Po śmierci Marka, kolegi, nie mogłem zasnąć. Przymykałem oczy i na ekranie wyobraźni błyskał mi nóż. Potem dowiedziałem się, że to była siekiera. Nie mogłem spać. Próbowałem poczuć to, co mógł czuć Marek, kolega, w momencie spotkania z drugą stroną życia, ze śmiercią. Marzec 2011, Tunezja, Tunis.
Zabójca
Chciałbym zapytać zabójcę Marka, kiedy dopadła go ta pokusa. Żeby zabić, zatuszować i żyć dalej. Czy ta myśl chodziła za nim, goniła, dusiła, spętała sznurem aż dopadła? Ile razy wygrał z pokusą zanim przegrał ten jeden, jedyny raz? Ile razy zwyciężył? Zapytałbym go, czy czuje skruchę, czy w sercu zagruzowanym nie leży gdzieś samotnie to uczucie żalu? Czy czuje się Judaszem? Chciałbym z zabójcą zostać sam na sam. I patrząc mu prosto w oczy zapytać się, kiedy ta myśl zapukała po raz pierwszy do jego drzwi. I czy ją od razu wpuścił, nakarmił, przechował, poczekał aż otrzeźwieje, nabierze siły i stanie się jego kompanem. Myśl, która musnęła uczucia, nakręciła emocje i wyzwoliła czyny. Chciałbym go zapytać Marka, co czuje zabójca, gdy wie, że ojciec ofiary odbiera telefon dziesięć metrów od niego.
***
Kim jest zabójca? To pracownik szkoły salezjańskiej, stolarz. Z relacji świadków wynika, że w ostatnich miesiącach nie pracował zbyt dobrze. Zaniedbywał swoje obowiązki. Neji, przyjaciel ks. Marka powiedział nam, że stolarz już od miesięcy był w konflikcie z polskim salezjaninem. To właśnie ks. Marek wypłacał pensje pracownikom i kupował sprzęty do szkoły. Stolarz Chokri Ben Mustapha Bel-Sadek El-Mestiri nie miał za co oddać pieniędzy, które pożyczył od ks. Marka. Dlatego go zabił. W czasie wizji lokalnej morderca opowiedział ze szczegółami o dniu, w którym zabił człowieka.
Ciało
Dzisiaj jedziemy zobaczyć ciało. Posiekaną twarz Marka. Potem specjaliści zalutują trumnę i tak już zostanie do końca świata. Dziś jest 28 lutego 2011 roku. Tata zobaczy swojego syna w kołysce śmierci. 33 lata temu mały człowiek płakał, krzyczał, chciał dorosnąć. Teraz, po jednej trzeciej wieku, ten sam mały człowiek leży w trumnie wyścielonej białym płótnem.
W klinice, w której przetrzymywano ciało Marka, spotkaliśmy chrześcijankę. Dużo nam pomogła. Klinika św. Augustyna, niegdyś należąca do Kościoła katolickiego, teraz wydzierżawiona Tunezyjczykowi, nie zmieniła nazwy. Za niebieskimi jak baseny Tunisu drzwiami, w zimnym pomieszczeniu przypominającym garaż, po lewej stronie w srebrnej lodówce leży Marek. Pracownicy firmy pogrzebowej ułożyli zimne ciało Marka w ciemnobrązowej trumnie.
Odpowiedzialni z kliniki wyjęli Marka i pokazali go nam. Tata ukląkł. Zobaczył i wyszedł. Potem wrócił. Siostra płakała. Kiedy pracownicy firmy pogrzebowej chcieli nakleić na wierzchu napis z imieniem i nazwiskiem ks. Marka, Tata wyjął chusteczkę i wytarł dokładnie wieczko trumny. Włożył do trumny obrazek prymicyjny pierworodnego syna kapłana.
Dzisiaj widzieliśmy ciało.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).