!

Jaki wpływ miała wizyta papieża na wasz kraj?

To było interesujące, ponieważ planowałem rozpoczęcie dużych działań w 2024 r. w celu promocji kraju na arenie międzynarodowej i zatrudniłem specjalistów ds. mediów i wydarzeń. Potem wizyta została potwierdzona. Wiedzieliśmy, że będzie mu towarzyszyć co najmniej 100 dziennikarzy z Watykanu. Osobiście wysłałem zaproszenia do innych dziennikarzy i ostatecznie przyjechało ich ponad 200. To, co planowałem jako prezydent, aby promować nasz kraj, nie było już konieczne! W rzeczywistości wizyta papieża była o wiele bardziej skuteczna niż jakikolwiek wielki plan reklamowy, który wprowadziłem w życie. Więc co się stało? Przyjazd papieża umocnił wiarę ludzi, sprawił, że ludzie stali się bardzo dumni z bycia chrześcijanami i katolikami, a także sprawił, że stali się bardziej uważni na przesłanie papieża i Kościoła dotyczące ludzkiego braterstwa, troski o siebie nawzajem, troski o dzieci. Papież zawsze podkreśla znaczenie dzieci. Mówi, by troszczyć się o zwykłych ludzi. A potem, gdy papież przygotowywał się do wyjazdu, powiedział: „Cuiden bien de este pueblo maravilloso (Opiekujcie się tym wspaniałym narodem)”. Największe wrażenie zrobiła na mnie jego odporność. Choć nikomu o tym nie mówiłem, ale w głębi duszy martwiłem się o jego zdrowie. Tak więc od pierwszego dnia, kiedy zaczęliśmy rozmawiać o papieskiej wizycie, powiedziałem: „Program musi być tak lekki, jak to tylko możliwe. Nie możemy go zmęczyć”. A jednak program był pełny. Ale patrzyłem na Ojca Świętego, a on zawsze się uśmiechał. To było niezwykłe. Ta jego wytrwałość robiła wrażenie.

Czy uważa Pan, że proces pojednania między Timorem Wschodnim a Indonezją stanowi lekcję dla świata? Papież wspomniał o tym podczas swojej wizyty...

Tak. Wszystko sprowadza się do przywództwa. Przywódcy przecież prowadzą ludzi do wojny, ale prawdziwi przywódcy to ci, którzy zapobiegają wojnie i którzy prowadzą ludzi do pokoju. W naszym przypadku przywódcą był Xanana Gusmão, który był partyzantem, więźniem. To on powiedział: musimy iść naprzód, bez zemsty, bez nienawiści; musimy pojednać się najpierw między Timorczykami, a potem z Indonezją. Indonezja również wykazała się umiejętnościami politycznymi i dojrzałością. Zamiast odrzucić Timor Wschodni, ponieważ my odrzuciliśmy ich w referendum, przyjęli naszą przyjaźń. Przywództwo było potrzebne po obu stronach. Gdyby tylko to mogło się zdarzyć w innych częściach świata, między Palestyńczykami a Izraelczykami, w Mjanmie, Afganistanie, Demokratycznej Republice Konga, Sudanie... Potrzebujemy przywódców, którzy poprowadzą nas ku pokojowi.

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 31 1
2 3 4 5 6 7 8
9 10 11 12 13 14 15
16 17 18 19 20 21 22
23 24 25 26 27 28 1

Reklama