Krzysztof Ziemiec: Prawdę mówiąc, w życiu nadal pragnę najbardziej tego, czym się wówczas obroniłem.
Misja: dziennikarstwo
Krzystof Ziemiec: Chociaż skończyłem Politechnikę Warszawską i po studiach zdobyłem dobrą pracę w zawodzie, to w pewnym momencie porzuciłem zawód inżyniera i zacząłem od zera jako radiowiec w Trójce, ponieważ od zawsze „siedziało” we mnie dziennikarstwo. Było to z mojej strony bardzo odważne, bo nie jest łatwo zdecydować się, żeby ot tak porzucić dobrą posadę i pójść za pasją. Miałem wszystko, ale jednak tuż przed trzydziestką uznałem: „Nie chcę tego, ponieważ nie tylko pieniądze mają znaczenie! Przecież dla mnie liczy się także pasja! Zawsze chciałem uprawiać zawód z misją!”.
Zdecydowałem się zmienić zawód i faktycznie dziennikarstwo, podobnie jak i całe swoje życie, traktuję jako misję. Dzisiaj trudno jest uprawiać uczciwe dziennikarstwo, ponieważ napotyka się bardzo wiele pokus, a ludzie mają dość słabe charaktery. Im dłużej pracuję, tym wyraźniej to widzę. Wpływ na media – z jednej strony biznesu, a z drugiej polityki, okazuje się tak silny, że nawet nie wiadomo, kiedy dziennikarze wpadają w sidła.
A dobry dziennikarz powinien być człowiekiem ucz-ciwym zarówno wobec swoich czytelników, widzów, słuchaczy, jak i samego siebie. Istnieje stara zasada dzien- nikarska, która mówi, że możemy odmówić przyjęcia jakiegoś tematu, jeśli wykracza poza nasze przekonania czy światopogląd. Dobry dziennikarz powinien być bardzo otwarty na ludzi, interesować się człowiekiem, mieć dla niego szacunek. Można odnieść wrażenie, że obecnie niewielu dziennikarzy, którzy zapraszają do studia gości, żywi szacunek dla swojego rozmówcy. Wielu z nich zaprasza rozmówcę tylko po to, żeby go „uderzyć po głowie”.
Nie toleruję czegoś takiego i nie akceptuję. Jeśli zaprasza się kogoś, to dlatego, że jest on ciekawą osobą. Może niekoniecznie ma ciekawą osobowość, ale jest interesujący choćby dlatego, że pełni ważną funkcję w państwie i wiele od niego zależy. A jeśli zaprasza się kogoś po to, żeby go „uderzyć” i jeszcze cieszyć się, że „dostał” od nas, to mija się to z celem. Tak samo gdy zaprasza się osobę mierną, przy której dziennikarz błyszczy – wówczas wychodzi na to, że to on jest bohaterem. To też stanowi pomieszanie ról.
Dziennikarz powinien być tylko tłem, bohaterem jest gość. Mówiąc to, czuję się jak skamielina z prehistorii, bo dzisiaj już prawie nikt tak nie postępuje. Jednak nie chcę nikogo oskarżać, bo uczciwie też bym musiał posypać głowę popiołem i sam uderzyć się w pierś.
Rozpoznawalny, ale taki sam
Pierwszy raz zostałem rozpoznany w Krynicy Morskiej. Pracowałem od roku w TVN 24. Był to wówczas kanał jeszcze nie tak znany jak teraz, ale miałem też za sobą dziesięć lat w radiu. Szedłem z córką i mówiłem, żeby uważała, bo obok jest ulica i jeżdżą samochody. Właśnie wtedy osoba, która szła przed nami, odwróciła się i zapytała: „Czy to pan Krzysztof z Trójki?”. Było mi bardzo miło, bo dla radiowca to niezwykłe wyróżnienie, gdy zostaje rozpoznany po głosie.
Drugi raz rozpoznano mnie w metrze. Naprzeciwko mnie siedział mężczyzna. Ciągle patrzył w moim kierunku, co mnie zaniepokoiło. Zanim wysiadł, podszedł do mnie i zapytał: „Czy to pan...?”. Gdy potwierdziłem, powiedział: „Bardzo panu gratuluję wczorajszego programu. Dobrze ich pan przycisnął”. Kamień spadł mi z serca, bo już myślałem, że zanosi się na awanturę.
Bardzo często tak jest, że ludzie mówią: „Dlaczego pan tutaj nie odpuścił? Czemu pan foruje tamtych?”. Naprawdę otrzymuję tego rodzaju listy. Z reguły od tych, którzy są niezadowoleni, bo ci, którym się podobało, nie dzwonią i nie piszą.
Rozpoznawalność cały czas mnie trochę rozprasza i peszy. Kiedy jestem w kościele i wiem, że ktoś mi się przygląda, zastanawiając się, czy to „ten pan”, czy nie „ten pan”, patrzę pod nogi. Tak samo robię, gdy jadę metrem do pracy – stoję i spoglądam w dół lub czytam.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.