Ks. Paweł Roszyński, nowy moderator Ruchu Światło–Życie archidiecezji warmińskiej, o tym, że wiara to nie biznes, jak smakuje wspólnota i rozprzestrzenia się wewnętrzny ogień.
Krzysztof Kozłowski: Na początku trochę zwierzeń. Księdza pierwsze rekolekcje oazowe?
Ks. Paweł Roszyński: Pamiętam je doskonale. Oaza Nowego Życia, pierwszy stopień. Nowe Kawkowo. Na rekolekcjach było ponad 200 osób. Chłopaki spali w szkole na materacach wojskowych. Warunki spartańskie. W łazienkach jedynie umywalki. Prysznic raz na kilka dni w domu rekolekcyjnym. A dziewczyny z naszego turnusu spały w ośrodku. Tak to wyglądało. Ciekawy czas. Wspaniałe wspomnienia. Moim animatorem był wówczas rozpoczynający seminarium Adrian Bienasz. Moderatorem ks. Ryszard Andrukiewicz.
Zapewne Ksiądz nawet nie myślał, że zostanie następcą ks. Andrzeja.
Wówczas nawet o kapłaństwie nie myślałem (śmiech). Ale właśnie na rekolekcjach ujrzałem dobre wzorce kapłaństwa – księdza będącego pośród ludzi. Wiedziało się, że moderatorzy poświęcają swój urlop, by być na rekolekcjach. A jak już byli, to w pełni oddani młodym. Patrzyłem na nich i chociaż nie myślałem o kapłaństwie, to pojawiała się myśl: o właśnie, to są ideały księży. Blisko z młodzieżą, ofiarni... Później kolejne rekolekcje. Formacja we wspólnocie przy parafii...
Dawniej w większości parafii były wspólnoty oazowe. Dziś w nielicznych. Nie wygląda to dobrze.
Na południu Polski sytuacja wygląda bardzo dobrze. U nas, zgadza się, nie najlepiej. Ale przecież nie będziemy się skupiać na statystykach. Wzrost duchowy i formacja to nie biznes, nie słupki i nie wyniki ukazywane w liczbach. Musimy skupić się na przekazie do młodych, że oaza jest czymś atrakcyjnym, pociągającym, dającym prawdziwe szczęście, a nie złudne uniesienia proponowane przez świat. Kiedy jeżdżę na rekolekcje, to widzę, że jeśli już ktoś przyjedzie na nie, to trafi tu i drugi raz, trzeci i czwarty. Bo ci, którzy zasmakują Boga, wiedzą, jakie to szczęście. Najtrudniej jest ich, mówiąc kolokwialnie, złapać.
Tylko dlaczego?
Oni otrzymują wiele propozycji. Cała paleta atrakcji, które nie wymagają wysiłku. Oni często nawet nie budują wzajemnych relacji. Wystarczą konsola, internet. Świat zamknięty w ich pokoju, z którego wirtualnie wychodzą na zewnątrz. Jak do nich dotrzeć? Jak im uświadomić, czym są rekolekcje oazowe i duchowa formacja? Przecież my nie oferujemy wakacji pod palmami, hotelu all inclusive, ciepłego oceanu i raf koralowych. Wręcz odwrotnie, często nie najlepsze warunki, zwykły materac i do tego na większość dnia zabieramy komórki. My gwarantujemy spotkanie z Panem Bogiem i odnalezienie się w grupie ludzi, czyli posmakowanie wspólnoty, która jest spontaniczna, radosna, gdzie nawiązują się przyjaźnie.
Ale, wbrew pozorom, młodzi właśnie tego dziś potrzebują. Relacji z drugim człowiekiem, by ktoś ich wysłuchał, poświęcił im czas.
Dokładnie tak. Oni odczuwają tęsknotę, ale nie wiedzą za czym. Poszukują dobra dla siebie, ale z powodu braku formacji nie potrafią odróżnić dobra od zła. Chyba najtrafniejszy przykład – pragną miłości, a wybierają cielesność. Poszukują, wybierają i nie znajdują, cierpią i znów tęsknią. Zakorzeniają się w świecie, nie spoglądając w stronę Boga i Kościoła, bo to jest przecież śmieszna rzeczywistość. A przecież to oni, poprzez chrzest, są Kościołem, tylko tego często nie wiedzą. Bo im media mówią, że tworzą go księża, zakonnicy, zakonnice, może jeszcze grupa emerytów odmawiających Różaniec. A to oni są Kościołem. I trzeba im o tym przypominać. Bo młodzi są rozsmakowani w ofertach niewymagających wysiłku. A Kościół kojarzy się jednak z wysiłkiem, z wymaganiem od siebie, choćby inni nie wymagali. Wytworzyła się w nas mentalność supermarketowa. Wszystko w jednym miejscu, łatwo i przyjemnie, i tanio. Tymczasem Bóg to prawda o nas samych, często bolesna, i formacja duchowa wymagająca wysiłku. Ale ta prawda wyzwala i czyni szczęśliwym. I z tą informacją trzeba dotrzeć do młodych, odciągnąć od komputerów i konsol.
Został Ksiądz nowym moderatorem Ruchu Światło–Życie. Jakie największe wyzwania stoją przed wspólnotą?
Myślę, że ważnym elementem jest odbudowa wspólnot przy parafiach. Jest wielu kapłanów, którzy pracują z dziećmi i młodzieżą. Chciałbym dać im znać, że jest gotowa formacja i jest ona również atrakcyjna dla nich. Są konspekty, wystarczy wziąć je do ręki i z nich korzystać. Kolejnym wyzwaniem jest właśnie dotarcie do młodych z atrakcyjnym, skutecznym przekazem. Dawniej wystarczyły plakat, ogłoszenie, a młodzi na to reagowali. Dzisiaj to nie działa, to nie bodziec, który zwróci ich uwagę. Kiedyś zarzucało się sieci. Dziś łowi się na wędkę. Trzeba podejść do każdego i rozmawiać, zaprosić. Trzeba być cierpliwym. Kiedy się złowi osobę, ona pojedzie na rekolekcje, posmakuje wspólnoty i relacji z Bogiem, wówczas rozpala się w niej Boży ogień. I tu jest ważna nasza rola, księży i animatorów, bo żeby zapalić innych, trzeba samemu płonąć. Widzę, że jest obecnie taka grupa rozpalonych. Jak to zrobić? Duch Święty już wie (śmiech). Musimy się na Niego otworzyć i dać się Mu pokierować.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.
To doroczna tradycja rzymskich oratoriów, zapoczątkowana przez św. Pawła VI w 1969 r.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).