Wyjazd do Fatimy był dla mnie totalnym zaskoczeniem. Jeszcze kilka miesięcy temu nie przypuszczałam, że dane mi będzie pokonać tysiące kilometrów, by złożyć swą modlitwę w tym szczególnym miejscu. Portugalia zawsze jawiła mi się, jako kraj daleki, i pełen kontrastów, w którym podejście do świętych różni się od doktryny Kościoła, nie tyle treścią, co jego wyrażaniem.
O Fatimie usłyszałam dzięki papieżowi Janowi Pawłowi II. Jego zawierzenie Maryi, Matce Boskiej Różańcowej i wiara w Jej bezpośrednią pomoc podczas zamachu z 13 maja 1981 roku były momentem, w którym i ja zwróciłam swą uwagę na to miejsce. Przyjeżdżając tu odniosłam wrażenie, że nagle przeniosłam się do innego świata. Wszystko jest bowiem tak inne od tego, co poznałam wcześniej. Wrażenia i przeżycia duchowe pielgrzyma mieszają się bezpośrednio z wrażeniami turystki. W Fatimie dziś, podobnie jak w Lourdes we Francji czy w innych "cudownych" miejscach, mieszają się wartości sakralne z rozbuchanymi przejawami życia świeckiego: hotelami, gospodami, barami, najróżniejszymi sklepami czy kioskami z pamiątkami (najczęściej z chińską tandetą). Wszystko to mocno ze sobą kontrastuje a niekiedy wręcz razi.
Pierwsze zetknięcie z Fatimą onieśmiela. Aż trudno uwierzyć, że w miejscu, do którego każdego roku przybywa ponad 5 mln ludzi, może panować tak przejmująca cisza, którą przerywa jedynie monotonna recytacja różańca w Kaplicy Objawień. Kaplica ta stanowi główny punkt pielgrzymich wędrówek. To tu bowiem, na początku XX wieku rósł niewielki dąb, nad którym ukazała się trojgu małym pastuszkom Matka Boska. Maryja wezwała 10-letnią Łucję, 9-letniego Franciszka i 7-letnią Hiacyntę do modlitwy oraz poprosiła, by przychodziły do Cova da Iria w trzynastym dniu każdego z następnych pięciu miesięcy, o tej samej porze. Tu też wyjawiła dzieciom swe tajemnice i poprosiła, by dokładnie w tym miejscu zbudować kaplicę ku Jej czci. Budowę pierwszej kaplicy rozpoczęto w 1919 roku, a obecna konstrukcja chroniona zadaszeniem i syberyjskim drewnem stanowi miejsce, w którym odbywa się większość mszy św. Niesiona jakby tłumem i ja udaję się w to miejsce na modlitwę. Powoli zapada zmrok. Plac zamiast pustoszeć, gęstnieje. Głos dzwonu gromadzi ludzi na wspólny różaniec. Modlitwę odmawia się w kilku językach: po portugalsku, hiszpańsku, niemiecku, angielsku, włosku i po polsku. Podczas przesuwania paciorków różańca, wpatrując się w wyrzeźbioną w cedrowym drzewie statuę Matki Boskiej Fatimskiej przypominam sobie dzieje tego niezwykłego miejsca i niecodziennego objawienia.
W 1917 roku Fatima była nieistotną wiejską gminą, liczącą niespełna 2500 mieszkańców. Obejmowała około czterdziestu wiosek, mających z reguły nie więcej niż po dziesięć niskich, jednopiętrowych domów, rozrzuconych wokół miasteczka targowego. Ludzie żyli zwyczajnie i skromnie. Nie znali nic poza codzienną pracą na ubogiej roli. Uprawiali pszenicę, kukurydzę, a gdzieniegdzie winorośl. Rok 1917 był rokiem wojny, w którą została wmieszana, podobnie jak inne kraje Europy, także Portugalia - od 1910 roku republika o niestabilnych stosunkach politycznych. Kraj znajdował się na granicy bankructwa. W sprawach religii większość bogaczy siała nienawiść i nakłaniała do prześladowań Kościoła. W 1911 roku szef rządu Alfonso Costa zatwierdził ustawę o całkowitym rozdziale państwa i Kościoła. Mówił: „dzięki tej ustawie, kiedy przeminą dwa następne pokolenia, w Portugalii katolicyzm będzie całkowicie wyeliminowany”. A jednak to na tej ziemi i w tych warunkach Bóg mocno przypomniał o sobie. Nieznana wioska zagubiona wśród wzgórz Estermadury stała się sceną jednego z najważniejszych wydarzeń religijnych XX wieku, a życie kilkorga wiejskich dzieci - przykładem ogromnej miłości Boga do człowieka i człowieka do Boga.
Życie trojga pastuszków: Łucji, Hiacynty i Franciszka zaczęło zmieniać się wiosną 1915 roku. Gdy wypasali owce, nagle dostrzegli dziwne zjawisko. Nazwali je „postać ze śniegu”. Był to piękny młodzieniec, przeźroczysty jak kryształ. Pojawiał się kilka razy. Nazywał siebie Aniołem Pokoju i z czasem nauczył dzieci odmawiać specjalną modlitwę: „O mój Boże, wierzę w Ciebie, uwielbiam Cię, ufam Tobie i kocham Cię. Proszę abyś przebaczył tym, którzy nie wierzą, nie uwielbiają Ciebie, nie ufają Tobie i nie kochają Ciebie”. Dzieci były pod tak silnym wrażeniem Anioła, że zatracały poczucie czasu i długo trwały na modlitwie. Zjawiając się rok później Anioł Pokoju zachęcał dzieci do nieustannej ofiary z siebie dla Boga i wytrwałej modlitwy. „Ze wszystkiego, co możecie, składajcie Bogu ofiary, jako akt zadośćuczynienia za grzechy, którymi jest obrażany oraz za nawrócenie grzeszników” modląc się słowami „Trójco Przenajświętsza, Ojcze, Synu i Duchu Święty, uwielbiam Was z całego serca. Ofiaruje Wam Przenajdroższe Ciało, Krew, Dusze i Bóstwo Pana Naszego Jezusa Chrystusa, obecnego na wszystkich ołtarzach świata, za przebłaganie zniewag, świętokradztwa i obojętności, którymi jest obrażany. Przez niezmierzone zasługi Jego Najświętszego Serca i Niepokalanego Serca Maryi, proszę Was o nawrócenie grzeszników”. Wizje Anioła wytworzyły nadprzyrodzoną atmosferę (zapał do modlitwy i medytacji) oraz dziwne osłabienie fizyczne, które równocześnie łączyło się z wielką radością wewnętrzną i spokojem, jak wspominały dzieci. Niecodzienne zdarzenia miały też miejsce później.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).