Wyjazd do Fatimy był dla mnie totalnym zaskoczeniem. Jeszcze kilka miesięcy temu nie przypuszczałam, że dane mi będzie pokonać tysiące kilometrów, by złożyć swą modlitwę w tym szczególnym miejscu. Portugalia zawsze jawiła mi się, jako kraj daleki, i pełen kontrastów, w którym podejście do świętych różni się od doktryny Kościoła, nie tyle treścią, co jego wyrażaniem.
13 maja 1917 roku około południa na szczycie wzgórza Cova da Iria podczas zabawy spostrzegły niespodziewanie coś, co przypominało im błyskawice, a w chwilę później dojrzeli nad drzewem kobiecą postać promieniującą światłem tak silnym, jak światło słoneczne. Postać stała od nich nie dalej niż półtora metra. Łucja, jako najstarsza odważnie rozpoczęła dialog. Usłyszała, że całą trójką mają tu przychodzić przez pięć kolejnych miesięcy a wówczas dowiedzą się kim jest i czego pragnie „Biała Pani” oraz obietnicę, że wszyscy pójdą po śmierci do nieba. Na zakończenie widzenia Maryja dodała jeszcze: „odmawiajcie codziennie różaniec, aby uzyskać pokój dla świata i koniec wojny”. Początkowo cała trójka postanowiła z nikim nie mówić na temat objawienia, ale Hiacynta jeszcze tego samego dnia opowiedziała rodzicom, co im się przydarzyło. Od tego czasu skończyło się dla nich spokojne dzieciństwo, a zaczął czas niedowierzania ze strony najbliższych, kpiny sąsiadów, szykany ze strony przedstawicieli władzy, upokorzenia i cierpienia. Mimo licznych przeciwności (zostały nawet uwięzione, by nie móc stawić się 13 sierpnia na modlitwie z Maryją) trwały w posłuszeństwie wobec „Białej Pani”. W kolejnych objawieniach poznały swe losy oraz zobaczyły, jak wygląda piekło. Ich postawa i pewność objawienia zaczynała powoli przyciągać innych. Miejsce objawień stało się celem pielgrzymowania i modlitwy okolicznej ludności. Z czasem przychodziło coraz więcej ludzi, tych pobożnych, którzy pragnęli na własne uszy usłyszeć relacje „widzących”, ludzi zrozpaczonych, pragnących polecić ich modlitwie własne problemy, ciekawskich, którzy z próżności chcieli zobaczyć pastuszków i zrobić im zdjęcia, księży, którzy z polecenia władz kościelnych dyskretnie śledzili wydarzenia oraz szukających sensacji dziennikarzy. Ciągłe wizyty różnych osób i przesłuchania stały się dla dzieci prawdziwą pokutą, a mimo to radośnie, z wielka prostotą opowiadały o wszystkim, co im się przydarzyło, unikając sensacji i umniejszając swoją rolę w tych wydarzeniach.
Kulminacyjną datą objawień był dzień 13 października 1917 roku. Jedni byli pewni, że dzień ten będzie kompromitacją „wizjonerów”, inni cierpliwie oczekiwali cudu. Około 70 tys. ludzi zgromadzonych obok skalnego dębu, nad którym zjawiała się „Biała Pani” w napięciu wpatrywało się w niebo. Nagle spadł ulewny deszcz a niedługo potem nastąpił „cud słońca”. Chmury, które przed chwilą przyniosły deszcz, rozstąpiły się w mgnieniu oka, odsłaniając srebrzyste i nierażące oczy słońce. Jego tarcza zaczęła wirować z ogromną prędkością wokół własnej osi, emanując we wszystkich kierunkach żółte, niebieskie i czerwone promienie. Zjawisko powtórzyło się trzy razy, a w chwilę potem dysk słońca zaczął zniżać się zygzakiem ku ziemi, tak iż wydawało się, że spadnie z nieba. „Taniec słońca” trwał 10 minut i był szokiem dla wszystkich zgromadzonych. Wielu od tego momentu uwierzyło. Kult Maryjny w Fatimie zaczynał się rozwijać, choć oczywiście nie obyło się bez problemów. Masoneria, rządząca wówczas Portugalią, nie chciała dopuścić do rozbudzenia uczuć religijnych ludzi, dlatego też w porozumieniu z miejscowymi władzami urządzano manifestacje przeciwko „machinacjom księży” i antyprocesje, niszczono przedmioty kultu, bezczeszczono święte wizerunki, szykanowano księży i pielgrzymów, utrudniając im dostęp do miejsca zjawienia. Wysadzono nawet w powietrze kaplicę a na łamach prasy rozpętano nagonkę na tych, którzy z Fatimy „urządzili komedię”. Jednak im bardziej wzmacniały się szykany, tym mocniej ludzie odpowiadali modlitwą i tym liczniej gromadzili się na miejscu objawień. Władze kościelne zaś działały z wielką ostrożnością, prowadząc przesłuchania widzących, ich rodzin, dokonując odpowiednich badań, a od roku 1921 zezwoliły na odprawianie w tym szczególnym miejscu mszy św. dla wiernych. Kult nieustannie rozwijał się i przyciągał coraz to więcej pielgrzymów. Wychodząc naprzeciw potrzebom chwili, miejscowy biskup da Silva nabył cały teren Cova da Iria (ok.125 tys m2), by nie dopuścić już więcej do profanacji miejsca oraz by postawić tu kościół, jako wotum wdzięczności dla Maryi. Dnia 13 października 1930 roku Kościół uznał objawienia w Fatimie za wiarygodne i zezwolił oficjalnie na kult Matki Boskiej Fatimskiej.
Kończy się modlitwa różańcowa w Kaplicy Objawień. Wszyscy wstają z miejsc i zaczynają formować procesję. Większość pielgrzymów zapala świece, oświetlając sobie nimi drogę, unosząc je podczas refrenu śpiewanych pieśni. Na początku procesji jest niesiony wielki krzyż skonstruowany z zapalonych jarzeniówek i figura Matki Boskiej Fatimskiej. Ponieważ świece można bezproblemowo zakupić na placu sanktuaryjnym i uczestniczyć bezpośrednio w tej formie modlitwy i ja nabywam świecę, zapalam ją i idąc, niesiona jakby tłumem, z pieśnią na ustach udaję się za statuą Matki Boskiej Różańcowej. Idąc w procesji uświadamiam sobie unikalny charakter Fatimy, polegający na tym, że jest ona Dobrą Nowiną, którą Bóg przekazuje nam na współczesne czasy, na ten wiek, w którym obecnie żyjemy. Wiek zapału twórczego, nieustannych odkryć, entuzjazmu, ale i wielkiego grzechu, wiek eliminowania z codzienności tego, co duchowe. Fatima to miejsce, w którym Bóg po raz kolejny schodzi do człowieka, szuka i ogłasza na nowo zbawienie ustami Matki. I tu też słychać głos wielkiego, Bożego zwycięstwa. Wszak Maryja rzekła „w końcu moje Niepokalane Serce zwycięży”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.