Krzysztof Ziemiec: Prawdę mówiąc, w życiu nadal pragnę najbardziej tego, czym się wówczas obroniłem.
Komunia z Bogiem
Msza Święta w niedzielę jest dla mnie czymś tak naturalnym, jak wizyta u mamy co najmniej raz w tygodniu. Teraz moja mama została już sama, bo tata nie żyje, więc staram się przynajmniej raz w tygodniu przyjść do niej choćby po to, żeby z nią pobyć. To też jest bardzo ważne w domu rodzinnym.
Niejednokrotnie zauważam, że obecnie tak szybko się żyje, że ludzie w ogóle ze sobą nie rozmawiają. A przecież można, nawet śpiesząc się rano, usiąść na chwilę, żeby dzieci zjadły kanapki i dorośli wypili kawę. Chwila rozmowy może sprawić, że dzieci będą widziały, że rodzina jest wspólnotą.
Tak samo traktuję obecność w kościele, przynajmniej raz w tygodniu w niedzielę. Stanowi to wyraz mojego bycia we wspólnocie i formę komunii z Bogiem. Czasami ludzie pytają: „Jak ważną sprawą jest wiara w pana ży-ciu?”. Odpowiadam, że tak ważną, że o niej nie myślę – w tym sensie, że jest tak oczywista. Tak jak codziennie myje się zęby i się nie rozważa, że trzeba to zrobić, tak dla mnie naturalne jest podążanie właściwymi krokami w codziennym życiu. Uczestnictwo w niedzielnej Mszy jest tak oczywiste jak to, że muszę być w pracy.
Trud spowiedzi
Spowiedź nadal traktuję jako niezwykłe wydarzenie, którego się boję. Nie jestem osobą skrytą, ale istnieją rzeczy, o jakich nigdy nikomu nie mówię, bo uważam, że są na tyle intymne, że nie należy się nimi dzielić. Spowiedź to moment, kiedy trzeba stanąć i „rozebrać się do naga”, pokazać jak u lekarza wszystko, co się „ma”. Dlatego do dziś stanowi dla mnie trudne przeżycie. Wolałbym spowiedź powszechną w kościele, taką, jaką praktykuje się u ewangelików.
Z drugiej strony nasza spowiedź uczy pokory, co z pewnością jest dobre. Tak jak w Biblii czyściło się amfory octem, żeby je oczyścić z bakterii, tak tutaj dzieje się coś podobnego z człowiekiem.
Trudno jest mi znaleźć dobrego spowiednika. Lubię mieć szefów, którzy są bardzo wymagający, bo wtedy czuję, że się rozwijam i staję się lepszy. Chciałbym mieć właśnie takiego księdza, który wymagałby ode mnie sporo i potrafiłby umiejętnie tłumaczyć pewne rzeczy i naprowadzać, pytając: „A to?”, gdybym sądził, że coś nie jest grzechem. Chciałbym, żeby to była rozmowa, a nie relacja na zasadzie petent-urzędnik.
Powiązania z Janem Pawłem II
Chociaż nigdy nie poznałem bł. Jana Pawła II osobiście ani nigdy nie uścisnąłem jego dłoni, mogę powiedzieć, że byłem z nim związany w szczególny sposób. Jako reporter radiowy obsługiwałem jego pielgrzymki do Polski, na Ukrainę i do Ziemi Świętej. Kiedy odchodził, to właśnie ja przez tydzień prowadziłem Wiadomości, a kilka lat później wystąpiłem jako narrator w filmie Jan Paweł II. Szukałem Was. Z kolei 1 maja 2011 roku byłem w Rzymie na beatyfikacji jako wysłannik TVP.
W 1987 roku, czyli wtedy, gdy byłem trochę letni w wierze, słuchałem w radiu relacji z jego pobytu w Gdańsku Oliwie, tj. Mszy odprawionej na blokowisku na ołtarzu przypominającym łódź rybacką. To właśnie wówczas padły słowa nawiązujące do ideałów Solidarności: „Jeden drugiego brzemiona noście!”. Kiedy słuchałem radia, coś we mnie zamarło. Po pierwsze uderzyły mnie bardzo mądre słowa, a po drugie – to był dla mnie sygnał. Myślałem: „Dlaczego mnie tam nie ma? Chciałbym to relacjonować dla innych tak jak ci, których słucham w radiu”. Byłem wtedy na drugim albo na trzecim roku studiów i to okazało się „lampką”, aby coś w życiu zrobić.
Bł. Jan Paweł II – wielki Polak, kapłan, który zmienił nasz kraj i świat, człowiek niezłomny, mistyk – jest dla mnie absolutnym wzorcem wzorców we wszystkim. Podziwiam jego skromność, pokorę i błogosławieństwo w cichości. To jest coś, czego obecnie wszystkim nam brakuje. Nie mamy stanowczości, jaką on przejawiał – wielu z nas, katolików, mówi jedno, a czyni drugie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).