To istotne pytanie. Jeśli rodzice oczekują od dzieci czci, to powinni znać swoje wobec nich obowiązki.
Z cyklu "Jak żyć, by podobać się Bogu" na kanwie KKK 2221-2233
Ciągłym powtarzaniem, że rodzina to wielka wartość można do słuchania o rodzinie zniechęcić. Uzasadnieniu prawdy o wartości rodziny miały służyć dwa poprzednie odcinki cyklu i chyba lepiej ich jednym zdaniem w tym miejscu nie podsumowywać. Dziś za to temat gorętszy: o prawach i obowiązkach w rodzinie.
Różnie to w rodzinach bywa. Dzieci bywają niesforne, dorastająca młodzież – okropna. Sęk w tym, że dość często zdarza się też, iż to rodzice są niesforni i okropni. I tylko udają dorosłych i odpowiedzialnych. Fatalnie, jeśli przy tej okazji często mają w głowie i na ustach czwarte przykazanie. Wtedy stają się dla swoich dzieci tyranami w najgorszym stylu: tyranami zasłaniającymi się Bogiem. A to – jak to już wcześniej była mowa – grzech przeciwko drugiemu przykazaniu. Tak, to istotny temat. Dlatego wydaje mi się, że nie zaszkodzi, gdy zmienimy katechizmową kolejność i zanim zwrócimy uwagę na obowiązki małych, dorastających i całkiem dorosłych dzieci, powiemy o obowiązkach rodziców. Żeby „czcij ojca i matkę” ustawić we właściwym kontekście.
Ojciec i matka po myśli Bożej
Wiadomo, rodzice mają nie tylko przekazać życie, ale też się nim zaopiekować i doprowadzić je do dorosłości. Zapewnienie dzieciom jedzenia, picia i dachu nad głową to za podstawa, ale nie wszystko. Trzeba też wychować, dając jakąś formację duchową i moralną (Katechizm Kościoła Katolickiego 2221). Rodziców nikt nie jest w stanie w tym zastąpić (chyba że stając się dla nie swojego dziecka rodziną): ani placówki wychowawcze, ani szkoła. Te mają rodziców w doprowadzeniu dzieci do dorosłości wspierać, ale nie zastępować. To „rodzice mają pierwszorzędne i niezbywalne prawo oraz obowiązek wychowania (KKK 2221).
Trzeba chyba jednak jasno powiedzieć: wychowanie nie polega, albo nie polega głównie, na słowach, na pouczaniu. Rodzina wychowuje przez to, że... dziecko w niej jest. To bycie w tej wspólnocie jest wychowawcze, to bycie w niej uczy. Relacji, współżycia z innymi, troski o nich i wielu, wielu innych. Słowa w tym wszystkim mają znaczenie drugorzędne. Najważniejsze, jak te wzajemne relacje w rodzinie wyglądają, jakimi tworzący ją członkowie są dla siebie na co dzień.
Przede wszystkim „rodzice powinni uważać swoje dzieci za dzieci Boże i szanować je jako osoby ludzkie. Wychowują oni swoje dzieci do wypełniania prawa Bożego, ukazując samych siebie jako posłusznych woli Ojca niebieskiego” (KKK 2222). To bardzo ważne, wręcz fundamentalne. Nie można wychować do wypełniania Bożego prawa, gdy samemu się go nie szanuje. Nie można żądać szacunku od dzieci powołując się na autorytet Boga, jeśli w innych sprawach samemu się tym Bożym autorytetem gardzi.
Po drugie, też ważne, rodzice – wedle wskazań Katechizmu – mają założyć „ognisko domowe”, rodzinę, która przyjmuje nowych członków i w której ci nowi członkowie wzrastają. Ma w niej panować – wymieniono w Katechizmie – czułość, przebaczenie, szacunek, wierność i bezinteresowna służba (KKK 2223). W tej atmosferze młody człowiek łatwiej wyrasta na cnotliwego (czyli takiego, któremu łatwo przychodzi być dobrym). „Wychowanie to wymaga nauczenia się wyrzeczenia, zdrowego osądu, panowania nad sobą, które są podstawą wszelkiej prawdziwej wolności” – przypomniano w Katechizmie i dodano, iż rodzice powinni uczyć dzieci podporządkowywać „wymiary materialne i instynktowne... wymiarom wewnętrznym i duchowym”.
