Niektórzy myślą, że charyzmaty w Kościele katolickim istnieją od chwili pojawienia się współczesnej odnowy charyzmatycznej, czyli od 1967 roku. Inni wskazują, że ich początku należy dopatrywać się w rozpoczęciu Soboru Watykańskiego II. Jednak charyzmaty są współistotne z Kościołem – zawsze były, są i zawsze będą. Nie ma Kościoła bez charyzmatów – mówią Krzysztof Sowiński i ks. Bp Andrzej Siemieniewski.
CHARYZMATY - KRÓTKA HISTORIA
Współcześnie coraz częściej w rozmowach i dyskusjach o Kościele pojawia się temat charyzmatów. Wierzący pytają, czym one są i jak się nimi posługiwać. Najprościej można zdefiniować je jako obdarowania Ducha Świętego dane na to, co tu i teraz. Są one niczym tchnienie przypominające podmuch wiatru w żagle, bo żeby łódka (taka żaglowa, a nie napędzana silnikiem) płynęła, potrzeba siły wiatru działającej tu i teraz. To nie może być podmuch wczorajszy ani jutrzejszy, tylko ten działający obecnie. Gdy na morzu panuje cisza, łódź stoi, nie porusza się. Charyzmat więc to takie tchnienie Ducha Świętego, które posuwa naprzód mnie osobiście, moją wspólnotę lub też cały Kościół; ono nadaje kierunek, dynamizm, energię. Popatrzmy, jak trafnie sformułował to Katechizm Kościoła Katolickiego:
Charyzmaty, zarówno nadzwyczajne, jak również proste i zwyczajne, są łaskami Ducha Świętego, bezpośrednio lub pośrednio służącymi Kościołowi; zostają udzielone w celu budowania Kościoła, dla dobra ludzi oraz ze względu na potrzeby świata (KKK 799).
Niektórzy myślą, że charyzmaty w Kościele katolickim istnieją od chwili pojawienia się współczesnej odnowy charyzmatycznej, czyli od 1967 roku. Inni wskazują, że ich początku należy dopatrywać się w rozpoczęciu Soboru Watykańskiego II. Jednak charyzmaty są współistotne z Kościołem – zawsze były, są i zawsze będą. Nie ma Kościoła bez charyzmatów. Gdyby Kościół próbował bez nich żyć, to szybko stałby się podobny do wielu innych instytucji, które istnieją na świecie rozmachem jakichś idei czy osobowości. Kościół zaś istnieje rozmachem Ducha Świętego, czyli żyje dzięki temu, że nastawia swój żagiel na Jego podmuchy. O charyzmatach w początkach Kościoła możemy przeczytać w „pierwszym i najważniejszym «podręczniku» eklezjologii [czyli nauki o Kościele – A.S. i K.S.]: Dziejach Apostolskich”. Dokładnie tak powiedział papież Franciszek w swojej konferencji dla animatorów z rzymskich parafii we wrześniu 2021 roku*. Gdy sięgniemy do tego „podręcznika”, to w pierwszym rozdziale znajdziemy opowieść, która powinna być właściwie nie tyle otwarciem, ile zamknięciem historii Kościoła. Dlaczego? Czytamy tam:
Pierwszą Księgę napisałem, Teofilu, o wszystkim, co Jezus czynił i czego nauczał od początku aż do dnia, w którym udzielił przez Ducha Świętego poleceń Apostołom, których sobie wybrał, a potem został wzięty do nieba (Dz 1,1–2).
Autorem Dziejów Apostolskich jest św. Łukasz, więc wspomniana „pierwsza Księga” to jego Ewangelia. Dowiadujemy się też, że po zmartwychwstaniu „ukazywał się im przez czterdzieści dni i mówił o królestwie Bożym” (Dz 1,3), a potem został wzięty do nieba. Można więc powiedzieć, że wszystko już było: wcielenie się wydarzyło, cuda się dokonały, podobnie nauczanie, śmierć na krzyżu i odkupienie, a potem zmartwychwstanie i wysłanie do głoszenia Ewangelii. Na pierwszy rzut oka w tym miejscu powinno się zakończyć Dzieje Apostolskie – tymczasem historia Kościoła dopiero zaczyna się rozwijać. Porównując Kościół do starego, nakręcanego budzika, można by powiedzieć, że Jezus „nakręcił” Kościół – skonstruował go, obdarzył Dobrą Nowiną i sakramentami, powiedział: „Idźcie i udzielajcie chrztu, odpuszczajcie grzechy” – i teraz Kościół może już działać o własnych siłach, bo niczego mu nie brakuje. Jednak w Dziejach Apostolskich czytamy, że Pan Jezus każe uczniom nie odchodzić z Jerozolimy, nie wyruszać w świat na misje, ale oczekiwać obietnicy Ojca: „Słyszeliście o niej ode Mnie. Jan chrzcił wodą, ale wy wkrótce zostaniecie ochrzczeni Duchem Świętym” (Dz 1,4b–5). Chrystus nie zapowiada, że wygłosi nowe nauki lub dołoży kolejny sakrament, nie dopowie kilku przypowieści, na które nie starczyło Mu czasu podczas Jego ziemskiego życia. Czego jeszcze brakuje? Ducha Świętego. Mówi: „Poczekajcie, aż zostaniecie ochrzczeni Duchem Świętym. Bo dopiero gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc” (por. Dz 1,8). I chodzi o moc w bardzo różnych odsłonach. Charyzmaty są więc w Kościele od czasu, gdy apostołowie, posłuszni poleceniu Pana Jezusa, na dziewięć dni wyłączyli się z aktywności, czekając na moc Ducha. Gdyby tego nie zrobili, ich nauczanie byłoby nieskuteczne, Kościół nie mógłby się rozwijać i – podobnie jak stary zegarek, którego nakręcona sprężyna działała tylko przez dobę – po jakimś czasie by się zatrzymał.
