Zabili mi kolegę

Po śmierci Marka, kolegi, nie mogłem zasnąć. Przymykałem oczy i na ekranie wyobraźni błyskał mi nóż. Potem dowiedziałem się, że to była siekiera. Nie mogłem spać. Próbowałem poczuć to, co mógł czuć Marek, kolega, w momencie spotkania z drugą stroną życia, ze śmiercią. Marzec 2011, Tunezja, Tunis.

Reklama

W katedrze

Liturgia pogrzebowa odbyła się w języku francuskim, arabskim i polskim. Dzięki uprzejmości małżonki ambasadora Polski, pani Joanny Olendzkiej, modlitwy nabrały charakteru bardzo osobistego. W darach młodzież przyniosła trzy zeszyty, w których były rysunki małych dzieci ze szkoły salezjańskiej, w której pracował ks. Marek. Rysunki pełne treści, smutku, napisów kochamy cię, rysunki pełne pokoju. Na koniec Mszy Świętej jeden z kapłanów odśpiewał w języku arabskim Modlitwę Opuszczonego błogosławionego Karola de Foucauld.

Przed błogosławieństwem proboszcz katedry odczytał list kondolencyjny w języku francuskim nadesłany z Watykanu. W imieniu Ojca Świętego Benedykta XVI wyrazy współczucia składał sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej, kard. Tarcisio Bertone, salezjanin.

Ksiądz Roman Wortolec, dyrektor Salezjańskiego Ośrodka Misyjnego w Warszawie, pożegnał ks. Marka pieśnią, którą dobrze znamy z polskich pogrzebów: „Przybądźcie z nieba na głos naszych modlitw, mieszkańcy chwały wszyscy święci Boży. Z obłoków jasnych zejdźcie aniołowie, z rzeszą zbawionych spieszcie na spotkanie”. Podczas wynoszenia trumny z katedry wspólnota polska śpiewała pieśń Czarna Madonna.

Zaraz po Mszy Świętej, Tata i Siostra ks. Marka przyjmowali kondolencje. Ze łzami w oczach podchodzili ambasadorowie, nauczyciele i rodzice dzieci ze szkoły salezjańskiej z Manouby; kobiety muzułmańskie w chustach; księża katoliccy i siostry zakonne; przyjaciele i znajomi Marka, Chrześcijanie i Muzułmanie.

Przed katedrą

Wyszedłem przed katedrę. Chciałem zobaczyć ulice Tunisu i ludzi, którzy mówią tym samym językiem, co zabójca ks. Marka. Na placu wolności nie było spokojnie. Niebiesko od policji, zielono od wojska. Ludzie poubierani na czarno. Po lewej stronie schodów do katedry panowie w garniturach. Po prawej Arab z zasłoniętą czarnym szalikiem twarzą. Stał tam do końca uroczystości pogrzebowych.

***

Nagle podszedł do mnie mężczyzna z wąsem w jasnoszarym garniturze. Kim pan jest? Ten aparat, kamera, po co pan to robi? Dziennikarze? A skąd, a po co, a kto o tym wie? Bardzo delikatny, ale stanowczy, pewny siebie, dobrze wykonywał swoją pracę. Jestem z Polski, kolega ks. Marka, salezjanin, robimy dokumentację. W porządku.

Chciałem zrobić trochę ujęć przed katedrą. Wojsko, policja, tłum ludzi, napięte tunezyjskie twarze. Pytam policję, czy mogę. Tak, bardzo proszę, parę minut. Wiemy kim pan jest, będziemy pana ochraniać. Tak właśnie mówili do mnie: proszę pana. Zresztą większość Tunezyjczyków, kiedy wspominała Marka mówiła: pan Marek, monsieur Marek.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7