Można tu zapalić świeczkę, można też zapalić skręta. W kościele można klęknąć do modlitwy lub rozłożyć się w wygodnym fotelu z drinkiem w ręku. W prezbiterium przyjąć Komunię św. lub słodkim ciastkiem zagryźć resztkę wrażliwości. Witamy w Maastricht, najbardziej konserwatywnym mieście Holandii.
Jesteśmy tu pierwszy raz i kolejne zjazdy z autostrady wybieramy wyłącznie intuicyjnie. Nie wiem, jak to się stało, ale po kilku skrzyżowaniach i zupełnie przypadkowym wyborze kierunków podjeżdżamy pod właściwy hotel. Można przecież pogubić się w dziesiątkach możliwości manewru, które daje nieznane miasto.
W Holandii ważniejszym pytaniem jest, jak trafić dobrze, mając do wyboru tak wiele równouprawnionych sposobów na życie. Jak być chrześcijaninem w kraju przerobionych na dyskoteki i knajpy kościołów?
Kołyska Europy
Jest późne popołudnie, na rynku właśnie zaczyna się koncert. Lokalna gwiazda estrady obchodzi swój jubileusz kariery. Do późnej nocy Maastricht będzie bawić się przy muzyce ulubionej piosenkarki. Kochają ją także dlatego, że śpiewa w tutejszej gwarze. – Właściwie to taką gwarą mówią po drugiej stronie rzeki, ale w tej części miasta już nie – tłumaczy mi jeden z Holendrów podział na dwie strony rzeki Maas. Piękne uliczki starego Maastricht stają się po zmroku bajeczne, gdy dyskretne oświetlenie latarni daje żółty odblask gustownym kamienicom. Założony jeszcze przez Rzymian gród na każdym kroku daje świadectwo swojej wiekowości. Typowo europejskie miasto nie przestaje przypatrywać się historii i jej współtworzyć. Tutaj przecież podpisano traktat, który w 1991 r. utworzył Unię Europejską.
Na placu niemieckiego poety Heinricha von Veldeke zabawa, choć nieco inna. Tymczasowe wesołe miasteczko tylko dziś jeszcze dostarcza rozrywki spragnionym wrażeń. Tak kończą się obchody dni św. Serwacego, pierwszego biskupa i patrona Maastricht. W tle kolorowych świateł i krzyczących z radości gardeł widać czarne kontury dwóch kościołów. Jeden protestancki, drugi katolicki – to bazylika z relikwiami patrona miasta. Między nimi wąska uliczka, tzw. Het Vagevuur, czyli Czyściec. Von Veldeke, gdy pisał legendę o świętym, zapewne nie przypuszczał, że główne uroczystości z nim związane będą kiedyś odbywały się wprawdzie w pobliżu jego szczątków, ale jednak z pominięciem tego, w co wierzył i z czym do Maastricht przybył. Uczestnicy zabawy pewnie nawet nie wiedzą, że kilka metrów dalej spoczywa patron ich zabawy.
Maastricht czuwa
Czymś innym zupełnie częstuje nas Maastricht nieco dalej. W bazylice Onze Lieve Vrouw w kaplicy przy wejściu ciągle ktoś zapala świecę przed figurą Sterre der Zee (Gwiazdy Morza). Ludzie w średniowieczu wierzyli, że modlitwa przed nią chroniła marynarzy przed tragedią na morzu. Jest wieczór, jednak nie brak przechodniów i pielgrzymów, którzy przychodzą tu i zatrzymują się na chwilę w ciszy. Jedni z przyzwyczajenia, drudzy dla zaspokojenia potrzeb estetycznych. – Ja nie mam żadnych motywów religijnych, przychodząc tutaj. Jest to po prostu ładne miejsce, lubię sobie zapalić świeczkę i pobyć przez chwilę w tak starym miejscu – mówi Laura, 20-letnia dziewczyna. Są jednak i tacy, którzy chcą pomodlić się właśnie w tym kościele, bo wierzą, że tutaj bardziej się ich wysłuchuje. – Zawsze jak tu przychodzimy, czujemy, że nasze modlitwy są wysłuchane – mówią Hans i Harietta. – Maryja jest wszędzie, ale tu szczególnie – dodają. Maria ma ok. 35 lat, mieszka pod Amsterdamem, ale często przyjeżdża do Maastricht do bazyliki z figurą Gwiazdy Morza. – Kiedyś przyprowadziła mnie tu moja przyjaciółka. Później ona umarła. To jest ważne dla mnie miejsce, czuję tutaj duży pokój w sercu – mówi.
W środku bazyliki właśnie skończyły się nieszpory niedzielne. Kilkanaście osób składa brewiarze i jeszcze chwilę modli się przed tabernakulum. – Jestem pierwszy raz na tych nieszporach, bo należę do innej parafii – mówi 40-letni Peter. – Ale podoba mi się tutaj i chyba będę tu wracał – dodaje.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.