W mieście Gulu, na północy Ugandy, siostra Rosemary Nyirumbe ze Zgromadzenia Najświętszego Serca Jezusa pomaga dziewczętom i kobietom, które w czasie trwającej tam ponad dwie dekady rebelii Bożej Armii Oporu, padły ofiarami rebeliantów.
Dzięki siostrze młode dziewczęta odzyskały nadzieję i nauczyły się „zszywać swoje życie na nowo”. Tak też nazywa się fundacja założona przez siostrę: Sewing Hope, czyli szyjąc nadzieję.
Pochodząca z Gulu zakonnica została w 2014 r. ogłoszona przez „The Times” jedną ze stu najbardziej wpływowych osób świata – za pomoc dziewczętom – ofiarom rebelii, jaka wtedy targała północą Ugandy. Ona sama podkreśla, że to co robi zawdzięcza Bogu, modlitwie i współsiostrom.
Mówiąc o swojej misji w ramach zgromadzenia, które zostało założone w 1954 r. na terenie dzisiejszego Sudanu Południowego, wskazuje, że mierzenie się z trudnościami wpisane jest w historię Zgromadzenia Najświętszego Serca Jezusa od samego początku.
Zaledwie dziesięć lat później wspólnota sióstr wskutek eskalacji konfliktu w Sudanie, podjęła trudną decyzję o ucieczce do Ugandy, zabierając ze sobą osoby, którymi się opiekowały, głównie kobiety i dzieci. To przez świadectwo tych pierwszych sióstr rodziło się powołanie kilkunastoletniej wówczas Rosemary
„Słuchałam sióstr, które opiekowały się dziećmi, i pomyślałam, że to dobre miejsce dla mnie, bo kocham dzieci i opiekowałam się dziećmi mojej siostry” – wspomina.
W rozmowie często wyraża przekonanie, że Bóg powołuje człowieka „do tego, co wie, że potrafimy zrobić”.
W czasie, gdy w Ugandzie trwała rebelia Bożej Armii Oporu (1986 - 2009), s. Rosemary wraz ze współsiostrą zaczęła opiekować się młodymi kobietami, które zostały porwane i wykorzystane przez rebeliantów, również zmuszone do zabijania, a następnie odrzucone przez własne społeczności.
„Ludzie się ich bali, bo na rękach wielu z nich była krew ich bliskich” – wspomina siostra.
Na początku swej drogi pomagała włoskiemu misjonarzowi, doktorowi Giuseppe Ambrossoliemu w szpitalu w Kalongo na północy Ugandy, którego beatyfikacja miała tam też miejsce w listopadzie 2022 r.
Ugandan Catholics Online
Beatification of Venerable Fr. Dr. Joseph Ambrosoli - Kalongo Catholic Church
„Bardzo wiele mnie nauczył. To on rozpoznał we mnie ten potencjał, którym dziś mogę dzielić się z innymi. Mówił mi: Nie poddawaj się. Masz dobre oczy. Będziesz zdolna pomagać ludziom, gdy nauczysz się tego, co ci przekazuję. Pewnego dnia będziesz bardzo potrzebna” – wspomina.
Doktor Ambrosoli we wspomnieniu s. RosemaryPotem już sama prowadziła centrum zdrowia, kilkaset kilometrów dalej, w miejscowości Moyo. Choć sama nie jest krawcową, mówi, że to właśnie „zszywanie ludzi” stało się początkiem misji jaką zaczęła prowadzić dla dziewcząt i kobiet „szycia nadziei” poprzez nauczanie ich zawodu krawcowych.
Na co dzień mieszka w domu zgromadzenia w Gulu, gdzie siostry prowadzą ośrodek św. Moniki. W grudniu 2024 rozpoczęła projekt w Sudanie Południowym, skierowany do wewnętrznych uchodźców oraz dzieci żyjących na ulicach.
O wierze świadczy prostym życiem. „Obecność wystarcza, by wiedzieli, że jestem z nimi, ponieważ wierzę w Boga. Głoszę Go moją obecnością. Aby towarzyszyć komuś dzień i noc, siedem dni w tygodniu, trzeba mieć Boga w sercu” - mówi z uśmiechem.
Tyle osób spotkałam przez te lata - wspominała podczas naszego spotkania w Gulu. - Tak wiele nieszczęść, tyle traumy. Czy dziś widzę zmiany? Tak, widzę. Jak ten szesnastolatek, którego właśnie poznałeś. Dziś całkowicie odmieniony. Przyjechał tu ze mną ze sierocińca w Moyo. Nawet nie mógł skończyć szkoły. Powiedział: „Siostro zrobię kurs prawa jazdy”. OK. Jego życie było całkowicie zaburzone. Rebelianci uprowadzili go z Adjumani. Dziś idzie naprzód, krok po kroku. Jest lepiej. Była też Suzanne. Na pierwszej linii ognia w czasach rebelii. Nawet musiała zabić siostrę. Straumatyzowana przez lata. A teraz… Całkowicie zmieniona. Pisze do mnie, dzwoni. Każdy inaczej przeżywa to, co mu się przytrafiło. Jedni wychodzą z traumy. Inni potrzebują wiele czasu
Wojny na północy Ugandy już nie ma. Zakończyła się w 2009 r. Jednak rany wojny wciąż pozostają. I siostra Rosemary pomaga do dziś dziewczętom w potrzebie.
- Są bardzo delikatne. Łatwo je skrzywdzić. Mieszkały, dorastały w obozach dla wewnętrznych uchodźców. Ich problemem jest brak edukacji. Wiele nie ukończyło szkół. Analfabetyzm dotyka tu wielu. Zdecydowałam więc bardziej angażować się w ich naukę. Pomagać wychodzić z analfabetyzmu. To bardzo ważne, aby tym dziewczętom dać umiejętności. By uwierzyły w siebie, mogły się uczyć, pracować. Większość z nich to sieroty albo dzieci pochodzące z biednych rodzin. I gdy mówię, że „szyjemy nadzieję”, chodzi o to, aby one mogły osiągnąć cel własnymi rękami. Aby umiały przejść ponad swoją słabością, podatnością na zranienie lub bycie wykorzystaną. To jak wydobywać skarb. Ale musisz im mówić, że potrafią. Przekonać je, aby nabrały pewności, że są zdolne.
Zostanie on przedstawiony przez kardynała Víctora Manuela Fernándeza.
Dziś pielgrzymi wysłuchali papieskiej katechezy podczas audiencji z nauczycieli i wychowawcami.
Na Placu św. Piotra spotkają się dwa różne włoskie krajobrazy.