W poszukiwaniu sedna

Ślepe uliczki, labirynty, utrudniające pójście dalej pułapki... Trzeba dobrego przewodnika.

Niedowiarek ze mnie. Na dodatek podejrzliwy. Gdy po miesiącach ciszy w krótkim odstępie czasu znajduję kilka powołujących się na badania naukowe informacji o tym, jak zdrowe jest picie kawy, wychodzi ze mnie sceptyk i zaczynam podejrzewać, że to tylko akcja promocyjna. Podobnie zresztą, gdy dowiaduję się, jak to korzystne dla zdrowia jest jedzenie tego czy innego warzywa czy owocu. Oczywiście takiego u nas nie uprawianego, a sprowadzanego z odległych krain i oczywiście kosztującego dużo więcej niż pospolite cytrusy. Gdy więc kilka lat temu, w stulecie objawień z Fatimy, co i rusz natrafiałem na opinię tego czy innego autorytetu o ich aktualności, zacząłem nabierać podejrzeń, że wcale tak aktualne już nie są, a owe opnie są próbą zaklinania rzeczywistości. Oczywiście nie wiem, nie mam wyrobionej jakiejś jednoznacznej opinii na ten temat. Za małą pewnie mam głowę (albo mózg w czaszce za mało pofałdowany – jak powiedzieliby inni) by wszystko ogarniać. Ale czasem miewam takie smutne wrażenie, że w naszej pobożności coś jednak jest nie tak.

Pisałem dwa dni temu, w nawiązaniu do katechezy Leona XIV, o roli intuicji w odkrywaniu woli Bożej. Tak, czasem właśnie intuicja podpowiada rozwiązania, na które rozum jakoś wpaść nie potrafi. Dostrzegam też wartość różnych prywatnych objawień (tych uznanych przez Kościół), ukonkretniających Boże przesłanie na tu i teraz. Dostrzegam wartość różnych duchowości, różnych „metod” prowadzenia pracy nad sobą. Trochę mniej literatury teologiczno-psychologiczno-coachingowej, bo wydaje mi się, że prowadzi do zbytniego koncentrowania się na sobie. Chyba jednak ciągle nie doceniamy tego, co powinno być fundamentem: Bożego słowa, które powinno kształtować naszą wiarę, nasza nadzieję,  nasze życiowe postawy i nasze widzenie spraw tego świata. Mam wrażenie – przepraszam, nie chcę tu nikogo osądzać, a tylko podzielić się swoimi obawami – że z tego źródła, jakim jest Pismo Święte, dane nam przez Boga pewne źródło objawienia, czerpiemy za mało. Bo często, takie mam wrażenie, dość powierzchownie. 

Pomijam już nawet te sytuacje, gdy słowa Boga używa się głownie do podparcia jakichś z góry własnych tez. Chwała papieżowi Benedyktowi za „Jezusa z Nazaretu”, w którym poszedł za myślą Ewangelistów nie próbując jej wtłoczyć, jak to się teologom zdarz,  w przyjęty a priori schemat. Często jednak czytamy Pismo Święte po kawałku, mocno koncentrując się na poszczególnych zdaniach, a nawet słowach, tracąc jednak w ten sposób z oczu całość. Jak poważny to problem widać szczególnie przy lekturze Starego Testamentu. Czemu Bóg tak surowo w tym czy innym przypadku  Izraela ukarał, czemu pozwolił, wręcz nakazał zabijać wrogów, czemu jeszcze to czy tamto? Gdy mamy w głowie cała historię zbawienia, owo wychowywanie ludzi na moment przyjścia na świat Jezusa Chrystusa, przynoszącego pełnię objawienia, te zarzuty tracą na ostrości. Bóg zaczyna się jawić nie jako okrutnik, ale ten, który realizując plan zbawienia człowieka wchodzi w ludzką historię nie bojąc się, że będzie oskarżany. Czy to za swoją surowość w strzeżeniu czystości skarbu, jakim jest dla ludzkości w Niego, jedynego prawdziwego Boga, czy za taktykę wyboru najpierw jednego tylko narodu...

Podobny problem mamy z lekturą Ewangelii i całego Nowego Testamentu. Często na przykład widzimy takie czy inne konkretne wymaganie i zastanawiamy się, na ile jest prawem, na ile „tylko radą”, na ile trzeba rozumieć je dosłownie... I może nam się wydawać, że to wymagania zbyt wygórowane. Tymczasem, gdy ogarniamy całość – choćby tylko jednej księgi, niekoniecznie zaraz całego Nowego Testamentu –  to widzimy, że to pewien ideał. Dodajmy – ideał, do którego każdy chrześcijanin powinien jednak dążyć. Nie prawny wymóg (prawem jest kochać Boga i bliźniego), nie zakładane nam na serce kajdany,  ale ideał nowego człowieka; człowieka odkupionego, w nadziei ju z obywatela nieba, myślącego, wartościującego i żyjącego inaczej niż proponuje to świat. A to zupełnie inna perspektywa. Pomagająca wyrwać się z mało ewangelicznych schematów, które wdrukowały się w nasze myślenie czy postrzeganie świata. 

Tak, postrzeganie świata i naszej dzisiejszej rzeczywistości też. Z zawodowego obowiązku sporo czytam o tym, co dzieje się w Kościele i wokół niego. I dostrzegam zawód, czasem zmierzający wręcz ku panice, że sprawy nie toczą się po naszej myśli. Dlaczego tak? Słowo Boże daje odpowiedź. Tyle że trudno ją zauważyć koncentrując się na pojedynczych scenach, zdaniach czy nawet tylko słowach. Najkrócej: nikt nam nie obiecuje, że będzie łatwo, przyjemnie, triumfalnie. Wręcz przeciwnie: drogą chrześcijanina jest krzyż. A jego zadaniem jest ten krzyż wierności Bogu nieść. Nie tylko wtedy, gdy prawie nie czujemy jego ciężaru, ale też wtedy, gdy wskutek różnych okoliczności wydaje się bardzo ciężki. Widać to szczególnie, gdy czyta się Apokalipsę. Nie księgę strachu przecież, ale dla tych, którzy trzymają się Jezusa, księgę nadziei. Że Bóg trzyma rękę na pulsie, że choć pozwala na coraz to nowe wybuchy zła, to przecież prowadzi świat ku nowym niebiosom i nowej ziemi. A naszym zadaniem nie jest odnosić ewangelizacyjne sukcesy – bo niewiele w tej sprawie od nas zależy – ale wiernie przy Chrystusie trwać.

Pisał kiedyś Roman Branstedter, że czytanie Pisma Świętego nie nudzi. Że przy regularnej lekturze odkrywa się w nim coraz więcej. I z czasem dochodzi się do wniosku, że w tej Księdze jest wszystko, a inne książki – dziś powiedzielibyśmy też, ze artykułu, komentarze, podcasty – to tylko nieudolny do niej komentarz. Kiedyś wydawało mi się to przesadą. Z wiekiem dostrzegłem, że tak jest naprawdę. Żeby zrozumieć Boga, świat z jego dziejami i teraźniejszością, siebie samego i sens swojego życia, trzeba spokojnej i pokornej lektury tej właśnie księgi. Wszystko inne to tylko komentarz. Często dostrzeżenie sedna spraw utrudniający. 

 

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 31 1
2 3 4 5 6 7 8