Wyjazd do Fatimy był dla mnie totalnym zaskoczeniem. Jeszcze kilka miesięcy temu nie przypuszczałam, że dane mi będzie pokonać tysiące kilometrów, by złożyć swą modlitwę w tym szczególnym miejscu. Portugalia zawsze jawiła mi się, jako kraj daleki, i pełen kontrastów, w którym podejście do świętych różni się od doktryny Kościoła, nie tyle treścią, co jego wyrażaniem.
Zmrok zapadł już całkowicie, plac jednak ciągle nie pustoszeje. Po zakończonej procesji i końcowym błogosławieństwie wielu udaje się na spoczynek, ale liczna grupa ludzi wciąż trwa na modlitwie. Patrząc na nich mogę śmiało powiedzieć, że sanktuarium fatimskie jest nieustanną oazą modlitwy. Niesamowita jest świadomość, że zawsze jest ktoś, kto modli się, czuwa, wielbi Boga w czasie, gdy sama jestem zajęta, śpię czy pracuję.
Muszę wracać do hotelu, mocno odczuwam zmęczenie, a jutro czeka mnie jeszcze tyle wrażeń. Gaszę swoją woskową (a nie stearynową) świecę, tak inną w dotyku i zapachu od tych, które znam z codzienności i idę do miejsca, skąd unosi się gęsty, siwy dym, widoczny z daleka. We wnęce specjalnej ściany ustawiono czarne rynny a nad nimi specjalne pręty, w które można wbijać płonące, niezużyte do końca świece. Skumulowane obok siebie wydzielają intensywne światło. Jest ono wyrazem nieustannego czuwania i pamięci. Ściana też ma swój wymiar praktyczny. Ze stopionego wosku miejscowi księża wyrabiają nowe świece procesyjne.
Przed południem znów przybywam do sanktuarium, na gigantyczny plac, zwany placem Piusa XII. W świetle dnia dostrzegam jego ogrom. Jest dwukrotnie większy od placu św. Piotra w Watykanie, choć w nawiązaniu do niego także częściowo otoczonym kolumnadą. Może pomieścić ponad milion osób. Nad placem dominuje pomnik Najświętszego Serca Jezusa spoczywający na wysokiej kolumnie oraz olbrzymi krzyż wzniesiony dla upamiętnienia Roku Świętego 1950. Zatrzymuję się, by ogarnąć przestrzeń. Słońce nie osiągnęło jeszcze zenitu a nad asfaltową płytą ogromnego placu już unosi się rozgrzane powietrze, wprawiając wszystko w drżenie. Wieża sanktuarium wydaje się być złudzeniem. Powietrze faluje. Wokół nieustannie przesuwają się ludzie. Niektórzy z nich pokonują na kolanach 500 metrowy chodnik granitowy, przygotowany specjalnie dla pokutników. Część z nich ma kogoś bliskiego obok siebie jako towarzysza i świadka odkupienia, przynoszącego ulgę w chwilach zwątpienia i odrobinę cienia w zmęczeniu. Tylko nieliczni owijają kolana specjalnymi ochraniaczami, próbując je uratować przed poranieniem. „Idą” ku kaplicy objawień. Uobecniają naocznie orędzie fatimskie, którym jest wezwanie do nawrócenia i pokuty. Bo nie ma prawdziwego nawrócenia bez cierpienia, także tego fizycznego, przyjętego w duchu pokory i pokuty. Przesuwając się na kolanach, modlą się bezgłośnie. W rękach wielu widać różaniec. Modlitwa jednoczy ich z Bogiem i wprowadza w życie Jego światło. Modlitwa zawsze działa w dwie strony. Jest ona oddechem, które daje życie, jest ofiarowaniem i uzdolnieniem do miłości.
Plac sanktuaryjny zwieńcza Bazylika Matki Bożej Różańcowej (konsekrowana w 1953 roku). Potężna konstrukcja: 70.5 m wysokości, 37 m szerokości, pokryta gigantyczną 65 m dzwonnicą, najbardziej charakterystycznym elementem architektonicznym sanktuarium. Dzwonnicę wieńczy ważąca siedem ton korona z krzyżem. Wnętrze jest bardzo proste, całość kościoła pokryta jest sklepieniem beczkowym. Główny ołtarz znajdujący się w absydzie udekorowany jest obrazem przedstawiającym scenę Objawienia oraz osoby związane z kultem Matki Bożej Fatimskiej: bp Leiria, da Silvę, papieży Piusa XII, Jana XXIII i Pawła VI. Barwne witraże ukazują historię orędzia fatimskiego oraz sceny ilustrujące litanię loretańską. W czterech rogach bazyliki znajdują się statuy wielkich apostołów różańca i nabożeństwa do Niepokalanego Serca Maryi: św. Antoniego Marii Clareta, św. Jana Eudesa, św. Stefana i św. Dominika. Ogólnie wnętrze kościoła z architektonicznego punku widzenia jest nieciekawe, uwagę przyciągnąć mogą jedynie gigantyczne organy, mające ok. 12 tys. piszczałek, rodem z Padwy. Może to i dobrze, wszak nie o piękno budowli tu idzie, ale o piękno człowieka kochającego Boga.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).