– twierdzi prymas Polski, abp Wojciech Polak.
Kościół nie może dać się wciągać w spór polityczny, biorąc stronę jednej czy drugiej partii. Powinien natomiast wzywać do wzajemnego szacunku i szukania rozwiązań służących dobru wspólnemu – powiedział KAI abp Wojciech Polak. – Przypominanie o tym, że w demokratycznym społeczeństwie trójpodział władzy jest rzeczą fundamentalną dla zachowania ładu społecznego, nie jest wchodzeniem w toczące się spory na temat szczegółowych rozwiązań. Jest przypomnieniem tego, co głosi katolicka nauka społeczna – wskazał metropolita gnieźnieński. W podsumowującym mijający rok wywiadzie dla KAI Prymas Polski odpowiada też na pytania dotyczące skandali wykorzystywania seksualnego w Kościele oraz wyzwaniach związanych z religijnością polskiego społeczeństwa.
Łukasz Kasper (KAI): Zbliżamy się do końca Adwentu, okresu radosnego oczekiwania na Narodzenie Jezusa Chrystusa, ale też czasu wzajemnego wybaczania, wyciszania sporów. Czy zdaniem Księdza Prymasa Polacy tak właśnie przeżywają ten czas?
Abp Wojciech Polak, Prymas Polski, metropolita gnieźnieński: Są tacy, którzy traktują Adwent jako czas przygotowania do świąt Bożego Narodzenia i myślą o religijnym przeżywaniu tych świąt. Są też pewnie i tacy, którzy żyją swoim własnym rytmem. Może właśnie dlatego papież Franciszek mówił, że Boże Narodzenie stało się zakładnikiem światowości. Trudno mi odpowiedzieć na pytanie, czy ten czas, w którym – w różnych społecznych kontekstach – stajemy naprzeciwko siebie z opłatkiem w ręku i składamy sobie życzenia, będzie rzeczywiście owocnym czasem pojednania i przebaczenia. Bóg to wie. Dla nas, wierzących, istotne powinno być, byśmy go dobrze duchowo przeżyli – we własnym sercu, w rodzinach, wśród tych bliższych i dalszych. Abyśmy – jak to mówił kard. Wyszyński – nie oglądali się na innych, ale zaczęli od siebie. Każdy musi zacząć od siebie, abyśmy wszyscy się prawdziwie odmienili.
KAI: Ksiądz Prymas nie odnosi wrażenia, że w Polsce zaostrzają się spory społeczno-polityczne, które takiemu pojednaniu nie służą? Różnice zdań są coraz większe, a zawęża się pole do kompromisu. Polacy potrafią się pokłócić o politykę nawet przy wigilijnym stole.
– To, że jesteśmy podzieleni, a społeczeństwo ma tego świadomość, jest faktem. Polaryzacja społeczno-polityczna jest ostra z uwagi na obecny okres wyborczy, w którym wciąż się znajdujemy. Natomiast niedobrze by było, gdyby to się przenosiło na tak głębokie relacje, o jakich pan mówi. Myślę, że każdy powinien zaapelować do samego siebie o szukanie głębszych racji, które pozwalają się porozumieć i jednocześnie pamiętać, że droga dochodzenia do wspólnego dobra może być różna. Przy wigilijnym stole powinniśmy szukać przede wszystkim tego, co nas łączy.
KAI: Przez Polskę przetaczały się protesty różnych środowisk: nauczycieli, młodych lekarzy czy wymiaru sprawiedliwości. Kościół był niemalże kuszony opowiedzeniem się po którejś ze stron, a przecież nie powinien ulegać próbom upolityczniania?
