Listy z Kenii

Pustynia Korr to obszar znajdujący się na północy Kenii - poniżej jeziora Turkana, mniej więcej pomiędzy dwoma miastami: Isiolo i Marsabit.

Reklama

Adam Dziadak MWDB


NAIROBI 23 wrzesień 2004

Habari !

Właśnie minął pierwszy miesiąc mojego pobytu w Kenii, dlatego jak to zwykł mówić po zaledwie 10 min. meczu, klasyk relacji piłkarskich Dariusz Szpakowski - "czas na pierwsze podsumowania".
Czas upływa tu w szybkim tempie. Może spowodowane jest to większą siłą odśrodkową w okolicach równika. Nie wiem. Nigdy nie byłem mocny z fizyki.

Praktycznie każdą godzinę mam tu zaplanowaną według pewnego schematu.
O 6.00 poranne modlitwy. Odmawiamy wspólnie brewiarz oczywiście po angielsku. Nie jestem w stanie wszystkiego zrozumieć, ale nie jest najgorzej. Nawet w języku polskim ta modlitwa nigdy nie była dla mnie prosta, ale choć jej "szybki" charakter nie pozwala na skupienie uwagi na każdym wersie i kontemplacje słowa, to zawsze jakieś strofy zapadają w pamięć i pomagają nam wyrazić naszą tęsknotę do Stwórcy. Po brewiarzu jest trochę czasu na medytacje i lekturę książek, które można znaleźć w Kościele. Ja obecnie czytam gł. dwie pozycje: Thomasa a Kempis "The imitation of Christ" („O naśladowaniu Chrystusa”) oraz broszurę o asystencji salezjańskiej i systemie prewencyjnym. Pierwsza zawiera niedługie rozważania na temat zagadnień, przed którymi staje nie tylko każdy chrześcijanin, ale również każdy człowiek, który odważy się zadać pytanie o swoje miejsce w świecie. Odpowiedzi na nie, udzielane są jednak przez pryzmat głębokiej i świadomej wiary oraz niezwykłej mądrości, jaką posiadał ten żyjący ponad 600 lat temu mnich. Szczególnie trafił do mnie rozdział zatytułowany "Of bearing the defects of others". Proste słowa o potrzebie przebaczania sobie nawzajem własnych słabości. Jakże często ulęgając emocjom nie potrafimy znieść niedoskonałości bliźniego. Często ucząc zdarza mi się, na szczęście tylko w myślach, wpaść w furię, gdy student po kilku odbytych już kursach nie potrafi nawet zapisać pliku na dyskietce. Jednak "stan podgorączkowy" szybko mija, gdy oczami wyobraźni widzę siebie zmagającego się z moimi trudnościami językowymi i innymi słabościami. Thomas a Kempis w swoich wydawałoby się banalnych radach pomaga nam zaakceptować i pokochać drugiego człowieka bez względu na jego umiejętności i atrakcyjność osobowości, a zarazem zaakceptować samego siebie z wszystkimi dobrymi i słabymi stronami. Bóg przecież jak każdy dobry ojciec kocha nas takimi, jakimi jesteśmy. I my tą miłość powinniśmy dzielić również wobec siebie wybaczając sobie nawzajem nasze niedoskonałości i słabości. Te rozważania są dla mnie, jako wolontariusza niezwykle aktualne, kiedy muszę przełamać swoją nieśmiałość i trudności w komunikacji międzyludzkiej, aby dotrzeć do każdego z tych kilkudziesięciu chłopaków z innego kręgu kulturowego i językowego. Kiedy muszę zaakceptować ich często odmienny punkt widzenia, który nam Europejczykom może wydać się zupełnie chybiony, jeśli nie postawimy się w sytuacji tych ludzi.

