Bóg wiele człowiekowi dał. Bez tego ani rusz. Ale bez wysiłku ze strony człowieka – też się nie uda.
Z cyklu "Jak żyć, by podobać się Bogu" na kanwie KKK 1987-2029
Prawo Boże, wpisane w serce każdego człowieka, pełni rolę wychowawcy, wyznaczając człowiekowi drogi postępowania – przypomnieliśmy sobie w ostatnim odcinku naszego cyklu. Ale czy człowiek, nawet mając tego wychowawcę, potrafi spełnić oczekiwania Boga? W życiu chrześcijańskim często słyszymy, że coś jest łaską. Ot, choćby sama wiara: choć jest powiedzeniem Bogu „tak”, nikt owego „tak” wypowiedzieć nie zdoła, jeśli wpierw nie zostanie pociągnięty przez Boga – mówił sam Jezus. To jak to jest? Wszystko daje mi Bóg, więc ja nie muszę się starać bardziej, niż mówić, że Mu „wierzę”? Muszę dać radę wypełnić wszystkie ważniejsze wymagania prawa, bo jak nie, to trafię do piekła? Wkraczamy tutaj na obszar dość trudny, o który już niejeden raz chrześcijanie mocno się pokłócili :) Spróbujmy w miarę prosto (mam nadzieję, że nie prostacko :)).
Usprawiedliwiony czyli też odnowiony i uświęcony
Jedną z najbardziej widocznych przy lekturze Biblii prawd jest ta, że człowiek zraniony grzechem pierworodnym sam o własnych siłach nie jest w stanie zbliżyć się do Boga. Nie pomógł potop, nie pomogły, już Narodowi Wybranemu, cuda związane w wyjściem z Egiptu, nie pomogło spełnienie obietnicy – szczęśliwe państwo Dawida, potem Salomona i jeszcze parę innych. Człowiek szybko zapomina, przestaje się starać. Odpowiedzią na tę nieumiejętność jest w historii zbawienia Jezus Chrystus: ten który za nas stał się posłuszny aż do śmierci. On dał radę, a teraz, Jego posłuszeństwo rozlewa na wierzących w Niego łaski.
Jakie? Pierwszą jest nawrócenie (Katechizm Kościoła Katolickiego 1989), prowadzące do nawrócenia i chrztu. Dzięki im człowiek zyskuje usprawiedliwienie. Jest ono „nie tylko odpuszczeniem grzechów, lecz także uświęceniem i odnowieniem wewnętrznego człowieka” – czytamy w KKK 1989, a w następnym punkcie:
„Usprawiedliwienie uwalnia człowieka od grzechu sprzeciwiającego się miłości Bożej i oczyszcza jego serce. Usprawiedliwienie jest wynikiem inicjatywy miłosierdzia Bożego, które ofiaruje przebaczenie. Jedna człowieka z Bogiem. Wyzwala z niewoli grzechu i uzdrawia”. Człowiek przyjmuje w ten sposób Boża sprawiedliwość a z nią wiarę, nadzieję i miłość (KKK 1991).
Usprawiedliwienie ustanawia współpracę między łaską Bożą i wolnością człowieka. Tak czytamy w KKK 1993. Współpracę? Ano tak. To jak z rowerem. Żeby gdzieś dojechać trzeba siąść i popedałować. Nie ulega jednak wątpliwości, że bez roweru – Bożej łaski – sam wysiłek człowieka nic nie da.
Olej Bożej łaski
Cóż to takiego ta łaska? W KKK 1997 tak ją zdefiniowano:
„Łaska jest uczestniczeniem w życiu Boga; wprowadza nas w wewnętrzne życie Trójcy Świętej. Przez chrzest chrześcijanin uczestniczy w łasce Chrystusa, Głowy swego Ciała. Jako "przybrany syn" chrześcijanin może odtąd nazywać Boga "Ojcem", w zjednoczeniu z Jedynym Synem. Otrzymuje on życie Ducha który tchnie w niego miłość i buduje Kościół.”
Prawda, że brzmi niesamowicie? Uczestnictwo w życiu Boga. Tego sami nie bylibyśmy w stanie osiągnąć. I taki dar otrzymujemy na chrzcie. Jest on w nas źródłem dzieła uświęcenia (KKK 1999).
