Co może mieć do powiedzenia mnich o wojnie, i to wojnie nuklearnej? Czy w ogóle powinien się na ten temat wypowiadać? Przełożony o. Thomasa Mertona uważał, że nie, dlatego ta książka - napisana w latach 50. - bardzo długo nie mogła być opublikowana. Niestety, na aktualności nie straciła. Dzięki uprzejmości wydawnictwa WAM publikujemy jeden jej rozdział...
To oczywiście prawda, że papież Pius XII w Orędziu wigilijnym w roku 1956 przypomniał wiernym, o ich obowiązku stanięcia twarzą w twarz z „nieprzyjemną rzeczywistością […] wroga, zdeterminowanego do narzucenia wszystkim ludziom, w ten czy inny sposób, wyjątkowego, niemożliwego do przyjęcia stylu życia”. Odnosząc się do brutalnych metod stosowanych przez komunistów, łącznie z atomowym szantażem i bezlitosnym tłumieniem oporu w słabszych krajach, papież powiedział, że metodom tym należy się przeciwstawić. Wyraźnym nawiązaniem do niedawnego powstania na Węgrzech było oświadczenie Piusa XII, że chrześcijanie mają prawo i obowiązek stawiania oporu, używając siły, jeśli żadne inne środki nie są dostępne bądź skuteczne.
Według Piusa XII, w wypadku krańcowego niebezpieczeństwa rząd ustanowiony zgodnie z prawem może legalnie przystąpić do wojny „w obronie własnej, przeciw niesprawiedliwemu atakowi, gdy wszelkie starania, mające na celu uniknięcie wojny, okażą się daremne”. Papież wyraźnie określił wiele warunków legalności takiej wojny. Musiałaby to być wojna o ściśle obronnym charakterze, przeciwko niesprawiedliwemu atakowi. Wszystkie wysiłki zmierzające do utrzymania pokoju musiałyby się okazać bezskuteczne. Musiałyby zostać zastosowane legalne środki obrony. Musiałaby istnieć prawdziwa nadzieja na skuteczną obronę własną i na jej korzystny wynik. W takiej sytuacji, jeśli państwo zastosowałoby obronne środki ostrożności z użyciem legalnych narzędzi polityki wewnętrznej i zewnętrznej, obywatel byłby zobowiązany do wzięcia udziału w obronie państwa. Nie mógłby się odwoływać do swojego sumienia jako uzasadnienia dla odmowy służby wojskowej narzuconej mu przez państwo.
Jednocześnie papież wyrażał ubolewanie nad koniecznością istnienia takich praw i wskazywał na „powszechne rozbrojenie jako skuteczny środek zaradczy”.
Nie komentując szczegółowo tego oświadczenia Piusa XII, należy podkreślić dwie sprawy: po pierwsze, że papież nie odkłada na bok chrześcijańskiego sumienia w kwestii pokoju i wojny. Chrześcijanin pozostaje zobowiązany do poważnego rozważania w swoim sumieniu, czy wszystkie warunki sprawiedliwej wojny zostały spełnione. W przypadku totalnej wojny nuklearnej istnieje poważna wątpliwość, czy „środki” mogą, czy nie, zostać uznane za legalne, zarówno same w sobie, jak i ze względu na sposób, w jaki najwyraźniej mają być użyte. Pozostaje jeszcze ważniejsze pytanie dotyczące tego, czy taka wojna daje jakąkolwiek nadzieję na „korzystny wynik”. Na koniec jeszcze jedna, wcale nie mniej istotna kwestia dotycząca tego, czy rokowania pokojowe były autentyczne, czy były jedynie gestami dla zachowania pozorów i w celach propagandowych.