Druga z ww. pozycji, pomaga mi zgłębić trudną dla mnie sztukę bycia zarazem przyjacielem i wychowawcą, który ma zapobiegać złu i dawać swoim życiem dobry przykład. Nie wiem jeszcze do końca jak to pogodzić ze sobą i czasem czuję się trochę dziwnie, kiedy muszę kontrolować chłopaków czy właściwie wypełniają obowiązki. Jest to dosyć niewdzięczna rola, kiedy musisz kontrolować czy dobrze sprzątają szkołę, czy wstali na czas i czy mają porządek w pokojach. Ciągle się jednak uczę, jak być z nimi, ale zarazem przed nimi. Jeśli ma to im pomóc w przyszłej, samodzielnej egzystencji w ramach społeczeństwa, należy dać im jakieś, czasem wymagające wysiłku wskazówki, których dotychczasowe życie ich pozbawiło. Tylko tak mogą stać się odpowiedzialnymi obywatelami swojego państwa i stopniowo zmieniać jego oblicze. Wiem, że moje wysiłki mają być może minimalne znaczenie, ale staram się mimo wszystko te role wypełniać solidnie.

Po lekturze następuje codzienna, rozśpiewana Msza św., potem śniadanie. O 8.30 idę do klasy. Tu przygotowuję się do zajęć i prowadzę lekcje, na razie w wymiarze jedynie dwóch godzin dziennie. Do niedawna sprawdzałem też komputery i naprawiałem co było w mojej mocy lub też pomagałem człowiekowi z zewnątrz, który ostatecznie pojawił się by uruchomić całą tę manufakturę. Całe szczęście, że nie musiałem tego robić sam bo raczej nie dałbym sobie rady. Muhamed, bo tak mu na imię było, męczył się nad tym wszystkim jakieś 2 tygodnie. Ostatecznie okazało się, że niektóre komputery przy najszczerszych chęciach nie były w stanie rozpocząć życia na nowo, więc udało nam się jedynie wyjąc sprawne jeszcze części i trzeba było zmniejszyć globalną ilość maszyn w klasach. Ostatecznie dzisiaj sprzęt w całości, lepiej lub gorzej nadaje się do pracy. Mam więc nadzieję, że praktycznie na dniach rozpocznę wieczorne lekcje dla chłopaków z Don Bosco Boys Town. Ale to już nie zależy tylko ode mnie. Jak do tej pory udało mi się poprowadzić kurs Excela dla dwójki studentów spoza szkoły. Mimo pewnych trudności, gł. natury językowej, nie było najgorzej. Jutro zaczynam 16 godzinny kurs Publishera, którego obsługi musiałem się tutaj nauczyć od podstaw. Nie jest trudny, ale trzeba poświęcić trochę czasu żeby móc przekazać świeżo zdobytą wiedzę w miarę klarowny sposób.

Ogólnie system zajęć komputerowych wygląda następująco. Rano szkoła prowadzi płatne kursy dla ludzi z zewnątrz, co stanowi jedno ze źródeł jej utrzymania. Jednak obecnie mamy martwy sezon. Pojawiają się tylko jednostki. Może to I lepiej na początek. Można było wykorzystać ten czas na naprawę komputerów i połączenie ich w sieć lokalną. Z tego, co zdążyłem się zorientować największe oblężenie kursów spodziewane jest dopiero na początku przyszłego roku, bowiem wiele ludzi po miesięcznej przerwie wakacyjnej przypadającej na grudzień, decyduje się na kontynuację nauki lub rozpoczęcie szkoleń, np. takich jak nasze. Ogólnie program jest bogatszy niż na podobnych warsztatach, które były na naszym wydziale. Przypada też na nie więcej godzin lekcyjnych. Oprócz tych kursów, powiedzmy komercyjnych, przewidziane są również zajęcia dla chłopaków ze szkoły. Mają się one odbywać wieczorami, kiedy studenci mają trochę wolnego czasu. Jest ich tutaj stu kilkudziesięciu, z czego połowa kończy szkołę w listopadzie. Dlatego też będzie to tylko podstawowa wiedza z zakresu obsługi komputerów, Windows'a i Office’a, żeby wszyscy mogli zdążyć.

Dokończenie na następnej stronie...

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama