Bywa, że kochamy zmienność. A to stałość daje wzrost.
Z cyklu "Rozmyślania w drodze"
Całe ich mnóstwo. Różnych gatunków. Samotnych na miedzach, okalających szpalerem drogi, zgrupowanych w wielkie zbiorowiska zwane lasami. Potężne i ledwo wystające z ziemi. Jedne stoją jak warowny mur, inne wyginają się w zaskakujące kształty. Z rozłożystymi konarami albo ledwie upstrzone u samego szczytu wiechciem zieleni. Zapach jednych koi, innych drażni, a niektóre nie pachną w ogóle. Przynajmniej nie na nos człowieka. Potrafią swoimi koronami i zrzucanymi igłami zasłonić ziemię tak, że niewiele jest w stanie na niej wyróść. Bywa jednak, że dzielą się z małymi słońcem. Ich pnie brązowią się, bielą albo i srebrzą, ich liście/igły zmieniają swoją barwę w zależności od pór roku. Ot, drzewa. Najzwyczajniejsze.
W upale dają umęczonemu spiekotą odrobinę cienia. W deszczu – byle nie w burzy – chronią, przynajmniej przez jakiś czas, przed zmoknięciem. Tego, który zechce pod nimi spać, zabezpieczą przed poranna rosą. Są jednak kompletnym przeciwieństwem tego, którego ciągle gdzieś gna: one całe swoje życie spędzają nie ruszając się z miejsca.
Nie są, jak skały, ostoją stałości. Wszak ciągle rosną, wszak z czasem, ciągle stojąc, umierają. Nie zobaczą jednak co jest za zasłaniającym szerszy widok pagórkiem. To miejsce, w którym lata temu wyrosły jest jedynym, co w swoim życiu widziały. Gdyby umiały myśleć, gdyby umiały czuć, opowieści o tym, że świat może być inny niż to, co widza wokół, pewnie traktowałyby jak wytwór zbyt wybujałej wyobraźni. A przecież nawet gnieżdżące się na nich ptaki wiedzą, że jest on znacznie większy i bardziej urozmaicony niż to, co ze swojej perspektywy mogą widzieć drzewa.
Jakże czasem, my ludzie, podobni jesteśmy do drzew. Owszem, wiemy, że prócz tego co za naszym oknem, jest jeszcze inny świat. Trochę podróżowaliśmy, resztę przeczytaliśmy, obejrzeliśmy w internecie. Nasz horyzont ograniczony jest jednak do świata materii. Świat ducha to dla nas co najwyżej nasz rozum, nasza wola, nasze uczucia. Bóg? A kto Go widział? – opowiadamy jak mędrkujące na skraju leśnej polany drzewa....
Ale jest też w drzewach jakaś wielka nauka mądrości. W tym ich staniu w jednym miejscu, nieporuszaniu się przez całe życie, wzrastaniu i umieraniu tam, gdzie rozpoczęły swoją egzystencję. Człowiek – także wędrowiec – często goni za tym, co nowe. Szuka nowych miejsc, nowych doznań, często też nowych prawd i nowego sposobu na życie. Owszem, może gorsze porzucić dla lepszego. Równie dobrze i chyba jednak częściej, porzuca to co dobre, dla gorszego. Porzuca to, co wyniósł z rodzinnego domu, porzuca wiarę która jako dziecko traktował jako oczywistość. Porzuca, bo myśli, że nowe zawsze znaczy lepsze. A tak nie jest. Drzewa uczą, że także wiernie trwając w tym, z czego wyrośliśmy, można stać się gigantem.
To paradoks, prawda? Wędrówka uczy, że warto trwać.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).