To może być cokolwiek: zasłyszana nie wiadomo gdzie i potem kołacząca się po głowie piosenka, obrazek, który wypadł ze stron czytanej dawno książki (ten, na którym Pan Jezus wygląda jak chłopiec i w dzieciństwie uśmiechał się do nas), zmarszczki, ślady na śniegu…
To wszystko, co raptownie wytrąca nas z równowagi i ją przywraca zarazem, burzy bieg chwil i nadaje mu znaczenie. Zatrzymuje nas. Dotyka. Pyta.
Czy my w ogóle możemy żyć zwyczajnie, dzień po dniu, skoro tyle w nas ulotności, przebłysków nie do wypowiedzenia? Albo odwrotnie: tyle w nas ulotności, przebłysków – i dlatego możemy żyć. To, co ledwo muśnięte, a przenikające. „Nie wiem”. „Nie rozumiem”. „Nie pamiętam”. Umieć to powiedzieć, wiedzieć to o sobie, rozumieć, że ludzie wokół też…
Tak wiele od nich żądamy. Od innych. Uwagi. Zrozumienia. Odwagi. Wydaje się nam, że wystarczy kimś potrząsnąć, by wrócił na właściwą drogę. Więc potrząsamy. Głową z dezaprobatą, portfelem przysług i zachęt, trzaskają drzwi i garnki. Serca też czasem. Co nam to daje? Poczucie, że niczego nie zaniedbaliśmy? Usprawiedliwienie, że już niczego nie trzeba więcej, bo to nic nie da?
„Dłużej nie mogę”, „Oddawaj!”, „To nie ona”, „Dlaczego?”… W tym wszystkim czujemy się, jakby nas wrzucono na głęboką wodę. Ogłuszeni, próbujący wydostać się na powierzchnię, złaknieni tlenu. Świat uderza w nas jak powracająca fala. Za dużo porównań, zgiełku, życia.
Umieć się modlić, nie wiedząc, o co prosimy. Umieć stawać przed Bogiem, mając w sercu choćby tylko pychę i zamęt. Nie czekać aż będziemy fajniejsi. Nie zwlekać.
*
To może być cokolwiek: zasłyszana gdzieś i potem kołacząca się po głowie melodia, obrazek, który wypadł ze stron czytanej dawno książki, ślady na śniegu, zmarszczki. Impuls.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Życie to najcenniejszy dar Boga. Bez niego wszystko inne nie ma żadnej wartości.