Ciekawe, prawda? W tym ostatnim zdaniu widać antropologię inną, niż często propagowana w dzisiejszym świecie, że dziecko jest aniołkiem, które dorośli mogą tylko zepsuć. Z natury dziecko jest egoistą – zdają się twierdzić autorzy Katechizmu – a proces wychowania polega na nauczeniu go życia z innymi, także z Bogiem. Ten egoizm dziecka w zasadzie znają wszyscy rodzice, całymi dniami i nocami wołani płaczem dzieci do zaspokojenia jakichś ich potrzeb. Dopiero z czasem dziecko uczy się więcej dawać…
W meandrach wprowadzenia w dorosłość
Ciekawe też, że autorzy Katechizmu zwrócili również uwagę na bardzo ważną w procesie wychowanie umiejętność przyznawania się do błędów (KKK 2223). Źle by było, gdyby dzieci wzrastały w przeświadczeniu, że dorosły to ten, który ma zawsze rację, a dziecko, człowiek młody, to ten, który w zderzeniu z dorosłym nigdy racji nie ma. Bez względu na to, co mówi rozsądek czy zasady moralności. „Wszyscy razem i każdy z osobna powinni wielkodusznie i niestrudzenie udzielać sobie nawzajem przebaczenia, jakiego domagają się zniewagi, kłótnie, niesprawiedliwości i zaniedbania. Sugeruje to wzajemna życzliwość. Wymaga tego miłość Chrystusa” (KKK 2227)
Autorzy katechizmu zauważyli też, że „rodzice powinni uczyć swoje dzieci unikania fałszywych ustępstw i poniżania się, które stanowią zagrożenie dla każdej społeczności ludzkiej” (KKK 2224), bo prawdziwe wspólnoty można budować tylko na prawdzie, uczciwości, szacunku dla wszystkich jej członków, a nie na dominacji jednych nad drugimi. Przypomnijmy, w myśli chrześcijańskiej władza, a nawet zdrowa chęć bycia ponad innymi, to obowiązek służby.
Rodzice mają też wprowadzać swoje dzieci w życie wiary. Temat rzeka… Są ich pierwszymi ewangelizatorami, mówią im o Bogu, wprowadzają w świat modlitwy, uświadamiają im ich godność; że są nie tylko dziećmi rodziców, ale też Boga. I maja też wprowadzać je we wspólnotę Kościoła (KKK 2225). A rodzinny styl życia ma rozwijać w nich zdolność do miłości, ma pomóc im żyć wedle zasad Ewangelii. Katecheza, to co w parafii, jest oczywiście ważne, ale podstawą w wychowaniu do wiary zawsze jest rodzina. Rodzina, której członkowie – wszyscy, i rodzice, i dzieci i dziadkowie i inni krewni – czerpią też ze wspólnych spotkań ze sobą i z Bogiem na Eucharystii i dlatego mają się czym wzajemnie ubogacać. Nie wolno przy tym zapominać, że w rodzinie także dzieci mogą wspomóc swoich rodziców w życiu wiarą (KKK 2227)
Pamiętaj: dzieci mają stać się dorosłymi
Oczywistym niby jest, że w miarę dorastania dzieci, zmieniają się też ich potrzeby. Z początku jeść, pić, przewinąć. Potem nakarmić, ale i odpowiadać na setki pytań. Także tych o Pana Boga i wiarę. Później ważniejsze staje się „wychowanie do prawidłowego używania rozumu i wolności” , jak napisano w Katechizmie; na plan pierwszy wysuwa się wtedy troska „co z ciebie wyrośnie”. By młody człowiek nie tylko poradził sobie w życiu, ale by poradził sobie jako człowiek prawy.
Szkoła? Organizacje społeczne? Mają rodzicom pomagać. Ale to oni mają naturalne prawo do wychowania dzieci w duchu własnych przekonań. Dlatego maja prawo wybrać szkołę dla swoich dzieci, a „władze publiczne mają obowiązek zagwarantować to prawo rodzicom i zapewnić konkretne warunki jego urzeczywistnienia” (KKK 2229).
