publikacja 04.10.2025 08:00
To po co na stronce w internecie ta zielona nowomowa? Bo tak trzeba?
To było mniej więcej rok temu. Na – według prognoz pogodny -jesienny dzień przypadło szwendanie. Niestety dość daleko, a tu w tym samym dniu urodziny brata. Szwendania przeciętnie raz na dwa tygodnie, urodziny brata raz na rok. Wybór oczywisty. Koleżanka podpowiedziała mi, że jeśli mam ochotę pospacerować parę godzin w jesiennym słoneczku, to bliżej i krócej będzie z inną grupą. Zerkam do internetu, żeby sprawdzić godzinę i miejsce zbiórki. I co nieco o grupie. Włos mi się na głowie jeży. Antropocen, zielona transformacja. Potok słów zielonej nowomowy. Może lepiej nie iść? Jeszcze mi mózg wypiorą na zielono i zamiast iść na urodziny, przykleję się do asfaltu. Ruszam jednak. Ludzi dużo. Co jakiś czas grupa przystaje karnie i słucha historyka z przyrodnikiem na zmianę. Trasę znam z grubsza, ale sporo szczegółów jest dla mnie nowych. Nigdy nie przypuszczałam, że mały staw, nad który czasem chodziliśmy z dzieckiem, służył niegdyś jako łaźnia dla górników z pobliskiej kopalni, a niewielka na oko dolinka mieściła aż dwa zakłady pracy. Nie wiedziałam też, że ciek wodny daleko w dole ma jakąś nazwę.
Słucham przyrodnika. Będzie nowomowa? O dziwo nie. Trochę o roślinności inwazyjnej. Zwrócenie uwagi na to, że wkoło, choć to listopad, sporo zieleni – trawy i inne zielska. Wniosek -chyba nam się jednak trochę ociepla. Schodzimy schodkami w dół do groty zbudowanej dawno temu na wzór tej z Lourdes. Dowiadujemy się, że w pobliżu rośnie drzewo bardzo cenne przyrodniczo – pozostałość parku. A przy okazji o lipach – jak odróżnić te, które same zasiały się w lesie wśród innych drzew, od tych, które rosły najpierw przy nieistniejących już domach, a las wyrósł wokół nich później. Przypomina mi się Pewel. Na rozłożystej lipie w lesie tabliczka, że niegdyś stał tu dom, którego mieszkańcy zostali wywiezieni do Oświęcimia i tam zginęli…
Zatrzymujemy się na chwilę przy zabytkowym kościele. Zwiedzanie innym razem. Schodzimy do doliny Bytomki. Rzut oka na budynki na drugim brzegu. Budynki jak budynki. Dla mnie nowością jest wiadomość, że już wiele tysięcy lat temu osiedlili się tu ludzie. Dobrze im tu było. A od strony przyrodniczej? Brzegi rzeczki porośnięte inwazyjną nawłocią. Nasz przewodnik-przyrodnik wspomina swoje dawne czasy studenckie. Prowadzone w grupie, w terenie badania nad tym, co dzieje się z roślinnością, kiedy człowiek wycofuje się. Miało wyjść, że roślinność odżywa, bioróżnorodność się zwiększa, a wyszło dokładnie odwrotnie…
Grupa idzie dalej, macham ręką tym, którzy najbliżej i idę na autobus – bo urodziny. Było ciekawie, choć sposób wędrowania nie ten, który lubię najbardziej. Najważniejsze, że wbrew moim obawom nikt nie prał mi mózgu na zielono.
To po co na stronce w internecie ta zielona nowomowa? Bo tak trzeba? Bo bez użycia określonego języka, określonych zwrotów, żaden projekt nie wypali? Bo tak „się” trzeba wyrażać?
PS. Trochę zmieniła się okolica przez którą wtedy szliśmy. Przed dróżką prowadzącą niegdyś do groty zakaz wstępu, na drodze ruch wahadłowy, w godzinach szczytu korki, wokół głębokie wykopy. Wiele drzew wyciętych, to bardzo cenne chyba też. Budowa drogi. Siła wyższa. Chcemy jeździć wygodnie? Chyba chcemy. Tego, co było, trochę żal. Nadzieja w tym, że przyroda sobie poradzi. Przy wcześniej zbudowanym odcinku tej samej drogi, na wysokich skarpach rozrastają się jeżyny. Ciekawa odmiana – z pobliskich ogródków czy skądinąd? W każdym razie z roku na rok ich więcej.
Nowomowa albo zielono mi…