Spróbuję może w ten sposób zapisać to rosyjskie powiedzenie, które nad wyraz często sprawdza się i w sztuce.
I nie myślę tu tylko o „Trójcy Świętej” Rublowa, ale też np. o… trzech muszkieterach oraz wszystkich tych filmach i teatrach, których twórcy nieustannie rozpisują swoje pomysły na tezę-antytezę-syntezę albo ego-superego-id, reprezentowane przez poszczególnych bohaterów.
Taki właśnie „myk” zastosował dramaturg Maciej Karpiński w „Świetle nocy” - spektaklu Teatru Telewizji, który w weekend powtórzyła TVP Historia, a który można oglądać także on-line: i na stronach Ninateki, i na TVP VOD.
Kino nam się powolutku kończy (seriale Netflixa biorą wszystko), więc trochę tak, na pohybel, coraz częściej streaminguję teatralnie, czego i Państwu życzę. Bo i aktorsko, i wizualnie zazwyczaj to ciekawsze od serialowej papki. A i ambicje twórców dużo, dużo większe niż tylko oglądalność i klikalność.
Tak jest właśnie ze „Światłem nocy” wyreżyserowanym przez Krzysztofa Czeczota (tak, tak, to ten sam, który stoi za Audio Biblią dodawaną ostatnio na kompaktach do „Gościa Niedzielnego”).
Oto mamy rok 1916. Austro-węgierska łódź patrolowa zacumowała w Krakowie, na Wiśle, a wśród jej załogi znajdują się Ludwig Wittgenstein, Józef Szwejk oraz dowodzący tą jednostką gefrajter Adolf Schicklgruber (oczywiście chodzi tu o Hitlera).
Filozof, głupiec i dyktator. A może inaczej? Oderwany od rzeczywistości teoretyk-intelektualista, stąpający twardo po ziemi człek z ludu, co to na chłopski rozum próbuje wszystko pojąć i jakoś przez życie iść oraz polityk-manipulator, który wznosi górnolotne hasła, by nimi mamić, uwodzić i obiecywać wyborcom złote góry.
Boh trojcu lubit’… A już taką to bez dwóch zdań. Dyskutują, wykłócają się, zderzają przemyśleniami i światopoglądami. A jeszcze jak to jest zagrane. I przez kogo! Szyc, Mecwaldowski, Simlat dają prawdziwy, aktorski popis.
Jeśli więc jeszcze nie mieli Państwo okazji, to zachęcam, polecam, bo naprawdę warto ten spektakl zobaczyć. Albo po raz kolejny go sobie przypomnieć. Ja tej weekendowej „powtórki z rozrywki” nie żałuję, a i do posłuchania proponuję dziś coś powtórkowo-teatralnego, bo taki właśnie jest klip do piosenki „It's Not the End of the World?” w wykonaniu Super Furry Animals. Ileż to na tej scenie udało się twórcom tego teledysku wyczarować przed laty. Wciąż mnie to video bawi i zachwyca. A i muzycznie jest urokliwie i ślicznie:
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).