Byle nie po chrześcijańsku. To chyba jakaś alergia.
Dwudziesty dzień listopada. Jesień wkroczyła w swoją najbardziej ponurą fazę. Cóż, cytując Panią Klasyk, „sorry, taki mamy klimat”, nic z tym nie zrobimy. Obiecują i obiecują nam to globalne ocieplenie, a tu nawet lokalnego nie ma. Ziąb jak za cara. Pozostaje unikać wychodzenia „na dwór” (albo jak wolą Krakusy – „na pole”), jak najmniej siadać za kierownicą (wiadomo, najpierw skrobanie) i siedzieć w ciepłym domu myśli grzejąc ciepłem serca. Bo tym, co dzieje się w polityce lepiej nie. To zdecydowanie zła, nieekologiczna energia. Nawet jeśli czegoś nie spali, to na pewno podtruje. Ech, chciałoby się powiedzieć, że powoli stajemy się republiką bananową, ale chyba nie: my już bananową republiką się staliśmy. Tylko to ocieplenie klimatu się spóźnia i bananów na drzewach jeszcze nie widać.
No właśnie, a propos ocieplenia klimatu i szerzej, ochrony przyrody. Usłyszałem ostatnio, że winni obecnej sytuacji są... chrześcijanie. Czemu? Bo w Biblii, w opowieści o stworzeniu świata, napisano „czyńcie sobie ziemię poddaną”. No i dlatego chrześcijanie uznali, że mogą ziemię dewastować. Przyznaję, zaskoczyła mnie ta teza. Oj, nie dlatego, że ktoś wyłączył tu z odpowiedzialności za ten stan rzeczy Żydów, też przecież odwołujących się w swojej wierze do Księgi Rodzaju. Chodzi o to, że między wykorzystywaniem możliwości, jakie daje ziemia, a bezmyślnym niszczeniem jej jest jednak ogromna różnica. Wyjaśnienie znajdujemy zresztą już w drugiej opowieści o stworzeniu człowieka, gdzie ma on Eden „uprawiać i doglądać”.
Chrześcijanie przez wieki bardzo rozsądnie szafowali zasobami ziemi, czego przykładem jest działalność benedyktynów czy zwłaszcza cystersów. I do dziś chciwość, która dziś leży u podstaw lekkomyślności wobec potrzeby ochrony wspólnego dobra, jakim niewątpliwie jest środowisko przyrodnicze, jest uważana przez katolików za jeden z grzechów głównych. Nieszczęście przyszło wraz z erą przemysłową. Czyli? XVIII wiek, Anglia. Zwróćmy uwagę, że to czas, w którym do głosu coraz mocniej dochodzi... ateizm. Widać to w rewolucyjnej, programowo ateistycznej Francji, która szybko weszła na ścieżkę industrializacji. Widać to też później w przyrodniczo ekstrawaganckich pomysłach ateistycznego Związku Radzieckiego. Nie twierdzę oczywiście, że to ateizm odpowiada za nadmierną eksploatację świata przyrody, ale nie sposób nie zauważyć, że także ci, którzy Boga odrzucali albo Nim się nie przejmowali, mieli i mają w bezmyślnym niszczeniu zasobów przyrodniczych spory udział. Obarczanie winą za obecny stan chrześcijan jest po prostu niesprawiedliwe. Ale, myślę, że jest w tym coś więcej niż atak na wyznawców Chrystusa. To kamyczek mający pomóc zbudować „nowego człowieka”. Człowieka, który nie tylko nie będzie już wierzył w Chrystusa, ale także odrzuci cały system wartości, jaki chrześcijaństwo ze sobą niesie. Bo, nie da się ukryć, przez całe dziesięciolecia nawet najbardziej zagorzali przeciwnicy chrześcijaństwa, całkiem sporo z jego systemu wartości czerpali. A teraz plan widać jest taki, żeby z tym raz na zawsze skończyć.
Jednym z elementów owej nowej konstrukcji jest pozbawienie człowieka jego kluczowego miejsca w świecie przyrody. Człowiek wcale nie jest koroną stworzenia – głosi się. Człowiek jest tylko jednym z elementów świata przyrodniczego, wcale nie najważniejszym. W praktyce to „nie najważniejszy” oznacza „zupełnie nieistotny”. Ważniejsze są nie tylko wilki, dziki czy niedźwiedzie, ale nawet żaby. Ba, nawet drzewa i trawa są od niego cenniejsze.
Śmieję się. No bo w tym detronizowaniu człowieka ideolodzy „nowego świata” często powołują się na naukę, zwłaszcza szeroko rozumianą biologię. Mają rację, że bez roślin człowiek nie mógłby żyć (podobnie jak inne zwierzęta). Mają rację, że ziemski ekosystem potrzebuje grzybów i innych, maleńkich organizmów, bez których ta maszyneria by nie działała. Ale nie da się ukryć, że to właśnie człowiek, którego ewolucja poszła w kierunku rozwoju mózgu (i zdolności intelektualnych) osiągnął największy ewolucyjny sukces. Nie tylko mocno się rozmnożył, ale potrafi dziś zasiedlać wiele różnych środowisk, w których nie dają rady egzystować organizmy nie mające do tego specjalnych przystosowań. Daje radę i w gorących okolicach równika i za mroźnym kołem polarnym. Ba, wyposażony w inteligencję człowiek podejmuje nawet kroki, by opanować świat pozaziemski. Rozwój mózgu okazał się strzałem w dziesiątkę w możliwościach przystosowania się do różnych warunków. Z punktu widzenia biologii, rozumienia ewolucji, człowiek naprawdę jest istotą wyjątkową. Twierdzenie, że tak nie jest to tylko ideologia, niechętna wobec wszystkiego co chrześcijańskie. Nawet jeśli znajduje potwierdzenie w naukach przyrodniczych.
Cóż, taki mamy klimat, prawda? Ale nie ma się czym zbytnio martwić. Wybierając Chrystusa wybraliśmy mądrze nie tylko z racji oczekiwanego zbawienia. Sensowniejsze jest także nasze widzenie świata, żyjącego w nim człowieka. I ludzkiej, niespójnej natury, też.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Synodalność to podstawowy wymiar Kościoła, dany do kultywowania i rozwijania stylu życia.