– Kościół nie może dać się wciągać w spór polityczny, biorąc stronę jednej czy drugiej partii. Trzeba się przed tym stanowczo bronić, podobnie zresztą jak przed pokusą szukania wsparcia u takiej czy innej opcji politycznej. Kontakt Kościoła, czy ściślej hierarchii kościelnej i duchowieństwa z polityką powinien być ograniczony do tych obszarów, gdzie jest on konieczny. W przeciwnym razie zawsze taki kontakt skutkować będzie posądzeniem o „uprawianie polityki” i sprzyjanie konkretnej partii czy opcji politycznej. Oczywiście czym innym jest etyczna ocena działań podejmowanych przez polityków. Do tego Kościół ma prawo i powinien to robić. Podobnie jak zachęcać katolików świeckich do udziału w życiu publicznym. Kościół zatem, nie stając po jednej czy drugiej stronie, powinien wzywać do wzajemnego szacunku, do troski o człowieka i szukanie rozwiązań służących dobru wspólnemu i gwarantujących zachowanie ładu społecznego. W kwestii problemów życia społecznego, w tym wspomnianych przez pana manifestacji i strajków, potrzebne jest na pewno dokładne i dogłębne rozeznanie przyczyn tych protestów. Chodzi o odpowiedź na pytanie, ile jest w nich tej prawdziwej troski o człowieka, a ile walki politycznej?
KAI: Kościół mógłby stać się mediatorem w tych sporach?
– Mediacja jest możliwa, jeśli Kościół zostanie o nią poproszony i jeżeli uzna, że może się jej podjąć bez przekraczania granicy, o której mówiłem. Nie będzie jednak pośredniczyć w sporze między różnymi opcjami politycznymi. Może mediować, gdy chodzi o dobro człowieka i o znalezienie rozwiązań w konkretnych kwestiach społecznych. Dziś jednak często obserwujemy pomieszanie interesu społecznego z politycznym, mylenie interesu własnego czy partii politycznej z działaniem na rzecz dobra wspólnego, a trzeba to rozróżnić. Dla przykładu, przypominanie o tym, że w demokratycznym społeczeństwie trójpodział władzy jest rzeczą fundamentalną dla zachowania ładu społecznego nie jest wchodzeniem w spory, które toczą się wokół takiej czy innej propozycji szczegółowych rozwiązań. Jest przypomnieniem tego, co głosi katolicka nauka społeczna, a mianowicie, że organizacja społeczeństwa winna być oparta na równowadze władz, czyli braku dominacji jednej nad drugą: ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej. W tym duchu w Święto Niepodległości przypominałem w katedrze gnieźnieńskiej o fundamentach, na których budowany jest ład społeczny, właśnie w oparciu o zasadę wspólnego dobra. Odwołałem się m.in. do ostatniego listu społecznego Konferencji Episkopatu Polski [chodzi o dokument społeczny pt. „O ład społeczny dla wspólnego dobra” z marca br. – KAI]. Nie tyle zatem oceniamy bieżące spory, ile raczej mówimy o fundamentach, na których trzeba budować uczciwe życie społeczne.
KAI: A może te współczesne spory wynikają z braku autorytetów, jakimi dla Polaków byli przez lata kard. Stefan Wyszyński i Jan Paweł II? W przyszłym roku odbędzie się beatyfikacja Prymasa Tysiąclecia, przypadną też 100. urodziny świętego papieża.
– Wydaje mi się, że przyczyny toczących się sporów nie leżą w braku autorytetów. Tu trzeba by jeszcze postawić pytanie o to, czym jest dla współczesnego człowieka autorytet? Jak on to pojęcie definiuje? Czy w świecie, w którym istnieje taka wielość opinii i nie ma jednej uniwersalnej prawdy, bo każdy ma własną i tylko w tę własną wierzy, faktycznie słuchalibyśmy jednego głosu? Bo przecież autorytet w tym społecznym rozumieniu istnieje o tyle, o ile jest słuchany i poważany. A przecież wiemy, że jest z tym dziś ogromny problem. Mam wręcz wrażenie, że wzmaga się skłonność do konfrontowania, oceniania, kwestionowania czy podważania tego, co dotyczy najbardziej nawet uniwersalnych i uznanych prawd, głoszonych przecież także przez tych dwóch wielkich ludzi św. Jana Pawła II i kard. Stefana Wyszyńskiego. Niemniej – i to jest paradoksalne – przy całej tej współczesnej negacji autorytetów wciąż ich jako społeczeństwo, jako wspólnota, szukamy i bardzo potrzebujemy.
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).