Odczuwanie skłonności homoseksualnych nie jest grzechem. Uleganie im - jest.
Dynamika grupy
Chcę powiedzieć, że grupa wsparcia, którą prowadzę, nie jest grupą terapeutyczną. To znaczy, że jest to grupa w pewnym sensie otwarta, w której klasyczna dynamika psychoterapii grupowej się nie spełnia, chociaż w jakiś sposób j ą realizujemy. Dlaczego? Wydawało mi się, że ci, którzy się zgłosili do naszej grupy, nie skorzystają od razu z tego typu pomocy, a bardziej potrzebują właśnie wsparcia, klimatu akceptacji, wzmocnienia nadziei. Ufam, że po pewnym czasie będą oni mogli wejść w dynamikę psychoterapii grupowej, która ich jeszcze bardziej zintegruje wewnętrznie. Na razie dbam o to, by w grupie był trzon zasadniczy, który tworzy podstawowy klimat i by grupa zarazem była otwarta na nowych członków. Stąd w sposób umiarkowany, co dwa, trzy miesiące dołączają nowe osoby (jedna, dwie lub trzy).
Wewnętrzne życie grupy, jej dynamika, przechodzi przez znane trzy fazy rozwoju:
• Pierwsza faza to jest entuzjazm, idealizm: tutaj się będą działy cuda. Spodziewali się, marzyli - a to przygotowuje zawiedzenie się, które trzeba już z góry przewidzieć. Mnie bardzo lubili, wyobrażali sobie, co ja w tym Krakowie robię - etap wielkiej idealizacji. Warto w tym miejscu wspomnieć wydarzenie z życia Romana Brandstaettera, który w „Kręgu biblijnym” pisał o swoim dziadku. Dziadek prowadził go na spacery, opowiadał mu różne rzeczy, uczył go czytać Biblię - obydwaj oczywiście byli Żydami. Pewnego razu w czasie spaceru maleńki Romek powiedział: „- Dziadziu, to tyś napisał Biblię”, a dziadek spojrzał na niego poważnie i odpowiedział: „- Nie, ja nie napisałem Biblii”. Romek nie mógł zrozumieć, jak to dziadek nie mógł napisać Biblii, pyta więc jeszcze raz: „- Dziadek, tyś napisał Biblię?” „- Nie”. Kiedy drugi raz to usłyszał, rozpłakał się.
Podobnie też jest na początku grupy. Jej uczestnicy mówią niejako: „Ojciec może wszystko”.
Etap ten trwał przez kilka spotkań, ale realia były nieubłagane. Cudów nie było, praca i koledzy byli zwyczajni, trudni. Zaczęły się pojawiać zawiedzenie i zniechęcenie.
• Rozczarowanie zaczęło drugi etap rozwoju grupy. Zniechęcenie między innymi objawiło się w tym, że niektórzy zaczęli wątpić, czy warto przyjeżdżać, że chłopcy mniej się modlili. Zawsze podczas naszych spotkań mamy dwie i pół godziny adoracji Najświętszego Sakramentu, na którą każdy może się dowolnie wpisać i adorować. Wtedy jednak monstrancja była wystawiona, a chłopcy się nie kwapili z pójściem do kaplicy, któryś mówił, że nie zakończył pracy w ogrodzie, że grabki musi jeszcze gdzieś zanieść itd. Praca w grupie stała się trudniejsza. Na szczęście dobrze przeszliśmy przez ten bardzo ważny etap dezintegracji grupy i nikt nie odszedł. • Teraz ufam, że zacznie się droga ku reintegracji, ku nowej tożsamości. Wyczuwa się, że są pomiędzy nami normalne relacje i że mamy dobry kontakt. Myślę, że ten trzeci etap, który jest fazą realizmu, trudu, głębszej pracy nad tożsamością indywidualną i grupową, już zakłada pewna rzecz. Mianowicie, że ci chłopcy powinni coraz bardziej świadomie nieść na własnych barkach „Odwagę”, która ich niosła przez prawie rok. Oni sami to zobaczyli i czują się wezwani, by współtworzyć świadomie naszą wspólnotę. To da im poczucie realizacji sukcesu, co jest ważne dla każdego mężczyzny. Co się dzieje dzisiaj w rodzinach, w których mężczyźni nie mają pracy albo kobieta zarabia więcej od swego męża? Doskonale to wiecie. Uświadamiamy sobie, oni uświadamiają sobie, że byli niesieni i w jakiś sposób wspierani przez „Odwagę”, a teraz oni muszą brać odpowiedzialność za nią, i że to jest ich sukces.
Metoda spotkań
Ze zrozumiałych racji - ponieważ chłopcy nie mogą z odległych stron dojeżdżać do Lublina co tydzień - spotykamy się nie częściej niż raz w miesiącu. Jak już mówiłem, mogą przyjechać już w piątek, w dzień mają różne zajęcia praktyczne, czyli dbanie o nasz dom, trochę mogą ze sobą porozmawiać, wyjść do miasta, odpocząć. Jak wygląda program naszej pracy?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.