Można tu zapalić świeczkę, można też zapalić skręta. W kościele można klęknąć do modlitwy lub rozłożyć się w wygodnym fotelu z drinkiem w ręku. W prezbiterium przyjąć Komunię św. lub słodkim ciastkiem zagryźć resztkę wrażliwości. Witamy w Maastricht, najbardziej konserwatywnym mieście Holandii.
Zapal świeczkę
Blisko bazyliki, przy jednej z głównych ulic, młodzi ludzie stoją przed sklepem z legalnymi narkotykami. Wchodzimy do środka. Widać, że od czasu legalizacji tego typu przedsiębiorstw przemysł narkotykowy ma się coraz lepiej. – Szukają panowie czegoś szczególnego? – sprzedawca widzi nasze zainteresowanie, ale nie rozumie, dlaczego niczego nie kupujemy. Przy wyjściu jeszcze udaje nam się zrobić zdjęcie jednego z produktów: na opakowaniu karykatura odurzonego Jana Pawła II ze skrętem w ustach ma zachęcać chyba tych bardziej religijnych. Gdzie się podziała tolerancja?!
Prawdopodobnie ci młodzi sprzed sklepu z grzybkami nie zapalają świeczki pod figurą Sterre der Zee. Zapalają regularnie co innego. Zupełnie legalnie. Zapewne wiele racji ma Wim, kiedy mówi o skostniałym i ospałym duchowieństwie. Obojętność religijna nie zaskakuje, jeśli pasterze są trochę jak woskowe figury. Zeświecczenie społeczeństwa jest jednak wynikiem wielu czynników, być może procesem koniecznym dla oczyszczenia i nowego narodzenia.
Ks. Alfons Kurris jest rektorem bazyliki Onze Lieve Vrouw. W jego mieszkaniu stoi fortepian, na półkach mnóstwo ksiąg z nutami. Mocno angażuje się w diecezji w pielęgnację śpiewu gregoriańskiego. Wygląda trochę jak wybitny kompozytor z obrazka. – Ludzie potrzebują Kościoła, ale najczęściej dla swojego komfortu – tłumaczy przyczynę kryzysu wiary. – Przychodzą prosić o coś, ale nie ma dialogu. Bóg ma być tylko dla osobistych potrzeb – dodaje. Winą obarcza przede wszystkim rewolucję kulturalną, która przyszła z Amsterdamu w drugiej połowie poprzedniego stulecia. – Cała Europa została dotknięta sekularyzacją i to jest także niebezpieczeństwo dla Polski – mówi z przekonaniem. A mnie się wydaje, że jednak przesadza. Bo chociaż nie jest nam obca obojętność i zeświecczenie, to one chyba trochę się już Europie przejadły. Przynajmniej w tak radykalnym wydaniu.
Torcik na ołtarzu
Blisko centrum można zamówić sobie pokój hotelowy w gotyckim kościele. Kruisherenhotel przyciąga wielu spragnionych wypoczynku w swoistym wehikule czasu. Wejście do dawnej świątyni wygląda jak drzwi statku kosmicznego. W środku: recepcja, winda, gustowne fotele i restauracja z pubem. Na piętrach luksusowe pokoje za kilkaset euro. Gotyckie łuki i witraże górują nad nowoczesnym wnętrzem. Kilkaset metrów dalej wchodzimy do kościoła podominikańskiego z XIII w. Przy wejściu witają poradniki seksualne, porady wróżek i nowe powieści kryminalne. Na piętrach półki uginają się od tysięcy pozycji z każdej dziedziny: od naukowych pozycji, prozy i poezji, po zasady tarota i poradniki o magii oraz instruktaż Kamasutry. Na dole, w dawnym prezbiterium, w miejscu, gdzie kiedyś stał ołtarz, klienci piją kawę i jedzą deser na stole w kształcie krzyża. – Ta księgarnia jest tu od pół roku i ja się z tego cieszę, bo wcześniej był tu parking dla rowerów – mówi pani z informacji. Pytam, co sądzi o stole w kształcie krzyża w miejscu dawnego ołtarza. – No przecież to jest ciągle kościół – mówi z przekonaniem.
– Kościół zaakceptował takie wykorzystanie świątyń, bo to jedyny sposób na ich utrzymanie, jeśli nikt nie chodzi na nabożeństwa – mówi Wim. – Nie można walczyć z tym przerabianiem kościołów, nie sposób, żeby to zmienić – dodaje ks. Kurris. Rektor bazyliki jest przekonany, że niewiele można zrobić dla ożywienia wiary poza spotkaniami z ludźmi, np. przy okazji koncertów. – Nie można wszystkiego mierzyć w liczbach, liczy się jakość wiary – twierdzi. – Jest coraz więcej grup odnowy, to się odradza. Musimy otworzyć się na łaskę Bożą, nie możemy być pesymistami – dodaje.
Przy kościele-księgarni mała restauracja nie narzeka na brak klientów. Nagle słyszę z głośników śpiew: „Jezus jest moją miłością, On mnie kocha, kocha też ciebie”. Czyżby knajpa postarała się maksymalnie o „klimat”? – Piosenka religijna? Gdzie? – rzuca niechętnie kelnerka. – No, u was – mówię. – Aaa, to… po prostu podoba mi się ta piosenka, i tyle – rozwiewa moje nadzieje. Kościół w Holandii nie umarł. Ale nie bardzo jeszcze wie, jak żyć w hipermarkecie wartości i możliwości. Albo wydaje mu się, że wystarczy leżeć na półce jako jeden z towarów. Może ktoś to kupi…
Hotel w dawnej świątyni jest skonstruowany w taki sposób, że w każdej chwili można go rozebrać, bez szkody dla starych murów. Całe szczęście, że Kościół to nie tylko sprawa ludzka. Trzeba wierzyć, że Holandia czeka na swój deszcz.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.