W rozmowie z KAI prefekt watykańskiej Dykasterii ds. Komunikacji mówi m.in. w jaki sposób media powinny wesprzeć proces synodalny, jak w świecie "globalnej komunikacji" można dotrzeć do osób, które z różnych przyczyn straciły wiarę, jak mówić o Kościele, który przeżywa różne kryzysy i trudności, a także czy po reformie watykańskie media są lepiej przygotowane na dzisiejsze czasy.
KAI: Może pojawi się jakiś zbawienny algorytm wśród wszechobecnego świata algorytmów?
- Żaden algorytm nas nie zbawi. Może jakiś naukowiec nie zgodzi się z tym, co powiem, ale uważam, że algorytm nas nie zbawi, bo nie umie przewidzieć zbawienia. Wiemy, że nawet najgorszy grzesznik może zostać największym świętym. Tak było i jest w historii Kościoła. Algorytm cię profiluje i myśli, że zawsze będziesz taki sam, albo że twoje zmiany na pewno nie pozwolą na coś w rodzaju upadku z konia w stylu świętego Pawła i całkowitego nawrócenia. Tym, co zbawi ludzkość jest prawda spotkania z Synem Bożym, a nie z algorytmem. Algorytm opiera się na powtórzeniach, a droga chrześcijan to coś zupełnie odmiennego. Tak samo proces synodalny nigdy nie będzie algorytmem. Dostrzeżenie Boga w drugim człowieku, w ubogim, także i w tym, który nas krzywdzi, to droga świętości, coś zupełnie innego niż podziw dla siebie samego, swojej tożsamości w oparciu o algorytm, różnych form egoizmu i samozadowolenia. Algorytm to patrzenie na siebie z samozadowoleniem w lustrze. Natomiast zbawienie to patrzenie poza siebie i świat, to patrzenie na Boga, widzenie istoty rzeczy nie w grze pozorów. Papież Franciszek w liście do ruchów ludowych na całym świecie zaapelował do środków masowego przekazu o zaprzestanie działań w oparciu o postprawdę. Wszyscy wiemy, że algorytmy w mediach społecznościowych wydobywają zjawisko hejtu, jakichś form narcyzmu, który ma budować tożsamość w oparciu wyłącznie o samozadowolenie, co absolutnie nie pomaga w odróżnieniu dobra od zła.
KAI: Wspomniał Pan o świętych. Kościół przedstawiając ich życie zazwyczaj tworzy hagiografię, co sprawia, że dla wielu ludzi pojęcie świętości staje się czymś bardzo odległym. "Święty z obrazka" nie popełniał błędów, nie grzeszył, był samym przesłodzonym dobrem, a jego życie było pasmem cudownych i pięknych wydarzeń. Nie pokazuje się rzeczywistej drogi do świętości tego człowieka, że popełniał błędy i grzeszył. Stąd często rodzi się pytanie: czym właściwie jest świętość, czyli świadectwo autentycznego życia?
- Tylko jedna osoba jest święta i doskonała, a jest nią Jezus. Jesteśmy grzesznymi ludźmi, na których patrzy Pan a święci uczą, że każdy z nas może podjąć wędrówkę ku świętości, ku doskonałości. Według mnie świętość to pokorne uznanie własnej małości. Opowiadając życiorysy świętych musimy pamiętać, że święci są ludźmi, którzy otrzymali dar od Boga, którym starali podzielić się z innymi. Popełniali przy tym także błędy. Weźmy przykład św. Piotra. Dlaczego Jezus wybrał go i powiedział mu: słuchaj ty mnie zdradzisz. Jezus pokazuje, że nie jesteśmy jakimiś super-perfekcyjnymi wybrańcami. Św. Piotr budował i prowadził Kościół, wskazywał nam drogę, a u podstaw jego misji stanęła zdrada, nad którą zresztą gorzko płakał. Pięknie mówi o tym w swoich kazaniach włoski kapłan, ks. Primo Mazzolari. Kiedy byliśmy mali, tata czytywał nam fragmenty jego kazań. Kazanie o Judaszu było szczególnie poruszające. Ks. Mazzolari zwracał uwagę, że kiedy mówimy o Judaszu zawsze stawiamy siebie po drugiej, lepszej stronie. On jest zdrajcą, a my jesteśmy tymi dobrymi. Zapominamy jednak, ile razy w ciągu jednego dnia, w ciągu naszego życia popełniamy wielkich lub małych zdrad wobec Pana Jezusa. Ks. Mazzolari tak podsumowywał swoje rozważania: "Osobiście każdego wieczoru modlę się za Judasza, gdyż chcę mieć nadzieję, że może w ostatniej chwili swojego życia zrozumiał swój błąd i że Pan Bóg w swoim nieskończonym miłosierdziu przebaczył mu. Myślę, że orszak, z którym Pan Jezus pojawił się w niebie po swojej śmierci składał się z Niego, Syna Bożego, z Dobrego Łotra i z Judasza". Taki orszak pokazuje "paradoksalność" chrześcijaństwa. Święci mają świadomość tego, że nie są doskonali, że powierzają się całkowicie Panu. Musimy opowiadać o świętych, ponieważ każdy z nas w różny sposób jest wezwany do wędrówki ku świętości. Święci to nie tylko przeszłość, chociaż w potocznym rozumieniu święci żyli wieki temu. Tak nie jest. Wezwanie do świętości to ciągła teraźniejszość. Ogłoszenie świętym naszego brata, czy siostry służy Kościołowi do tego, żeby powiedzieć, że wszyscy jesteśmy wezwani do naśladowania ich przykładu i że to nie jest coś nieosiągalnego.
