O oczach Jezusa, w których można się zatopić, i stopach, które nas szukają, z siostrą Gaudią Skass ZMBM rozmawia Monika Łącka.
Monika Łącka: Przy okazji różnych imprez zapisuję co ciekawsze myśli Siostry związane z Bożym miłosierdziem. Sporo się tego uzbierało... Naprawdę można dostać zawrotu głowy od żaru miłości Jezusa?
Siostra Gaudia Skass: Tak powiedziałam? (śmiech) Oczywiście, że można! Jestem o tym głęboko przekonana, ale często żyjemy na jakieś 10 procent. Cały gorąc życia i to, co jest intensywne i smakuje taką miłością, jakiej doświadczyła s. Faustyna, przechodzi nam koło nosa. Nie doświadczamy takiego zawrotu głowy, bo nie wytrzymujemy próby czasu, która jest dla nas jak poligon.
Chcemy od razu iść na wojnę?
Właśnie! A trzeba się przygotować do doświadczenia ekstazy miłości, o której czytamy w „Dzienniczku”, i która w jakimś stopniu jest możliwa dla nas wszystkich. Miłość Boga jest jak ogień! Jezus mówił przecież do s. Faustyny, że to, czego doświadcza, jest tylko kropelką, początkiem tego, co ją czeka w wieczności. A ona już omdlewała ze szczęścia i pisała, że serce jej pęka, że przepala ją żar miłości. Dziwiła się, że jeszcze żyje. Wiele osób tęskni za takimi mocnymi doświadczeniami, świadczy o tym chociażby rosnąca popularność sportów ekstremalnych.
Człowiek skaczący na bungee wytłumaczy, iż chce poczuć, że żyje.
A tak naprawdę żyje wtedy, gdy kocha, ale miłość nie zawsze ma temperaturę ognia. Najważniejsza jest wierność w codzienności. To jest stopniowe dochodzenie do ognia, do ekstazy miłości. Znamy przykazania, teoretycznie wiemy, co znaczy kochać Boga i drugiego człowieka, tylko najczęściej tego nie podejmujemy całym sercem, a wtedy życie jest bez smaku. Faustyna miała ekstremalne doświadczenia miłości Boga, ale wychwalała także normalną codzienność z Nim. Gdybyśmy i my docenili zwyczajność życia z Bogiem, to założę się, że prędzej czy później trafiłaby nas „strzała anioła”. Faustyna wszystko, co robiła, czyniła z miłości do Jezusa i mówiła: „Chcę Cię kochać tak, jak nikt inny jeszcze Cię nie kochał”. Przecież na dnie serca każdego człowieka jest takie pragnienie, by kochać Boga cały sercem, umysłem, wolą... Nie myślimy o tym i zamiast Boga – a tylko uwielbianie Go da nam szczęście – wolimy podziwiać gwiazdy popkultury. A Bóg stoi i puka pokornie u drzwi naszego serca.
Nie słyszymy tego albo myślimy: „Dlaczego mamy Boga uwielbiać? Przecież na świecie jest tyle zła. Gdzie On jest, że nie reaguje?”.
To myśl, którą jak truciznę wstrzykuje w nas szatan. Krzyż Jezusa to jest reakcja Boga na całe zło! On jest taki niesamowity! Gdybyśmy zgodzili się na drogę codziennej wierności z Nim, drogę bez fajerwerków, wszyscy doszlibyśmy do pełni szczęścia.
Droga wierności bywa czasem trudna.
Czasem? Ona jest bardzo trudna!
Pomóc na niej może np. obraz Jezusa Miłosiernego? Można zapatrzeć się w Jego stopy, które, choć są poranione, ciągle idą, by nas szukać?
Tak, i to jest cudowne! Stopy Jezusa ze śladami po gwoździach są mocnym zobrazowaniem miłości poranionej i odrzuconej. Jezus wychodzi do ludzi, którzy Go zranili, odrzucili, przybili do krzyża. Ciągle nas szuka, wręcz ściga nas swoją miłością, chcąc naszego szczęścia, i raduje się, kiedy do Niego wracamy. On nie jest jak my wszyscy, którzy zniechęcilibyśmy się, gdybyśmy dawali komuś naszą miłość, a ten ktoś by ją z uporem odrzucał.
Można też zatopić się w oczach Miłosiernego. Często przegląda się Siostra w Jego oczach i widzi w nich zachwyt sobą?
Przeglądam się często, ale zachwytu nie widzę... Wiem, ile mam do przepracowania, i często odzywa się mój „wewnętrzny oskarżyciel”, który mówi, co mi się nie udało. Wysiłek polega na tym, bym przypominała sobie wtedy, co myśli o mnie Jezus. On nie patrzy na mnie tak, jak by ocenił mnie świat i jak by chciał skazać szatan. W każdym Jego spojrzeniu jest za to nowa szansa. Dlatego uwielbiam patrzeć na obraz Miłosiernego i zatapiać się w Jego oczach. To moja terapia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.