Rodzina jak chyba żadna inna instytucja społeczna to coś wpisanego w ludzka naturę. Taki Bóg człowieka stworzył. To Jego pomysł na rozkwit miłości i jej owocowanie.
Z cyklu "Jak żyć, by podobać się Bogu" na kanwie KKK 2201-2206
Bliskim, zwłaszcza tym, którzy nam dają wiele dobra, należy się od nas więcej – przypomniałem w ostatnim odcinku tego cyklu naukę Kościoła, próbując pokazać sens czwartego przykazania. To „porządek miłości”. Przykazanie to dotyczy także innych bliskich, niekoniecznie rodziców ale i innych członków rodziny. A najszerzej na sprawy patrząc – także członków społeczności w której człowiek żyje czy w końcu także wspólnoty państwowej czy narodowej. Dziś czas na parę słów o rodzinie; rodzinie w planie Bożym. Czyli o tym jak na rodzinę każe nam patrzyć nasza wiara. W czasach genderowego zamętu – temat dość istotny.
W Bożych planach
Czym właściwie jest małżeństwo? Jak powstaje? Nie jest to każdy związek kobiety i mężczyzny. Jeśli jakaś kobieta i jakiś mężczyzna decydują się, że będą w parze występować na korcie tenisowym albo na lodowisku, to przecież taka decyzja nie czyni z nich małżeństwa, prawda? Więc co? Ano małżeństwo to wspólnota życia „ukierunkowana na dobro małżonków oraz prokreację i wychowanie dzieci” – czytamy w Katechizmie Kościoła katolickiego (2201). Te trzy elementy – wspólnota życia, ukierunkowanie na dobro tworzących związek osób i ukierunkowanie na potomstwo – to konstytutywne elementy małżeństwa odróżniające je od innych związków. Początek zaś małżeństwu daje zgoda jednej i drugiej strony na zawarcie takiego związku (KKK 2201). Połączeni ową zgodą małżonkowie wraz ze swoimi dziećmi tworzą rodzinę (KKK 2202). W szerszym znaczeniu obejmuje ona oczywiście także innych krewnych, ale ta mała wspólnota, to podstawa.
Małżeństwo, rodzina, to coś zupełnie pierwotnego i podstawowego. Bardziej niż łączenie się ludzi w jakieś szersze wspólnoty klanowe, plemienne, a już zwłaszcza państwowe. Ich istnienie nie jest zależne od stanowionego przez ludzi prawa. Istnieją, mają prawo istnieć, bo taka jest ludzka natura. Dowolne zmienianie definicji takiego związku i rozciąganie go na inne formy „bycia razem” to przejaw arogancji i pychy człowieka ignorującego zawarty w naturze Boży zamysł. Prawo państwowe – a także kościelne – może jedynie regulować zasady, na podstawie których uznaje, że do zaistnienia takiego związku faktycznie zaszło; że zgoda na jego zawarcie faktycznie została wyrażona. Nie może jednak ani takich związków zlikwidować, ani zredefiniować.
Co znaczy regulować zasady zawierania małżeństw? W prawie kościelnym mowa jest o przeszkodach, które uniemożliwiają zawarcie małżeństwa. Jedne zakorzenione są w naturze, inne wypraktykowała mądrość Kościoła. To przeszkoda wieku, pokrewieństwa, niemocy płciowej, węzła małżeńskiego, małżonkobójstwa, święceń, ślubu czystości, uprowadzenia, a także różnej religii. Od części z nich można otrzymać zwolnienie (dyspensę), od innych – np. w sytuacji związku brata i siostry – nie. Wymogiem prawa kościelnego jest też zasada, że dla ważnego zawarcia małżeństwa przez osoby będące członkami tegoż Kościoła potrzeba wyrażenia zgody na małżeństwo w obecności świadków. Jednego urzędowego – kapłana – i dwóch innych, zwyczajnych. To jednak tylko pewne uporządkowanie zasad dotyczących zawierania małżeństw. Samo prawo do zawierania małżeństw to jednak rzecz, której żadne prawo zmienić nie może. Z tej też racji Kościół zasadniczo za ważnie zawarte uznaje także małżeństwa zawierane przez wyznających inna wiarę a nawet ateistów. Bo Kościół nie ma władzy nad instytucją małżeństwa, instytucją istniejąca od zarania ludzkości i wpisaną w ludzką naturę.
Członkowie rodziny – uczy też Kościół – są równi w godności (KKK 2203). Wszyscy bowiem, czy kobieta czy mężczyzna czy rodzice czy dzieci są tak samo ludźmi. Oczywistym jednak jest też, że „dla dobra wspólnego swoich członków i społeczności rodzina zakłada różne formy odpowiedzialności, praw i obowiązków” (KKK 2203). Podkreślmy: praw i obowiązków, nie godności.
Domowy Kościół
Na temat znaczenia rodziny dla Kościoła napisano już niejeden elaborat. Ograniczmy się tu do treści przekazanych w tym miejscu przez autorów Katechizmu, bo one stanowią trzon nauczania Kościoła na temat znaczenia rodziny w Kościele.
Rodzina to wspólnota wiary, nadziei i miłości – przypominają autorzy Katechizmu (KKK 2204). To domowy Kościół. Wszyscy członkowie tej wspólnoty, wspierając się wzajemnie, mają w wierze, nadziei i miłości wzrastać. Temat rzeka... Jak nie napisać ciut więcej?
Wzrastać w wierze, czyli otwierać się na Boga, uczyć się mówić Bogu tak. Wzrastać w miłości, czyli uczyć się służyć. Choćby tylko przez pomoc w tworzeniu dobrej atmosfery. W sumie to czy nie na tym polega sens całego wychowania? By dziecko wyrosło na dobrego, porządnego człowieka, które nie tylko poradzi sobie w życiu, ale zrobi to z pożytkiem dla innych? No i wzrastać w nadziei – pokładanej w Bogu i obiecanym przez Niego życiu wiecznym. To chyba ważne, by rodzina nie była zapatrzona jedynie w sprawy doczesne, ale, zwłaszcza w obliczu śmierci kogoś z rodziny, uczyła się patrzyć ufnie w przyszłość.
Oczywistym jest, że to rodzice są tymi, którzy powinni być Bożymi animatorami tej wspólnoty. Bo to oni wychowują. Nie można chyba jednak zapominać, że ucząc wiary innych człowiek sam też się uczy, a wychowując innych – wychowuje także samego siebie. A wszystko to w duchu szacunku, otwarcia na drugiego człowieka, miłości. To ideał. Wzmocniony przypomnieniem z punktu 2205 Katechizmu.
Zwłaszcza ten ostatni punkt wydaje się istotny. By rodziny były misjonarzami. Dla samych siebie, dla swoich członków oczywiście. Ale i dla innych.
W tym miejscu należałoby pisać o rodzinie w kontekście życia społeczeństw. Ale że to temat bardzo szeroki – poświęcimy mu kolejny odcinek cyklu. Ten był już wystarczająco długi :) Jeszcze tylko – na następnej stronie – te fragmenty Katechizmu, które zostały wykorzystane przy pisaniu tego tekstu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).