Przecież są zdolni do takich protestów - przypomina ks. Samir Khalil Samir, jezuita egipskiego pochodzenia.
Jeśli muzułmanie są przeciwni terroryzmowi, do dlaczego nie wychodzą na ulice europejskich miast, dlaczego nie protestują i w ten sposób publicznie nie wyrażą swej dezaprobaty? – pyta w kontekście paryskich zamachów o. Samir Khalil Samir SJ, egipski jezuita i islamolog, pełniący obowiązki rektora Papieskiego Instytutu Studiów Wschodnich.
Przypomina on, że muzułmanie są zdolni do takich protestów. Pokazali to w Egipcie, gdy nie zgadzali się na radykalne poglądy prezydenta Mursiego. Teraz mają oni niezastąpioną rolę w walce z Państwem Islamskim. Trzeba je bowiem zwyciężyć nie tylko militarnie, ale i ideologicznie. Należy pokazać, że nie jest to jedyna możliwa interpretacja islamu. Choć nie da się powiedzieć, że to, co robią terroryści, nie ma z islamem nic wspólnego – podkreśla o. Samir.
„Część muzułmanów, opierając się zarówno na Koranie, jak i pierwotnej tradycji islamu, czyli z czasów samego Mahometa, twierdzi, że islam jest dziś słaby, bo nie dochowuje wierności pierwotnym wzorcom z czasów proroka, to znaczy nie rozszerza w świecie wiary wszystkimi możliwymi środkami. Bo taki był pierwotny islam. Nie jest on podobny na przykład do judaizmu, w którym Żydzi zadowalają się tym, że są narodem wybranym, i wystrzegają się wszelkiego prozelityzmu. Islam w swym zamyśle opiera się na podboju. I to od samego początku. Sam Mahomet poprowadził kilkadziesiąt wojen” – podkreślił o. Samir.
O. Samir zaznaczył, że należy się spodziewać kolejnych ataków na państwa zachodnie, bo Zachód i chrześcijanie to główny historyczny wróg islamistów. Jego zdaniem poważnym utrudnieniem w walce z Państwem Islamskim jest też dwulicowa postawa zamożnych krajów arabskich, takich jak Arabia Saudyjska. Oficjalnie deklaruje ona wrogość względem terrorystów, ale z drugiej strony powszechnie wiadomo, że sama jest jednym ze źródeł finansowania Państwa Islamskiego.
Opisuje swoje „duchowe poszukiwania” w wywiadzie dla„Der Sonntag”.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.