WSPÓŁISTNIENIE TRADYCJI I CHARYZMATÓW
Chrześcijaństwo to życie nad wielką rzeką mającą swoje źródła w czasach Pana Jezusa i Jego apostołów, a która przepłynęła przez wiele stuleci i dotarła aż do nas. Możemy pić z tej rzeki krystalicznie czystą wodę, świadomi też całej historii – drogi, jaką te wody pokonały. Aby mieć życie w Chrystusie, trzeba sięgać po tę wodę, gdyż nic nie jest w stanie nam jej zastąpić: ani historia, ani żadna teoria, ani teologia. Tak jak człowiek nie przeżyje dnia bez naturalnej wody, tak nasza dusza potrzebuje nadprzyrodzonej wody Ducha Świętego.
Kościół nie istnieje bez charyzmatów. Pytanie – które czasem słyszę – o to, czy dziś Kościół ich potrzebuje, wydaje się więc absurdalne. Sugeruje ono, że mamy jakiś Kościół, który ogólnie daje sobie radę, ale funkcjonowałby jeszcze lepiej, gdyby były w nim charyzmaty; jak gdyby bez nich wszystko było w porządku, a z nimi było jeszcze lepiej, więc może dobrze je dopuścić, by Kościół poprawić, ulepszyć. To nieprawda. Powtórzę: Kościół to współistnienie instytucji i charyzmatów, nie może on bez nich istnieć.
Pisząc „instytucja”, myślę o tym, co jest stałe, niezmienne w Kościele. Takim typowym (choć może dla wielu nieoczywistym) przykładem instytucji jest Pismo Święte. W niezmiennym kształcie – pomijając rzecz jasna kwestię tłumaczenia na języki narodowe – trwa ono od ponad dwóch tysięcy lat, a nawet więcej, jeśli mówimy o Starym Testamencie. Czy oczekujemy, że coś się w nim zmieni? Nie, nawet nie zakładamy, że na przykład nagle zostaną dołożone trzy nowe rozdziały Dziejów Apostolskich albo jakaś nowa księga. Współcześnie wręcz szukamy powrotu do tego, co od początku niezmienne, to zaś realizuje się na przykład w udoskonalaniu tłumaczeń tak, by jeszcze precyzyjniej wyrażały pierwotną myśl autora natchnionego. Słowo Boże, aby było żywe, nie musi się zmieniać. Gdy otworzymy Biblię za dziesięć lub za sto lat, teksty będą te same – ten dar Boży będzie niezmienny. Podobną instytucją, która nie podlega zmianom, jest sakrament chrztu. „Ja ciebie chrzczę w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego” – tymi słowami posługiwali się pierwsi chrześcijanie, o czym czytamy już w księdze Didache pod koniec I wieku, a także u św. Augustyna czy za czasów św. Franciszka, i to samo mówimy też dziś. Słowo Boże, sakramenty czy struktura Kościoła – to wszystko sięga początków chrześcijaństwa, o których czytamy w Piśmie Świętym, stąd jest niezmienne. Trzeba jednak pamiętać, że w Kościele zawsze to, co instytucjonalne, przeplata się z aktualnym działaniem Ducha Świętego.
*
Fragment pochodzi z książki „Duchowa Moc”, która właśnie ukazała się nakładem Wydawnictwa WAM.
Chociaż w Polsce jest wiele kościołów pw. Trójcy Świętej, sanktuarium jest tylko jedno.
Przypominamy treść wywiadu, który pierwotnie opublikowany został w serwisie KAI styczniu br.
Zginęło co najmniej 6 osób, są setki rannych, występują też braki żywności i leków.