Leżące u stóp Wezuwiusza sanktuarium Matki Bożej Różańcowej w Pompejach co roku przyciąga coraz liczniejsze rzesze pielgrzymów. Co kryje w sobie to międzynarodowe centrum duchowości maryjnej i Różańca?
Tak o położonym na południu Włoch sanktuarium, powstałym pod koniec XIX wieku, mówił w 2003 roku – przed zakończeniem Roku Różańca Świętego – św. Jan Paweł II. Nowych Pompejów – „miasta Maryi” – powstałych na ruinach pompejańskich nie sposób zrozumieć bez ich założyciela, adwokata, bł. Bartolo Longo. To właśnie on zaniedbany obszar rolniczy, dotknięty wieloma społecznymi problemami, zamienił w miejsce głębokiej wiary, nieustającej modlitwy i praktykowania dzieł miłosierdzia.
Kapłan szatana – apostoł Różańca
Kim był ten niezwykły apostoł Różańca Świętego? I dlaczego wyjechał z Neapolu, by na zawsze osiąść w Pompejach? Święty Jan Paweł II nazwał go „człowiekiem Maryi”. Zauważył w nim kogoś, kto całym swoim życiem i zaangażowaniem w sprawy Kościoła wyprzedzał nauczanie Soboru Watykańskiego II o powszechnym powołaniu do świętości. Przekonani byli o tym także papieże przełomu XIX i XX wieku, którzy dostrzegli w nim proroka.
Gdyby jednak nie osobiste nawrócenie, jego losy mogłyby się potoczyć zupełnie inaczej. Wykształcony i ciekawy życia Bartolo został wyrwany z sideł spirytyzmu. Dzięki kilku przyjaciołom, także duchownym, zaczął wracać do Boga. Wciąż jednak był nękany i dręczony przez złego ducha. Nie poddał się. Dla Bartolo najskuteczniejszą bronią w walce ze złem i pomocą w nawróceniu z grzesznego życia stał się Różaniec, którego nigdy już nie wypuścił z rąk. Między innymi dlatego, że słyszał wewnętrzny głos, który mu mówił: „Jeśli chcesz się zbawić, propaguj Różaniec”. I tak się stało.
Na pewno święty?
W wielkość Bartolo Longo nikt w Pompejach nie wątpi. – Podczas jednej z modlitw spontanicznie powiedziałam półgłosem: „Święty Bartolo, módl się za nami” – wspomina siostra Sabina z założonego przez adwokata Zgromadzenia Córek Różańca Świętego, obecnie pracująca na misjach w Afryce. – Czułam na sobie wzrok modlących się obok ludzi. Bo przecież Kościół go jeszcze nie kanonizował. Ale ja nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Obserwowałam jego życie z bliska. Miałam wtedy zaledwie kilka lat. Widziałam, ile serca wkładał w dzieła, które tworzył. Podglądałam go, jak się modlił. Zawsze z tyłu kościoła. Czuł, że jego miejsce jest właśnie tam. Bartolo był nie tylko propagatorem duchowości maryjnej, ale także doskonałym organizatorem, strategiem i pedagogiem – dodaje zakonnica.
Zawsze rzetelny, dokładny i obowiązkowy. Wszystko dlatego, że – jak sam mówił – „Bóg nie pragnie dzieł niekompletnych”. Mimo że swymi nowatorskimi pomysłami wyprzedzał epokę, uważał się za niewidomego lub dziecko prowadzone przez Bożą Opatrzność. W rzeczywistości był prorokiem. Widział dalej i głębiej. Pomagała mu w tym Maryja. Była dla niego przewodniczką. Dobrze o tym wiedział. Potwierdza to jego późniejszy styl życia. Zalecał zresztą tak żyć innym: „Zwracaj się do Maryi! Niech Jej imię zawsze będzie na twych ustach. Naśladując Maryję, nie zginiesz. Jeśli będziesz się trzymał blisko Niej, nie upadniesz. Jeśli Ona cię ochrania, nie musisz się lękać. Jeśli Ona cię prowadzi, nie zmęczysz się. Jeśli Maryja wstawia się za tobą, osiągniesz niebo”.
Taki brzydki obraz
To właśnie Bartolo Longo sprowadził do Pompejów obraz Matki Bożej, przed którym do dziś modlą się pielgrzymi z całego świata. Odpowiedniego obrazu szukał w Neapolu, gdzie wówczas mieszkał. Znalazł taki w jednym ze sklepów, ale nie było go stać na zakup. Wtedy dowiedział się, że pewna zakonnica posiada obraz Matki Bożej. Przechowywała go w swoim klasztorze. Kiedy Bartolo go obejrzał, był zawiedziony. „Nie tylko był podziurawiony przez robactwo, ale ponadto Madonna miała pospolity, typowy dla wieśniaczek wyraz twarzy... nad głową brakowało kawałka płótna. Nie wspomnę już o brzydocie innych postaci. Św. Dominik wyglądał jak skończony prostaczek. Na lewo od Maryi stała św. Róża. Potem zmieniłem ją na św. Katarzynę Sieneńską. Wahałem się, czy mam przyjąć ten podarunek, czy też podziękować. W końcu wziąłem go” – napisał po latach. Zakonnica zachęcała go do tego. „Weź go. Zobaczysz, że Matka Boża użyje tego obrazu, by zdziałać mnóstwo cudów” – przekonywała. Nie pomyliła się.
Aby nie sprawiać przykrości siostrze, Bartolo zabrał obraz, a ponieważ był za duży, by mógł przewieźć go sam, zawinął wizerunek w prześcieradło i oddał woźnicy, który przewoził różne towary między Neapolem a Pompejami. Ten zawartości przesyłki nie znał. Położył ją na gnoju, który miał zawieźć na pobliskie pole. W taki, dość nietypowy sposób obraz trafił do Pompejów. 13 listopada 1875 roku został umieszczony najpierw w małym wiejskim kościółku, a później w sanktuarium. I tam już pozostał.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.