I wczoraj w Betlejem. I pewnie jeszcze długo, długo w Betlejem. A może jednak zupełnie gdzie indziej?
Niby już po Świętach, po Trzech Królach, a my z Żoną… ciągle w Betlejem. Chyba w tym, a raczej w tamtym roku, przeholowaliśmy trochę ze świątecznymi, podwójnymi i specjalnymi wydaniami rozmaitych periodyków, bo wciąż jeszcze wszystkich nie doczytaliśmy do końca. A czytamy dziennie. I dzielnie. Zwłaszcza te teksty, które, niczym pytania w kultowym „Rejsie”, bywają tendencyjne.
Bo jak który tytuł bardziej w prawo, to przy narodzinach Jezusa wspomnieć musi też o nienarodzonych. Jak który w lewo, to zaraz zauważy, że Święta Rodzina krótko potem uchodzić musiała do Egiptu. Że też byli uchodźcami, a my co? Z uchodźców robimy nachodźców, tak?!
Jak kto Unii Europejskiej nie lubi, to o tradycjach betlejemskich pisze i zaraz UE wypomni, że jej te, czy inne tradycje, niemiłe. Jak komu komercjalizacja przeszkadza (o, to chyba wyżej podpisany), to pobiadoli że komercha zabija nam Święta. I tak dalej, i tak dalej. Odwracamy tego Jezuska z żłóbeczku jakby to był jakiś kot, którego można ogonem w tę i we wtę, prawda…
Koty to ja bardzo lubię. Chętnie bym nawet jakiś apokryf, czy baśń betlejemską z kotem na drugim, czy trzecim planie przeczytał (w animowanej „Pierwszej gwiazdce” kota przypadkiem nie było? Niestety już nie pamiętam, a DVD poszło kilka lat temu na prezent). Ale traktowanie opowieści o narodzeniu Chrystusa jako pretekstu do powywlekania na światło dzienne swoich poglądów, obsesji, czy obaw, to jednak no, mega słabe jest, jak mawia młodzież. A nagminne, czego dowodem ta sterta gazet leżąca na naszej lodówce.
Paradoksalnie najfajniejsze i najbardziej rzeczowe teksty na Święta znalazłem w… czasopismach stricte historycznych. Ziemia Święta w czasach Chrystusa. Imperium Rzymskie w roku 0. Jakie wierzenia, jakie zdarzenia, jak wyglądało wtedy życie codzienne… - można? Można.
I tym optymistycznym akcentem zakończmy może ten dzisiejszy, felietonowy lament. Polamentujemy dalej, gdy przyjdą rachunki: za gaz, za prąd, okrojona, niy dej Boże, przez Polski Ład pensja... W kiosku płacę ostatnio tyle, co jeszcze niedawno w księgarni. W księgarni tyle, co płaciło się w markecie. Ile zapłacę w markecie? Siostrzenica jest dobra z matmy. Może zna rozwiązanie?
Tymczasem do o posłuchania proponuję "Naszą kolędę" Walentyny i Anny Pawelec. Chodzi za mną ten utwór od pierwszego dnia Świąt. Tutaj przeczytają o nim Państwo ciut więcej, a posłuchać można go poniżej:
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.