W dzisiejszym społeczeństwie i kulturze zsekularyzowanego Zachodu nie byłoby właściwe wprowadzanie kary śmierci tam, gdzie ją zniesiono. Czasem lepiej nie korzystać z tego, co społeczeństwu prawnie przysługuje.
W tymże znanym czasopiśmie można było przeczytać coś, co bez wątpienia było prawdziwym „głosem papieża”: „Pisząc to, nie próbujemy udowodnić ani słuszności, ani odpowiedniości, ani relatywnej konieczności kary śmierci, lecz zakładając to, co mądrzy ludzie już powiedzieli, chcemy stwierdzić, że owi mądrzy i szlachetni ludzie, opowiadający się za zachowaniem kary śmierci, w praktyce starają się jej unikać, co łatwo można udowodnić tak przy pomocy słów, jak i czynów”.
„Civilta Cattolica” kontynuuje: „Przy pomocy słów, ponieważ cóż jest zasadniczym celem tych, którzy chcą utrzymać karę śmierci? Oczywiste jest, że chodzi o zmniejszenie, a jeśli to możliwe, całkowite wyeliminowanie zabójców. A wiec, czyż nie idzie o to, aby w rezultacie znieść karę śmierci? Jednak nie dla zabójców, jakby tego chcieli liberałowie, lecz dla zabijanych, a także dla niewinnych ofiar, za które liberałowie nigdy nie chcą czuć się odpowiedzialni. W świetle tego rozumowania oczywisty staje się fakt, że opowiadający się za utrzymaniem kary śmierci wydatnie przyczyniają się do całkowitego jej zniesienia, przede wszystkim wobec niewinnych ofiar, a w następnej - rzecz jasna - kolejności wobec skazańców i kryminalistów”.
Cokolwiek by jednak powiedzieć, wszystkie tego rodzaju opinie są drugorzędne, ponieważ nie rozwiązują zasadniczego problemu chrześcijanina: „Jeśli tylko Bóg jest dawcą życia, to czy jest słuszne, aby jeden człowiek odbierał je drugiemu człowiekowi? Czy istnieje to samo prawo życia dla wszystkich, nawet dla zabójcy, prawo, które nigdy nie może zostać pogwałcone?”.
W rzeczywistości sprzeciwiający się karze śmierci uznają prawo społeczeństwa do zamykania kryminalistów w więzieniach. Rodzi się wiec następne pytanie: skoro Bóg stworzył człowieka jako istotę wolną, czy ktokolwiek może pozbawić go tej wolności? Istnieje prawo do wolności („wrodzone, nienaruszalne i niezbywalne” - jak mówią prawnicy), które gwałcone jest przez sędziego, skazującego człowieka nawet na godzinę przymusowego uwięzienia.
Mówi się jednak, że życie w stosunku do wolności jest wartością nadrzędną. Czy możemy być tego pewni? Najczystsze i najbardziej wrażliwe dusze sprzeciwiają się temu. Jak Dante Alighieri ze swoim słynnym zawołaniem: „Szukam wolności, która tak byłaby przez kogoś ceniona, że mógłby dla niej poświecić życie”.
Podobnie jak trudno jest zrozumieć, dlaczego wszystkie tradycyjne kultury, a więc także i religijne, nie uważały kary śmierci za nienaturalną i niesprawiedliwą, a wiec w konsekwencji nie sprzeciwiały się jej, tak samo trudno jest uciec od spojrzenia na ten problem nie tylko w wymiarach doczesnych. Chodzi oczywiście o pewną perspektywę religijną, chrześcijańską i osobistą.
Jest to perspektywa odróżniająca życie biologiczne, doczesne od życia wiecznego; z jej punktu widzenia niezbywalnym prawem człowieka nie jest zachowanie ciała, lecz zbawienie duszy. Rozróżnia więc między życiem jako końcem i życiem jako środkiem.
Chociaż staramy się unikać długich cytatów, to tym razem wydaje się konieczne przytoczenie jednego z nich, ponieważ każde jego słowo zostało przemyślane w świetle katolickiej wizji, która obecnie wydaje się całkowicie zapomniana. Autorem jest wyjątkowo osamotniony świecki katolik, Szwajcar, Romano Amerio. Jego słowa są następujące:
„Obecnie przeciwnicy kary śmierci opierają się na koncepcji nietykalności osoby jako podmiotu życia ziemskiego, uważając śmiertelne życie za cel sam w sobie, którego nie można zniszczyć bez pogwałcenia przeznaczenia człowieka. Jednakże ten motyw odrzucenia kary śmierci, chociaż wielu uważa go za religijny , w rzeczywistości jest areligijny. Zapomina się bowiem, że religia nie widzi życia jako końca, lecz jako środek służący moralnemu zadaniu, przekraczającemu cały porządek podporządkowanych mu wartości światowych.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).