Komańcza: Uwięziony pasterz

O pobycie kard. Stefana Wyszyńskiego w Komańczy opowiada nazaretanka s. Stanisława Niemeczek. Tekst pochodzi z książki "Wspomnienia o Stefanie kardynale Wyszyńskim" wydanej nakładem wydawnictwa m.

Szczególną wdzięczność przechowywał w sercu dla rodziców. Pamiętam nieco treść listu do rodzonego ojca z racji 80-tej rocznicy jego urodzin, przepisywanego na maszynie, by ojciec sam mógł go odczytać.

Ze wzruszeniem i wdzięcznością dziękował w nim Ksiądz Prymas za przykład życia, za świadectwo żywej wiary, za czystość obyczajów i czystą krew. Za wzór modlitwy i trud ofiarnej pracy. Za zrozumienie jego kapłańskiego powołania i za ofiarne „tak" na kapłaństwo syna. List kończył się słowami pełnymi błogosławieństwa: „Synu Twego OJCA, Ojcze Twego Syna i mój duchowy Synu".

Przyzwyczailiśmy się wszyscy widzieć w Księdzu Prymasie wybitnego męża stanu, wielkiego Prymasa Tysiąclecia, niezłomnego Księcia Kościoła. Komańcza odsłoniła go nam w jego zwyczajności, w kontaktach ludzkich, w których był tak bardzo przyjacielski i bliski. Np. umiał zachodzić do ogrodu i oglądać plony pracy sióstr. W czasie sianokosów i żniw zachodził do koszących i niósł błogosławieństwo. Na zakończenie robót polnych stanął przy ognisku i jadł z siostrami pieczone ziemniaki. Może to są szczegóły, ale mówią wiele o człowieku i o jego wielkości na co dzień. Na kapuścianym liściu potrafił też przynieść kilka upieczonych ziemniaków dla siostry, która usługiwała mu w refektarzu, a nie mogła być przy ognisku. Siostrze infirmerce w czasie spaceru zbierał dziurawiec, centurię i inne zioła. Siostrom z pralni przesyłał owoce—ku pokrzepieniu, a chorym coś ze słodyczy i życzenia zdrowia. Siostrze, która sporządzała kopie niektórych jego listów, sam przygotowywał papier i stawiał kwiaty na stoliczku, żeby jej było miło przy przepisywaniu. Był to gest, na który nawet my kobiety nie zawsze umiemy się zdobyć — w stosunku do drugiego człowieka. Doniczkowe kwiaty, otrzymane w darze, wynosił na deszcz i pielęgnował. Czasem przywoływał którąś z nas, żeby pokazać szczególnie piękny zachód słońca, rozwijający się pąk ulubionych kaktusów lub też podpatrzone i na werandzie dokarmiane ptaki.

Ustronie nasze, chociaż praktycznie izolowało Księdza Prymasa od jego biskupich stolic i katedr, do których tęsknił całą duszą, umożliwiało jednak szerszy niż dotąd kontakt z księżmi biskupami i kapłanami, a przez nich z Kościołem w Polsce i za granicą. Niektórzy ówcześni księża biskupi niejeden raz odwiedzali Księdza Prymasa. Można by wymienić wiele nazwisk takich jak: bp Michał Klepacz, bp Zygmunt Choromański, bp Franciszek Barda i bp Wojciech Tomaka, bp Wilczyński z Olsztyna i bp Jop - wówczas Krakowa, bp Bensch z Gorzowa, bp Pawłowski, bp Korszyński z Włocławka i bp Antoni Baraniak - po uwolnieniu z więzienia. Przyjeżdżali również przyjaciele: ks. Władysław Padacz — kapelan, ks. Hieronim Goździewicz — sekretarz, ks. dyrektor Bronisław Dąbrowski, ks. prałat Kulczycki z Krakowa.
Te kontakty przynosiły dodatkową pracę. Ksiądz Prymas pisał nieraz dziesiątki listów dziennie. Z cichej Komańczy kierował bowiem nadal Kościołem w Polsce. Tam też dzień po dniu składał Bogu ofiarę swego odosobnienia, jako okup za Kościół, który był jego życiem, za Ojczyznę i za świat. Kiedyś, gdy któraś z nas zastała go zamyślonego przy oknie i zapytała:
— Czemu Ojciec taki smutny?
— Siostro — odpowiedział — tyle pracy w Kościele. Powinienem być na ambonie, w konfesjonale, a ja tutaj?!

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | » | »»

Reklama

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama