Jest zarazem czasem pamięci o tych, którzy już tam są. Żyją w wieczności.
Przed tygodniem, w felietonie pełnym „świątecznych wrażeń” tylko napomknąłem o świetnym spektaklu Teatru Telewizji, który premierę miał w Wigilię. Dziś więc wracam do „Dialogu o Narodzeniu” w reżyserii Wawrzyńca Kostrzewskiego, bo… Bo chyba to jest to.
Ten nie tylko artystyczny, ale wręcz mistyczny moment, gdy to co wydarzyło się przed ponad dwoma tysiącami lat, nakłada się,, „rymuje” z tym stało się kilkaset lat temu (scenariusz spektaklu oparto na tekstach staropolskich), a co my, dziś, oglądamy sobie we współczesnych kostiumach i do tego w streamingu.
Cóż, pisał niegdyś ks. Tischner, że „czas Bożego Narodzenia to nie tylko czas wspominania wydarzeń sprzed tysięcy lat, ale również czas spoglądania w wieczność, w której wydarzenia te wciąż trwają. Patrząc w betlejemski obraz, myślimy o wiecznym dziecięctwie Boga”.
Dziecięctwie Boga, ale i naszym, bo przecież święta to ten czas w roku, gdy wracamy myślami do wigilii sprzed lat/dekad. Gdzie (mimowolnie, podświadomie?) powtarzamy i odtwarzamy pewne zachowania.
Że potrawy i kolędy te same - to wiadomo. Ale przecież nawet prezenty, które dajemy najmłodszym członkom rodziny, często są podobne do tych, które sami dostawaliśmy w dzieciństwie. Niewielka figurka D’Artagniana (a właściwie pieska Dogtaniana), która trafiła mi się za bajtla, za komuny, to dla mnie do dziś powód, by synkom z rodziny też coś a la Dumas podarować (w te święta był to np. komiks o przygodach muszkieterów).
Był pod choinką Karol May i „W dżunglach Bengalu”? Jest George Orwell i „Birmańskie dni”. Były uwielbiane przez prababkę zozworki, o których dopiero niedawno usłyszałem? A tu ktoś decyduje się je upiec i wcinamy je teraz z Żoną, a przy okazji #pamiętamy o prababce.
Wszystko to oczywiście drobiazgi. Sympatyczne, rodzinne akcenty, ale i one współtworzą atmosferę świąt. Pozwalają na głębsze ich przeżycie. Tischnerowski, bożonarodzeniowy „czas spoglądania w wieczność”, jest zarazem czasem pamięci o tych, którzy już tam są. Żyją w wieczności.
A jednocześnie jest czasem najmłodszych, którzy szczególnie chętnie „urzędują” przy domowych szopkach, stajenkach, betlyjkach. Przestawiają pasterzy, aniołki, owieczki. Za chwilę przysuną bliżej żłóbka figurki Kacpra, Melchiora i Baltazara…
Pięknie się to wszystko łączy, przenika – jak w tym niezwykłym „Dialogu o Narodzeniu”. Więc jeśli jeszcze Państwo go nie widzieli, to raz jeszcze linkuję i zachęcam. A że, jako się już rzekło, tyjater to mocno staropolski, to i do posłuchania dziś taka oto staropolska kolęda:
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).