KAI: Chrześcijański sposób komunikowania ma być w świecie, ale nie być ze świata? Nie chodzi mi o grę słów.
- Właśnie tak. Mamy być w świecie, korzystać ze wszelkich możliwych form jasnego i konkretnego wyrażania się i mówić językiem naszych czasów. Jednocześnie mamy nie być ze świata, ponieważ mamy w sobie iskrę, która pochodzi od Boga, co sprawia, że wykraczamy poza świat. Bycie w świecie znaczy, że umiemy mówić do świata, tak jak Jezus umiał mówić do świata. Święty papież Paweł VI w wywiadzie z francuskim filozofem i teologiem Jeanem Guittonem powiedział ironicznie: "po co mamy mówić, jeśli nikt nas nie zrozumie?". Musimy mówić do ludzi tak, żeby zrozumieli prawdę, którą im przekazujemy. Tak wygląda nasza wędrówka przez świat. Musimy używać właściwych słów, żeby być zrozumianym. Nasze słowa mają być jednak "nie z tego świata", ponieważ mamy perspektywę sensu, którego świat sam w sobie nie ma. Każdy z nas, także osoby niewierzące, próbuje odpowiedzieć sobie na pytanie, co tu robi na ziemi. Jeśli nie znajduję sensu, który wykracza poza moje życie, to jak wytłumaczyć cierpienie, które wpisane jest w moją egzystencję? Możemy to tylko wyjaśnić w perspektywie "nie-bycia z tego świata". W przeciwnym razie świat nie miałby sensu.
KAI: Zatem język chrześcijan musi być inny od powszechnej gadaniny, języka używanego przez politykę, biznes?
- Język chrześcijan musi być inny, ale musimy to robić z pokorą. Św. Paweł powiedział, że jest Żydem z Żydami, Grekiem z Grekami, słabym ze słabymi. Z pokorą musimy iść drogą św. Pawła. Pokora jest bardzo ważnym wymiarem chrześcijaństwa. Jeśli idziemy drogą ośmiu błogosławieństw, to łatwo zobaczymy, że wszystko jest w nich postawione "na głowie": błogosławieni to cisi, ci, którzy się smucą, pokornego serca, łagodni, czystego serca. Właśnie ten inny sposób bycia, wartościowania, staje się owocny i jest błogosławieństwem, łaską, która daje radość, jeszcze nie tą doskonałą, ale może stać się życiowym drogowskazem, pomocą otaczającemu światu i ludziom, którzy nie wierzą. Może dzięki temu ktoś odnajdzie drogę do wiary.
KAI: W tym duchu odniosę się do wypowiedzi prezydenta Włoch, Sergio Mattarelli, który mówiąc o kryzysie na granicy polsko-białoruskiej powiedział, że zaskakująca jest przepaść między głoszonymi wielkimi zasadami a brakiem zdawania sobie sprawy choćby z głodu i zimna, na które narażeni są tam uchodźcy. To mocne i rzadko słyszane słowa polityka…
- Tak. Zostały wypowiedziane przez polityka katolickiego, który nie zapomniał prawdziwego sensu polityki, często redukowanej wyłącznie do walki o władzę. Jej podstawowy sens powinien wyrażać przede wszystkim dyspozycyjność do służenia ludziom. Niestety polityka często zapomina o ludziach. Czasami zdarza się to i w Kościele. Kościół zaraża się od polityki właśnie takim zapomnieniem o człowieku, konkretnej ludzkiej istocie. Politykę redukuje się tylko do rozgrywek o władzę, zamiast wskazywać na główne jej zadanie, jakim jest służba bliźnim. Święty Paweł VI mówił, że polityka jest jedną z najwyższych form miłości bliźniego. I nie mówił tego tylko on. Właściwy sens polityki możemy odnaleźć w przypowieści o dobrym Samarytaninie. Wszyscy mieli coś bardzo ważnego do zrobienia i to coś ważnego nie pozwalało spojrzeć na sytuację cierpiącego człowieka. Samarytańskie spojrzenie pozwala rozpoznać, ujrzeć siebie samego w drugim człowieku. Tak wygląda właśnie komunikowanie poprzez świadectwo. Dlatego też komunikacja nie może ograniczać się tylko do słów i deklaracji. Z nich powinny wypływać czyny. W takiej postawie tkwi wielka i odwieczna tajemnica Kościoła. Jak mówi Jezus, "po tym was rozpoznają". Branie na siebie potrzeb drugiego człowieka pozwala przenosić góry. Dobrze, że taka lekcja komunikowania chrześcijańskiego pochodzi od tak ważnego polityka. A to znaczy też, że jest miejsce na taką politykę i na taką komunikację. Kościół ma ogromną rolę do spełnienia w promocji takich postaw.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W imieniu papieża uroczystości beatyfikacyjnej we Fryburgu będzie przewodniczyć kardynał Kurt Koch.
W 1966 roku biskupi Stanów Zjednoczonych ograniczyli ten obowiązek do okresu Wielkiego Postu.
Formuła podjęta przez pomysłodawców i realizatorów od początku znalazła odbiorców.
Caritas Polska przygotowała też specjalny raport “Bezdomność w Polsce”