Cierpienie z powodu Kościoła jest jedną z najbardziej kreatywnych sił, jakie można sobie w ogóle wyobrazić, aby jutro Kościół zakwitł. Fragment książki kard. Kurta Kocha "Kościele dokąd zmierzasz" publikujemy za zgodą Wydawnictwa Archidiecezji Lubelskiej Gaudium.
www.gaudium.pl kard. Kurt Koch: "Kościele dokąd zmierzasz?" Bardzo stara legenda opowiada o tym, jak Szatan chciał przechytrzyć Jezusa, sugerując mu, że nie powinien umierać na krzyżu, bo „Kościół potrzebuje cię na ziemi” i z jeszcze większą mocą rozsiewał wątpliwości: „Któż będzie głosił kazania, uzdrawiał i przewodził wspólnocie, jeśli ciebie zabraknie na ziemi?”. Jezus odpowiedział na te pokusy takimi słowy: „Wybrałem już do tego zadania mężczyzny i kobiety”. Diabeł nie dawał jednak za wygraną i odpowiedział: „Ale przecież twoi uczniowie i uczennice nie poradzą sobie z tym wszystkim!”. „Nie – odpowiedział Jezus – ale znajdą innych, którzy im pomogą, a ci znajdą znów innych”. Ale diabeł dalej nie dawał za wygraną: „A jeśli tego nie uczynią, jeśli stracą do tego ochotę i zaczną się między sobą sprzeczać? Czy zatem twój plan użycia ludzi, nie jest zbyt ryzykowny? Jezus odpowiedział mu ostatecznie: „Mój plan jest nawet bardzo ryzykowny. Ale nawet gdyby Kościołowi mogłoby się nie powieść, ja nie mam żadnego innego planu”.
Zaiste, Jezus nie ma żadnego innego planu względem Kościoła. On chce przekazać dalsze prowadzenie swojej misji w ręce ludzi i w ten sposób w ręce Kościoła. Tak bardzo ufa ludziom, że powierza im nawet swoją własną misję. Jednak dzisiaj wielu chrześcijan zdaje się pozwalać sobie na ten luksus, żeby być bardziej „pobożnym” niż sam Jezus. Dlatego nie chcą się zadowolić jedynie ludzkim Kościołem, a jeszcze mniej radzą sobie z tym za bardzo ludzkim Kościołem. Tęsknią oni dlatego wiele bardziej za doskonałym i dlatego niejako boskim Kościołem. Ta tęsknota zafascynowała teologów takich jak Eugen Drewermann, który w wciąż nowych próbach domagał się innego Kościoła, Kościoła, któremu „z oczu patrzy świętość, mądrość i miłość”. Takie stanowisko Drewermanna słusznie analizuje monachijski psychoanalityk Albert Görres, uznając je za niebezpieczną iluzję, ponieważ chrześcijanie wcale nie potrzebują promieniującego Kościoła, lecz mogą postrzegać blask świętości nawet przez „zabrudzoną czarną sadzą szybę”. Dlatego Görres formułuje w swojej wcześniejszej polemice z Drewermannem główny zarzut wobec niego, który również dzisiaj nie stracił na znaczeniu: „Kościół jest jak słońce, dla wszystkich. Dla sprawiedliwych i niesprawiedliwych, dla sympatycznych i niesympatycznych, dla głupich i mądrych, zarówno dla sentymentalnych jak i dla chłodnych, dla neurotyków, psychopatów, odmieńców, dla obłudników i takich jak Natanael, »w którym nie ma podstępu« (J 1,47), dla tchórzy i bohaterów, dla wielkodusznych i małostkowych. Dla przymuszających legalistów, histerycznie opuszczonych, infantylnych, uzależnionych i perwersyjnych. Również dla biurokratów bez serca i bez głowy, dla fanatyków, jak również dla mniejszości zdrowych, ułożonych, dojrzałych, duchowo i intelektualnie utalentowanych odznaczających się zdolną do miłości naturą. Ta długa lista jest konieczna, by wyjaśnić czego właściwie można oczekiwać od Kościoła, który jest zwołany z ludzi wszelakiego sortu bez względu na osoby, zwołany bez selekcji z uliczek i opłotków i którego personel kierowniczy pochodzi z tego kolorowego zbioru. Czego można oczekiwać od takiego Kościoła, jeśli nie ciągle cudów oczarowania, których nikt nam nie obiecywał. Święci, oświeceni i świecący są nam obiecani. Kto ich szuka może ich znaleźć, kto ich nie szuka, nie odkryje ich ani razu, choć chodzą latami obok niego, ponieważ być może nie chce, albo nie umie ich dostrzec”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).