Dociekliwi teolodzy zauważyli jednak, że nie tym samym jest nasze włączenie w Boga, co pomoc w konkretnych sprawach. tąd rozróżniają łaskę uświęcającą i łaski „aktualne”. Ta pierwsza to właśnie owo włączenie w życie Boże. Albo – jak napisano w KKK 2000 – „dar habitualny, stała i nadprzyrodzona dyspozycja udoskonalająca samą duszę, by uzdolnić ją do życia z Bogiem i do działania mocą Jego miłości”. Łaski aktualne zaś... Wiele ich. Ot, samo nawrócenie jest już działaniem łaski. Albo łaski, które dają poszczególne sakramenty. Mamy też różnorakie dary Ducha Świętego, charyzmaty. Chyba nie miejsce, by o tym szerzej teraz pisać :) Zawsze jednak owe łaski uzdalniają nas do czegoś konkretnego. Pozwalając między innymi dobrze wypełniać powierzone nam obowiązki. Nie tylko w hierarchii Kościelnej, także w małżeństwie i rodzinie. A jak się zastanowić, to przecież także to wszystko, co jest „nasze”, co wynika z naszej ludzkiej natury, jest też jakąś Boża łaską. Ostatecznie jesteśmy jego stworzeniami....
Sam z siebie coś mogę?
Ściśle rzecz biorąc nie :) „W znaczeniu ściśle prawnym nie istnieje ze strony człowieka zasługa względem Boga. Nierówność między Nim a nami jest niezmierna, ponieważ wszystko otrzymaliśmy od Niego jako naszego Stwórcy” – czytamy w KKK 2007. Co racja to racja. Swojego nic nie mamy. Prócz grzechu chyba tylko. W KKK 2008 czytamy jednak:
„Zasługa człowieka u Boga w życiu chrześcijańskim wynika z tego, że Bóg w sposób dobrowolny postanowił włączyć człowieka w dzieło swojej łaski. Ojcowskie działanie Boga jest pierwsze dzięki Jego poruszeniu; wolne działanie człowieka jest wtórne jako jego współpraca, tak że zasługi dobrych uczynków powinny być przypisane najpierw łasce Bożej, a dopiero potem wiernemu”.
Analogia podarowania roweru jest tu chyba jak najbardziej na miejscu, prawda? Bóg daje człowiekowi łaskę – rower. Dzięki temu darowi człowiek może dojechać tam, gdzie na piechotę – czyli o własnych siłach – na pewno nie dałby rady. Czyli może być blisko Boga, może kiedyś osiągnąć niebo. Trudno jednak nie zauważyć, że jeśli człowiek nie skorzysta z tego daru, nie zechce siąść na rower i trochę się pomęczyć – też nic z tego nie będzie. Prezent pozostanie niewykorzystany, łaska udzielona zostanie na darmo...
Ku świętości
To taki paradoks. Na chrzcie otrzymaliśmy łaskę uświęcającą (przypomnijmy: uczestnictwo w życiu Boga), możemy ją stracić przez ciężki grzech, odzyskać przez sakrament pokuty i pojednania, ale i się w niej umocnić. Nie tylko zresztą przez otrzymanie innych sakramentów. Tyle w zasadzie wystarczy na niebo. Wezwani jednak jesteśmy, by z tego roweru Bożej łaski jak najwięcej wycisnąć. By być świętymi jak Bóg, by być doskonali jak Ojciec niebieski. Czyli człowiek zjednoczony z Bogiem, święty, ma stawać się coraz bardziej święty. Nie tyle ściślej się z Nim jednoczyć, ile stawać się do Niego coraz bardziej podobny. Istota świętości – zjednoczenie z Bogiem – pozostaje jednak ciągle taka sama.
Prawda że zaskakujące? I wiele tłumaczące. Na przykład to, dlaczego Paweł zwracał się do grzesznych przecież chrześcijan swojego czasu jako do świętych. Jest to też jednak ważne wskazanie: świętość niezupełnie polega na bezgrzeszności. Droga do świętości to droga upodobniania się coraz bardziej i bardziej do Boga. do bycia jak On. Oczywiście nie będziemy wszechmocni, ale możemy próbować być jak On dobrzy, łaskawi, miłosierni, pokorni, życzliwi, kochający....
Po co te rozważania w kontekście chrześcijańskiej moralności? Ano kiedy już niebawem będziemy mówili o konkretnych przykazaniach i o ludzkim grzechu warto ciągle pamiętać, żeby potępiając grzech zachować daleko idącą powściągliwość w osądzeniu grzeszników. Nigdy nie wiemy ile ten czy ów grzesznik otrzymał od Boga. I choć zawsze warto o tym, co dobre a co złe pouczyć, reformowanie świata najlepiej zaczynać od siebie.
To przedostatni odcinek przed dłuższa, parotygodniową przerwą. Ostatni – jeśli Bóg da, w czwartej. A że przed przerwa, to będzie brevis et levis :)
Na następnej stronie – tradycyjnie już – źródło dla tego co napisałem – Katechizm Kościoła Katolickiego
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
13 maja br. grupa osób skrzywdzonych w Kościele skierowała list do Rady Stałej Episkopatu Polski.