Jezioro małe, ale głębokie

ks. Marek Łuczak

publikacja 17.10.2006 14:07

O Belgii mówią, że jest pogańska. Nietrudno się dziwić takiemu zdaniu, jeśli w brukselskiej katedrze można spotkać młodzież pytającą przewodnika, do czego służą konfesjonały.



Bezdomni lubią plażę

Nad Morzem Północnym wieje silny wiatr. Po plaży przechadzają się emeryci. Chodzą w grupach. Ludzie jakby bali się samotności. Siadamy na jednej z ustawionych wzdłuż wybrzeża ławek. Za chwilę dosiada się uśmiechnięty przechodzień. - Ten świat nie zna polskich trosk i kłopotów - myślę. A jednak problemy ma podobne. Mimo rozwiniętej gospodarki, w Belgii można spotkać nie tylko bezrobotnych, ale nawet bezdomnych. Nad morze docierają najchętniej. Mają pod dostatkiem wody, w której się myją i piorą ubrania.





Nabieram przekonania, że w tych warunkach na ulicę ludzi popycha natura kloszarda. Okazuje się jednak, że na Zachodzie alkohol i rodzinne nieporozumienia mogą doprowadzić do takich samych dramatów co w Polsce. Albo najpierw problemy, a później nałóg. Albo najpierw nałóg, a później problemy.

Przy jednej z głównych ulic Ostendy drzwi z napisem Poverello. Jak wynika z informacji, można tu przyjść codziennie od 9 do 17. - Można tu wypić filiżankę kawy czy herbaty, albo inny napój - wyjaśnia Lisette. - Ale można też zwyczajnie spędzić we wspólnocie jakiś czas, nie korzystając z posiłków. Od południa do 16 wydawane są obiady. Zawsze jest gorąca zupa i drugie danie.

Dzieci św. Franciszka

Wchodzimy do jadłodajni. Wewnątrz stoły, przy których najczęściej siedzą samotni ludzie w starszym wieku. Są podobni do biedaków spotykanych w Polsce. W samochodzie nasza towarzyszka zatrzasnęła klucze. Natychmiast znalazł się młody człowiek, który bez trudu i oczywiście bez klucza zdołał szybko otworzyć drzwi. Siadając za stołem, słyszymy uwagę, że trzeba pilnować portfeli.

Do proboszcza z Tychów ks. Teofila Grzesicy podchodzi młody chłopak. Chce rozmienić pieniądze. Mówi, że potrzebuje 10 euro. Kapłan wyciąga z kieszeni sumę, o którą prosi chłopiec, ale siostra Anna - dyrektor ośrodka - nie pozwala. - Te pieniądze - mówi - przeznaczy na alkohol albo narkotyki.

Podczas rozmowy nasza przewodniczka chce zrobić kilka zdjęć. Widocznie została źle zrozumiana, bo gospodarze się krzywią. Opowiadają o stacjach telewizyjnych, które zaglądają do ich domu i próbują filmować ludzi bez najmniejszych skrupułów. - Trzeba ich najpierw zapytać - mówi jedna z wolontariuszek. - Nie można tak bez szacunku, jak sępy.

oceń artykuł Pobieranie..