Celem wychowania jest sprawienie, by dzieci stały się dorosłymi. Nie tylko fizycznie. Zresztą to akurat następuje bez rodzicielskiej ingerencji. Bardzo ważnym jest, by dzieciom na tę dorosłość pozwolić. Niestety, dość często rodzice są ostatnimi którzy zauważają, że ich dzieci dziećmi już nie są. Ciągle przecież pamiętają, jak były w pieluszkach i wydaje im się niemożliwym, by ten nieporadny człowieczek mógł już prowadzić samodzielne życie i podejmować odpowiedzialne decyzje. Dlatego najczęściej, przez cały czas dorastania dzieci, skłonni są traktować je jako młodsze, niż są naprawdę. Lekceważą ich „dorosłe aspiracje”, lekceważą ich „dorosłe pytania”, różne dylematy i często w ogóle ich nie słuchają. Nawet ci, którzy zapewniają, że mają z dziećmi świetny kontakt. Podobnie bywa, gdy dziecko już wchodzi w dorosłe życie.
Rodzice muszą pamiętać: „dorastające dzieci mają obowiązek i prawo wybrać zawód i stan życia” (KKK 2230). Jasne, mogę i powinni służyć im radą, zwłaszcza gdy chodzi o założenie rodziny. Dobrze też, jeśli dzieci proszą ich o owe rady czy opinie, dobrze jeśli mają do swoich rodziców takie zaufanie. Ale trzeba respektować ich prawo do własnego w tych sprawach wyboru: w kwestiach zawodu i wyboru współmałżonka trzeba im pozwolić zdecydować samym. Także kiedy decydują się na drogę życia w samotności. Takie życie też przecież można wybrać i takie też może być owocna służbą dla innych (KKK 2231).
Podobnie ma się sprawa, gdy chodzi o wybór życia kapłańskiego czy w zakonie. „Więzy rodzinne, chociaż są ważne, nie mają charakteru absolutnego. Podobnie jak dziecko wzrasta coraz bardziej ku dojrzałości oraz samodzielności ludzkiej i duchowej, tak rozwija się i umacnia jego szczególne powołanie, które pochodzi od Boga. Rodzice powinni uszanować to powołanie i ułatwić dzieciom odpowiedź na nie. Trzeba uzmysłowić sobie, że pierwszym powołaniem chrześcijanina jest pójście za Jezusem: «Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien» (KKK 2232). Bo przecież każdy, czy dziecko czy rodzic, jest w pierwszym rzędzie chrześcijaninem. Zaproszonym do budowania tej wielkiej wspólnoty uczniów Chrystusa.
Pozwolić dziecku opuścić rodzinne gniazdo, pozwolić żyć swoim życiem... Najbardziej wielkoduszny z darów, prawda? Zgodzić się na to, że dziecko, któremu tyle się poświęciło nie będzie już „moje”. Czy będzie o pamiętać? Zwłaszcza wtedy, gdy będę go potrzebować?
Dotykamy tu trudnego problemu sytuacji, gdy rodzice różnymi sposobami próbują dziecko do siebie uwiązać. Tak dorosłemu już dziecku urządzić życie, by nie miało czasu na spotkania ze znajomymi, a już nie daj Boże na jakieś romanse, które mogłoby skończyć się małżeństwem. Przecież ja tego dziecka potrzebuję, ono ma być dla mnie wsparciem. DLA MNIE. Cóż, rodzice dorastających dzieci muszą uwierzyć w potęgę miłości. Tak jak dzieci, chcąc nie chcąc, kiedyś zaufały ich miłości, muszą sami zaufać, że to dziecko będzie je kochało do końca życia i o nich nie zapomni. Nawet kiedy będzie miało już swoje życie jego kawałek, kawałek swojego serca, da też swoim starym, z czasem i niedołężnym rodzicom. Zmusić je do pozostania z nimi, do stania się służącą i panią do towarzystwa (bo chyba częściej dotyczy to kobiet) to zaprzeczyć sensowi, dla którego powołuje się do istnienia nowe życie, a potem przez lata o nie troszczy....
W skrócie to tyle. Następny odcinek – o obowiązkach dzieci. A potem jeszcze o życiu społecznym, dla którego rodzina powinna być inspiracją... Teraz jeszcze tylko te fragmenty Katechizmu, który były inspirację dla powyższego tekstu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).