O oczach Jezusa, w których można się zatopić, i stopach, które nas szukają, z siostrą Gaudią Skass ZMBM rozmawia Monika Łącka.
W Jego oczach widzi Siostra dobroć, łagodność?
I ciągłe zainteresowanie Jezusa mną. Rozmawiając z innymi ludźmi, często patrzymy w telefon, telewizor, robimy różne rzeczy. Boimy się spojrzeć innym w oczy, bo nie chcemy dopuścić ich do prawdy o sobie. A spojrzenia Jezusa nie muszę się obawiać! Moimi codziennymi wyborami często skazuję Go na śmierć, a On nie odwraca ode mnie oczu, nie przestaje patrzeć z miłością!
Podobno czuje się też Siostra uratowana przez tę miłość?
Nieustannie ratowana! Kilka lat temu rozmawiałam z ks. Piotrem Pawlukiewiczem o tym, jak można pomóc ludziom zachwycić się Godziną Miłosierdzia, modlitwą o 15.00. Wtedy padło zdanie: „Jesteśmy uratowani przez Miłość!”. Te słowa niosą mnie do dziś, bo śmierć Jezusa na krzyżu to nie jest coś, co się dokonało tylko 2 tysiące lat temu. On codziennie, podczas każdej Eucharystii, oddaje za mnie życie, wyciąga rękę, gdy upadam i nie mam siły wstać.
Bóg ratownik? Rzadko tak o Nim myślimy.
I to niezmordowany ratownik! Będąc niedawno w Nowym Jorku, w ramach przygotowań do ŚDM, odwiedziłam Ground Zero – miejsce, w którym do 11 września 2001 r. stały dwa wieżowce WTC. Są tam upamiętnieni ludzie, którzy zginęli w zamachu. Bardzo mocno dotknęło mnie to, co dotyczy strażaków. Większość z nich była katolikami. Jadąc do WTC, zatrzymywali się przy kościołach, przed którymi czekali na nich księża i dawali im rozgrzeszenie. Ci strażacy wiedzieli, że jadą na śmierć. Ale dokonali wyboru, zaryzykowali. Może myśleli po prostu: „Tam są ludzie, których trzeba ratować. Nieważne, ile będzie mnie to kosztowało. Jadę!”. Ci strażacy pozwolili, by Bóg stał się w nich widoczny. W efekcie i ja zobaczyłam w nich Boga ratownika. Właśnie taki obraz Boga najbardziej zachwyca mnie w orędziu o Bożym miłosierdziu. Chrystus poprzez swoją śmierć chce ratować każdego człowieka, bez wyjątku.
Byśmy jeszcze lepiej zrozumieli orędzie o Bożym miłosierdziu, Bóg daje nam spowiedź, której jednak często się boimy, bo nie chcemy „dostać po głowie” za to, co nabroiliśmy.
Spowiedź bywa doświadczeniem trudnym i ekstremalnym – nikt nie lubi przyznawać się do własnych słabości. U kratek konfesjonału doświadczamy pewnego upokorzenia, które jednak jest dla nas dobre, bo uczy pokory. Dopiero nazwanie bagna po imieniu pomaga zobaczyć, że o własnych siłach się z niego nie wyjdzie. Ja, odchodząc od spowiedzi, mam siłę, by być lepszą i oprzeć się złemu. Na nasze przygotowania do ŚDM – Łagiewnickie „22” zapraszamy różnych gości, w większości kapłanów. Zawsze pytam o ich osobiste doświadczenie Bożego miłosierdzia. Zadziwia mnie, że wszyscy opowiadają o spowiedzi.
A czym dla Siostry jest spowiedź?
Ostatnio, jak nigdy wcześniej, tęsknię za spowiedzią i staram się jak najczęściej do niej przystępować. Czasem już po tygodniu od ostatniej spowiedzi czuję, jak powoli oblepia mnie jakaś „pajęcza sieć”. Podczas spowiedzi Bóg przychodzi z „nożycami miłosierdzia” i przecina nitki utkane przez nieprzyjaciela i przez nasze słabości, które ściągają nas do ziemi. Możemy z odnowioną mocą walczyć o dobro, a Bóg i całe niebo kibicują nam w tych staraniach!
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
"Każdy z nas niech tak żyje, aby inni mogli rozpoznać w nas obecność Pana".
Franciszek spotkał się z wiernymi na modlitwie Anioł Pański.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.