Sześćdziesiąt lat temu wystąpienie papieża Montiniego w Organizacji Narodów Zjednoczonych, dwadzieścia lat po zakończeniu ogromnej tragedii II wojny światowej. Świat był podzielony na dwa bloki i dopiero co rozpoczął się czas dialogu oraz odwilży.
„Jamais plus la guerre, jamais plus la guerre!” Minęło sześćdziesiąt lat od chwili, gdy Paweł VI, Biskup Rzymu, skierował swój apel o pokój w szklanym gmachu Organizacji Narodów Zjednoczonych. Był poniedziałek, 4 października 1965 roku. Świat, który dwadzieścia lat wcześniej wyszedł z ogromnej tragedii II wojny światowej, był podzielony na dwa bloki i właśnie zaczynał się czas dialogu i odprężenia, wraz z pierwszymi próbami porozumienia w sprawie kontroli zbrojeń nuklearnych.
„Oczekujecie od Nas tego słowa – powiedział papież Montini – słowa, które nie może utracić swej powagi i uroczystości: nie jedni przeciw drugim, nigdy więcej, przenigdy! W tym właśnie celu powstała Organizacja Narodów Zjednoczonych: przeciw wojnie i dla pokoju!”.
I dodawał: „Posłuchajcie jasnych słów wielkiego człowieka, który odszedł, Johna Kennedy’ego”, który ogłaszał: „Ludzkość musi zakończyć wojnę, albo wojna zakończy ludzkość”. Ocena Kennedy’ego ujawnia cały swój tragiczny realizm właśnie w tej ciemnej godzinie, którą przeżywa obecnie świat.
Kryzys multilateralizmu i instytucji takich jak ONZ widać dziś gołym okiem. Ta „trzecia wojna światowa, tocząca się kawałek po kawałku”, którą ponad dziesięć lat temu papież Franciszek zaczął piętnować, wydaje się dziś niepokojąco bliska. Ludzkość zdaje się tracić pamięć o niedawnej przeszłości, a jednocześnie jesteśmy zalewani milionami rzekomych informacji epoki cyfrowej, które sprawiają, że czujemy się pokoleniem bardziej świadomym. Jednak w rzeczywistości otaczają nas fake newsy, propaganda wojenna, niewypowiedziane interesy producentów broni i handlarzy śmierci.
Wojna bratobójcza w sercu chrześcijańskiej Europy wywołana rosyjską agresją na Ukrainę, wojna bratobójcza w sercu Ziemi Świętej rozpętana przez nieludzki akt terrorystyczny Hamasu, a dziś kontynuowana z nieusprawiedliwioną przemocą przez armię izraelską – to tylko dwa z wielu konfliktów toczących się na świecie, które pozostają zapomniane, poza zasięgiem uwagi.
Tragedia Gazy, przetrzymywanie i zabijanie zakładników, masakra ludności cywilnej – dziesiątek tysięcy dzieci, kobiet, osób starszych – podobnie jak liczne ofiary cywilne wojny na Ukrainie, stanowią hańbę, czarną dziurę dla moralnego sumienia świata. Prawo międzynarodowe i prawo humanitarne są przywoływane i naginane w zależności od interesów silniejszych.
W obliczu rządzących, którzy mówią o wojnie, przygotowują się do niej i inwestują ogromne sumy w zbrojenia, krzyk bezbronnego papieża z Brescii rozbrzmiewa nadal, dziś jeszcze dramatycznie bardziej aktualny niż sześćdziesiąt lat temu. Są to słowa głęboko zgodne z odczuciami narodów, które wciąż oburzają się na codzienne rzezie, którym jesteśmy świadkami i mają nadzieję, że dyplomacja, negocjacje, kreatywność w rozmowach, zdolność do dialogu i poszukiwania nowych dróg pokoju znajdą wreszcie ludzi, którzy je podejmą, zamiast ulegać najbardziej prymitywnej propagandzie wojennej.
Aby podkreślić zadanie Organizacji Narodów Zjednoczonych, Paweł VI chciał „przypomnieć, że krew milionów ludzi oraz niezliczone i niesłychane cierpienia, daremne rzezie i ogromne ruiny przypieczętowują pakt, który was jednoczy – przysięgę, która musi zmienić przyszłą historię świata: nigdy więcej wojny, nigdy więcej wojny! Pokój, pokój musi kierować losami narodów i całej ludzkości!”.
Nie zapominajmy o tym, zwłaszcza dzisiaj.