Dają zajęcie bezrobotnym, karmią potrzebujących, stworzyli możliwość terapii uzależnionym, ofiarowali bezpieczny kąt migrantowi z Ukrainy. Odczytali, że Bóg chce w tym miejscu ukazywać ludziom swoje miłosierne oblicze.
To wszystko już dzieje się w Domu Miłosierdzia w Otmuchowie, niemniej to dopiero początek drogi. – W tym domu chcemy realizować uczynki miłosierdzia względem ciała i duszy. Dostrzegamy wiele samotnych osób starszych, których dzieci wyjechały za granicę. Dostrzegamy osoby bezrobotne, rodziny, które nie radzą sobie finansowo, a także ludzi uzależnionych. W tym domu chcemy w konkretny sposób im pomagać – mówi brat Grzegorz Kendik SVD, który wraz z ks. Tomaszem Szczecińskim czuwa nad powstawaniem Domu Miłosierdzia. – Myślimy także o przyjmowaniu uchodźców, uruchomieniu niewielkiego gospodarstwa, a także o otwarciu ambulatorium, które będzie służyć doraźną pomocą mieszkańcom okolicy.
Po godz. 16 w nagłych przypadkach trzeba jeździć do Nysy, a nie każdy ma taką możliwość – dopowiada br. Grzegorz. Mówi też o rekolekcjach, dniach skupienia i spotkaniach kobiet, mężczyzn czy młodzieży, które już odbywają się w murach tego domu.
Kamienica w rynku
– To dla nas tajemnica, dlaczego powstaje tu Dom Miłosierdzia. Widzimy, że Pan Bóg sam wybrał ten dom na miejsce swojej obecności i udzielania się ludziom. W słowie Bożym odkryliśmy, że On chce w tym miejscu ukazywać ludziom swe miłosierne oblicze. Dlatego chcemy, by ludzie, którzy tu przychodzą, doświadczali, że Bóg jest dobry, troszczy się o każdego człowieka, o całego człowieka – podkreśla ks. Tomasz Szczeciński, otmuchowski wikariusz i duszpasterz wspólnoty modlitewnej Katolickiej Odnowy w Duchu Świętym „Maranatha”. To właśnie członkom tej grupy leżało na sercu ożywienie miejsca, w którym przed laty gościły liczne turnusy rekolekcyjne Ruchu Światło–Życie czy Odnowy w Duchu Świętym.
W Roku Miłosierdzia odkryli zaproszenie, by właśnie w tych murach pełnić uczynki miłosierdzia. Domem, o którym mowa, jest kamienica na otmuchowskim rynku. Przed wojną oraz przez pewien czas po niej działał tu hotel. Śp. ks. Emil Ojczyk, poprzedni proboszcz otmuchowskiej parafii, kupił ten budynek i stworzył w nim Dom Parafialny, a także prężny ośrodek oazowy. Jednak z upływem lat, kiedy ks. Ojczyk tracił siły, miejsce to powoli zanikało. – Przez ostatnie lata ten dom stał pusty i popadał w ruinę, ale w naszych sercach wciąż był obecny. Nie wiedzieliśmy tylko, jak go na nowo ożywić – opowiada Andrzej Łukasiewicz, lider wspólnoty „Maranatha”.
Zaczęli od małego kroku
Rok temu weszli do środka z miotłami i wiadrami. To był ich pierwszy krok. Chociaż okna nie trzymały się we framugach, przez dziurawy dach lała się woda, a na ścianach był grzyb, oni odgruzowywali i porządkowali pomieszczenie za pomieszczeniem. – Pomyśleliśmy sobie, że jeśli Pan Bóg ma plany wobec tego domu, to naszym zadaniem jest zrobić to, co jesteśmy w stanie, nie mając pieniędzy na remont – wyjaśnia ks. Szczeciński. Po pierwszym kroku szybko przyszły kolejne. – We wrześniu odbyło się tutaj Seminarium Odnowy Wiary, w którym wzięło udział ponad 100 osób. To był dla nas czytelny znak, że Pan Bóg temu dziełu błogosławi – mówi Andrzej Łukasiewicz. Od tego momentu życie domu zaczęło nabierać kolorów. - Zmienia się to miejsce, ale zmienia się też nasza wspólnota i parafia – dodaje lider „Maranatha”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.