Co może mieć do powiedzenia mnich o wojnie, i to wojnie nuklearnej? Czy w ogóle powinien się na ten temat wypowiadać? Przełożony o. Thomasa Mertona uważał, że nie, dlatego ta książka - napisana w latach 50. - bardzo długo nie mogła być opublikowana. Niestety, na aktualności nie straciła. Dzięki uprzejmości wydawnictwa WAM publikujemy jeden jej rozdział...
Prawdziwy problem naszych czasów ma zasadniczo charakter duchowy. Jednym z istotnych aspektów tego problemu jest to, że w przypadku wielu chrześcijan sumienie wydaje się działać wyłącznie jako pierwotna, szczątkowa zdolność pozbawiona swojej pełnej stanowczości i niezdolna do osiągnięcia prawdziwego celu: życia całkowicie przemienionego w Chrystusie.
Dojrzałe sumienie moralne to takie, które nie czerpie swojej siły i światła wyłącznie ze wskazówek zewnętrznych, ale przede wszystkim z wewnętrznego duchowego pokrewieństwa z najgłębszymi wartościami natury i łaski.
Bez tego wewnętrznego gruntu, którym jest wrodzone umiłowanie dobra, człowiek nie może dokonywać rozsądnych i trafnych osądów, stosując obiektywne zasady moralne. Znaczenie i cele prawa nie ujawniają się w pełni sumieniu, które nie jest subtelnie pobudzane przez ducha miłości. Sumienie takie jest zakorzenione i ugruntowane w ludzkim współczuciu i w miłosierdziu Chrystusa, a rzeczą dla nas wszystkich najważniejszą (a jest to duchowe zadanie kluczowe dla chrześcijańskiej odnowy) jest odzyskanie tego ukrytego „gruntu”, na którym może obficie wzrastać mądry osąd duchowy i owocne działanie.
Jednak wielkim niebezpieczeństwem naszych obsesji związanych z zimną wojną jest ich straszliwa zdolność do wyjaławiania tego wewnętrznego „gruntu” i czynienia go całkowicie nieurodzajnym. Wrażliwe i pełne współczucia sumienie staje się coraz bardziej nieczułe z powodu nie¬nawiści i podejrzliwości. Gdy tak się dzieje, zaczynamy sądzić według naszego zakorzenienia w przemocy, a nie umiłowania pokoju. Nieustannie narażeni na strach, na udrękę, na koszmar lęku o przyszłość naszego zamożnego społeczeństwa z wszystkimi jego przywilejami, kojącą nieodpowiedzialnością i wszystkimi udogodnieniami zaczynamy odczuwać to zagrożenie jako podstawową duchową rzeczywistość. Na tyle, na ile zagrożona jest nasza egzystencja, a równocześnie struktura naszej wiary i praktyk religijnych, doświadczamy zagrożenia komunizmu i wojny jako swego rodzaju ostatecznego duchowego wyzwania. Zmagamy się z tym zagrożeniem tak, jak Jakub zmagał się z Aniołem, ponieważ cierpi nasze sumienie. W tej wewnętrznej walce zapominamy, że mogą się przed nami pojawić inne, głębsze i bardziej subtelne wyzwania, którym będziemy musieli stawić czoła. Zapominamy o tragicznej i demonicznej złożoności naszej sytuacji, a stawiając opór naszemu oczywistemu wrogowi, równie dobrze możemy ulec zgubnej pokusie i stracić wszystko z powodu swojej niecierpliwości. Możemy skoncentrować się na dobrym celu, a następnie czynić zło, zapominając o tym, że cel nie uświęca środków.