21 lat temu życie przed Agnieszką stało otworem, lecz Boga w nim nie było. Dziś, już jako s. Eliana, z pasją opowiada ludziom o Bożym miłosierdziu i przyjaźni ze św. Faustyną.
Wielkanoc przeżyła już więc świadomie, ale jeszcze nie w pełni. A że spowiedzi bała się coraz bardziej, to o swoich rozterkach opowiedziała kapłanowi z rodzinnej parafii. On wyczuł, że toczy się wielka walka i zaproponował Agnieszce, by dłużej nie zwlekała z sakramentem pokuty. – Następnego dnia wracałam na studia i jadąc z dworca do akademika, zobaczyłam kościół. Do Niedzieli Miłosierdzia było jeszcze pięć dni, ale ja już wtedy wysiadłam i poszłam na Mszę św., by w pełni w niej uczestniczyć. I tak wtorek 6 kwietnia stał się moją Niedzielą Miłosierdzia i początkiem nowego życia – uśmiecha się s. Eliana, która wkrótce potem przyjęła też bierzmowanie.
To, że coś się w niej zmieniło, szybko zauważyli przyjaciele ze studiów. Jeden z kolegów zapytał nawet, co się stało, bo jest jakaś inna. Nie mógł uwierzyć, że Agnieszka stała się praktykującą katoliczką i stwierdził nawet, że może w takim razie zostanie zakonnicą.
– Rozzłościł mnie tym, bo byłam przekonana, że po nawróceniu mam apostołować w świecie przez świeckie życie. Jednocześnie czułam, że te słowa mocno mnie dotknęły i zaczynają pracować w sercu – opowiada. Niepokój wzmocniło świadectwo kleryka, które niebawem usłyszała. – Na modlitwie zapytałam więc, czy to naprawdę moja droga i zrozumiałam, że mam wybór, ale w klasztorze będę szczęśliwa. Powiedziałam Bogu: „tak” – wyznaje s. Chmielewska.
Potrzebowałam czasu
Wkrótce Agnieszka pojechała do mamy, która była w szpitalu. Spojrzała na córkę i zapytała, co się stało. Nie uwierzyła, że „nic”. – Mama popatrzyła uważnie i powiedziała: „Chcesz iść do zakonu”. Nie wiem, jak to wyczuła. Płakała, bo uważała, że Bóg najpierw zabrał jej męża, a teraz zabiera córkę. Nie mogła mi niczego zabronić, ale kazała najpierw skończyć studia. Miała rację, bo potrzebowałam czasu, by moja relacja z Bogiem dojrzała. Dostawałam też konkretne znaki – przyznaje s. Eliana.
Gdy Agnieszka była na piątym roku studiów, postanowiła modlić się w Wielkim Poście psalmami, a żeby ułatwić sobie to zadanie, postanowiła kupić brewiarz dla świeckich. W drodze do księgarni usłyszała jednak w sercu, że dostępny będzie tylko brewiarz dla osób zakonnych. I rzeczywiście tak było. Zrozumiała wtedy, że nie ma już modlić się „po świecku”, ale powinna przygotowywać się do tego, co przed nią. Gdy była już w klasztorze, umiejętność ta okazała się bardzo pomocna. – Przydaje mi się też wiedza ze studiów, a nawet zamiłowanie do gry na skrzypcach. Kiedyś myślałam, że będę grać w zespole albo orkiestrze, a Bóg pozwala mi rozwijać się w zakonie – cieszy się s. Chmielewska.
Co ciekawe, nie od razu wiedziała, do którego zgromadzenia wstąpić – poznawała różne, ale nigdzie nie widziała miejsca dla siebie. W końcu, siedząc w domu, spojrzała na leżący na stole „Dzienniczek”. – Zobaczyłam s. Faustynę i wszystko stało się jasne. Jednocześnie pomyślałam: „Ja mam założyć taki habit?!”. Innego wyjścia nie było… Gdy po raz pierwszy przyjechałam do Łagiewnik, poczułam, że jestem u siebie. Mieszkam tu już z przerwami 9 lat – mówi s. Eliana, której przyjaźń z s. Faustyną trwa do dziś. – Wciąż mi pomaga i wyjaśnia wiele spraw. Z kolei obraz Jezusa Miłosiernego jest pierwszym wizerunkiem Boga, jaki poznałam po nawróceniu. Skoro doświadczyłam w życiu tyle miłosierdzia, to chcę o nim mówić i otwierać ludzi na jego moc – dodaje.
Swoją historię s. Eliana opowiedziała m.in. podczas spotkania świadków Bożego miłosierdzia, które 5 października odbyło się w Łagiewnikach.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).