Cierpienie z powodu Kościoła jest jedną z najbardziej kreatywnych sił, jakie można sobie w ogóle wyobrazić, aby jutro Kościół zakwitł. Fragment książki kard. Kurta Kocha "Kościele dokąd zmierzasz" publikujemy za zgodą Wydawnictwa Archidiecezji Lubelskiej Gaudium.
Do tego zdecydowanego wystąpienia przeciwko doskonałemu i za ludzkim Kościołem chciałoby się tylko dopowiedzieć: Bogu dzięki! i to w dosłownym tego słowa znaczeniu. Ponieważ sam Bóg nie chce boskiego Kościoła, lecz ludzki i liczy się też najwyraźniej z tym, że wspólnota chrześcijan prezentuje się wciąż jako być może zbyt ludzki Kościół. W historii Kościoła jest prawie namacalne rękami, jak bardzo Bóg sam zawierzył ludziom swoją misję w tym świecie, że nawet kryje się w tym bez wątpienia jeden z najbardziej przekonujących dowodów na istnienie Boga.
W tym sensie w każdym razie zwykł ciągle podkreślać zmarły już kardynał Kolonii Joseph Höffner: „Kościół musi być czymś nieskończenie więcej niż tylko ludzką wielkością, ponieważ wtedy my, biskupi i kardynałowie już dawno zagospodarowalibyśmy go na śmierć”. Nie może to oczywiście być pomyślane jako jakieś tanie umniejszanie Kościoła. Spojrzenie w historię Kościoła umożliwia bowiem raczej nie tylko uwalniającą relatywizację obecnego kryzysu Kościoła, ale – jak zauważa były biskup Rottenburga kardynał Walter Kasper – do chrześcijańskiej odwagi tego ludzkiego i dlatego czasami może nawet za bardzo ludzkiego Kościoła należy również wyznanie swojej własnej grzeszności: „Bez wątpienia nie wszystko, czym jest Kościół w swojej empirycznej postaci, jest wyrazem Ewangelii. W Kościele jest też wiele tego, co niechrześcijańskie a nawet antychrześcijańskie, co nie jest świadectwem za Ewangelią lecz nawet antyświadectwem” . Należy zrozumieć, że ludzki i dlatego również za bardzo ludzki Kościół prowokuje u swoich członków cierpienie: „cierpienie z powodu Kościoła”. Ale takie właśnie cierpienie nie zawsze musi i nie koniecznie musi paraliżować, wręcz przeciwnie może być bardzo produktywne, jak to słusznie zauważa Paul Michael Zulehner: „Cierpienie z powodu Kościoła jest jedną z najbardziej kreatywnych sił, jakie można sobie w ogóle wyobrazić, aby jutro Kościół zakwitł. Cierpienie z powodu Kościoła jest dlatego kreatywne, ponieważ dzięki temu wizje w ludziach zyskują nową siłę”.
Czyż nie mogłoby tak być, że obecna z pewnością nie łatwa sytuacja Kościoła katolickiego, mogłaby stać się bólami porodowymi nowego Kościoła, który oczywiście mógłby się narodzić tylko ze starego? W tym kontekście przychodzi na myśl, aby przypomnieć sobie historię Sary i Abrahama (historię starej i bezpłodnej kobiety, która mimo tego oczekuje na nowe życie i otrzymuje je w osobie Izaaka; zob. Rdz 18) i odnieść ją do współczesnego Kościoła. Wtedy w każdym razie można sobie wyobrazić, że dzisiaj jest koniecznie potrzebne swoiste kościelne położnictwo i że taka eklezjalna gimnastyka ciążowa powinna być uprawiana przez wszystkich chrześcijan. Decydujące znaczenie będzie w tym miała praktyka owego eklezjalnego USG, które pozwala ujawnić właściwości Kościoła jutra, które jednak genetycznie są już zapodane: „ze starego Kościoła Sary wyjdzie postać Izaaka i obydwie postacie będą miały za wspólne, że jak dobre drzewo mają korzenie głęboko zapuszczone w Bogu, w misterium Boga są jak u siebie w domu i w ten sposób zasługują na to, by zostać nazwanymi i to słusznie mistycznym Kościołem. Wszędzie tam, gdzie ta mistyka jest mocna, „drzewo” Kościoła może przynieść owoce. Między ludźmi może się pojawić nowa forma bycia ze sobą i dla siebie. W kręgu prawdziwej mistyki wzrasta koinonia i diakonia. Wszędzie, gdzie ludzie zamieszkują tajemnicę Boga, stają się córkami i synami Boga, co czyni ich między sobą siostrami i braćmi”.
Kościół, dokąd on zmierza? Kościół idzie w każdym razie dobrą drogą ku swojej przyszłości, jeśli zakorzenia się mistycznie w Bogu, jeśli w kręgu tej mistyki wzrasta braterstwo i jeśli będzie owocny w niezamierzonej diakonii na rzecz życia ludzi i całego stworzenia. Wtedy właśnie ludzkiemu i również czasami nawet za bardzo ludzkiemu Kościołowi jest obiecana dobra przyszłość, której jutrzenka może wzejść już dzisiaj, pod warunkiem, że chrześcijanie i chrześcijanki będą mieli wystarczającą wiarę, aby ją dostrzec i uznać za prawdę.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).