Zamiast życzeń były granaty, huk wystrzałów i krzyki w miejsce kolęd, ogień prawdziwy zamiast zimnych ogni. A jednak to były błogosławione święta.
W drugi dzień świąt 1655 roku jakaś martwota zapanowała wokół Jasnej Góry. Wczorajsza wściekła kanonada skończyła się dla szwedzkich wojsk fatalnie. Owszem, w północnej ścianie klasztoru armaty wybiły trochę dziur, ale jak na kilkugodzinny ogień z użyciem granatów i pocisków zapalających, efekt był mizerny. A najgorsze, że oblegającym pękła półkartauna – ostatnia z dwu prawie trzytonowych dział, zwanych murołomami. Generał Burchard Müller był zrozpaczony. On, wieloletni żołnierz i dowódca, uczestnik morderczej bitwy pod Lützen, bohater spod Lipska i Pragi, czuł, jak pod murami niewielkiej przecież twierdzy zostawia wojenną sławę.
To nie kurnik
Jasna Góra nie należała do wielkich fortec. Była jednak twierdzą nowoczesną, zbudowaną według najnowszych wzorów sztuki fortyfikacyjnej. Budowa ruszyła w 1620 roku na rozkaz króla Zygmunta III Wazy. Kontynuował ją jego syn i następca, Władysław IV Waza. Dzięki nowej twierdzy ochronę zyskał także biegnący tędy szlak komunikacyjny, ona sama zaś weszła w skład systemu fortyfikacji wzdłuż granicy ze Śląskiem.
W 1648 roku obiekt był gotowy. Mówiono o nim Fortalitium Marianum (twierdza maryjna). Klasztor otoczyły wały na planie kwadratu. Dzięki bastionom w narożnikach można było prowadzić ogień z flanki, strzelając z boku, a nawet w plecy szturmującym wały w którymkolwiek miejscu. Generał Müller szybko przekonał się o jakości świeżo ukończonej twierdzy. Już po czterech dniach oblężenia pisał do króla Karola X Gustawa: „Przeto zwróciłem się do Pana Marszałka Polnego Wittenberga do Krakowa o dostarczenie mi paru ciężkich dział i jednego wielkiego moździerza, ponieważ klasztor, położony na dość wysokiej skale, otoczony jest bardzo głęboko wpuszczonym w ziemię i trudnym do zdobycia szturmem, wysokim i mocnym murem z wygodnymi flankami i dobrą artylerią, liczącą wiele małych, nawet 12-funtowych, a kto wie, czy nie większych dział. Na czterech rogach umocniony on jest należycie, według zasad sztuki fortyfikacyjnej zbudowanymi bastionami”.
To nie przelewki
Na temat składu i liczebności, zarówno załogi, jak i atakujących, podaje się od dawna całkowicie sprzeczne informacje. Za czasów PRL potrzebą propagandy było zaniżenie liczby oblegających, więc podawano cyfry dowolne, byle niższe od tysiąca. Z czasem, niektórzy publicyści „odkryli”, że najeźdźców było mniej niż obrońców, a jeśli tam w ogóle byli, to tylko dla towarzystwa. Z kolei ludzie przyzwyczajeni oceniać obronę na podstawie „Potopu” Henryka Sienkiewicza, wyobrażają sobie, że wojsk szwedzkich było trzykrotnie więcej niż w rzeczywistości i miały dwa razy więcej dział, niż faktycznie miały.
Prof. Ryszard Bochenek, znawca wojskowości i autor najlepszej obecnie książki na temat obrony klasztoru „Twierdza Jasna Góra”, rozwiewa wątpliwości. Na podstawie solidnych badań stwierdza, że garnizon Jasnej Góry nie przekraczał trzystu ludzi, wliczając w to również zakonników, którzy znali z młodości rzemiosło wojenne. Trzonem tej grupy była dobrze wyszkolona piechota. Twierdza posiadała 30 dział, a obsługiwali je ludzie znający się na rzeczy.
Liczba oblegających zmieniała się. 10 grudnia 1655 roku pod Jasną Górą było 3200 żołnierzy i to była cyfra maksymalna. Wojsko szwedzkie składało się z zabijaków, otrzaskanych z bronią (nieraz dosłownie) w wojnie trzydziestoletniej. Prawdopodobnie nie było wśród nich rodowitych Szwedów, lecz Niemcy w służbie Karola Gustawa. Zwerbowano ich w okolicach Szczecina i Bremy, należących wówczas do szwedzkich posiadłości. Generał Müller miał w sztabie doświadczonych oficerów, szczególnie pułkownika Almanna de Fossisa, znakomitego inżyniera kierującego pracami oblężniczymi i artyleryjskimi. Gdy poległ, zastąpił go równie zdolny inżynier Fryderyk Getkant. Sposób prowadzenia przez nich ataku inżynieryjno-artyleryjskiego prof. Bochenek ocenia jako wzorowy, zaprzeczając tezie, że oblężenie było prowadzone nieudolnie.
W skład korpusu najeźdźców wchodziły też polskie chorągwie jazdy i nieco piechoty. Przybyli pod Jasną Górę związani przysięgą wierności złożoną królowi Szwecji.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.