Odczuwanie skłonności homoseksualnych nie jest grzechem. Uleganie im - jest.
Oto urywek opisu - chciałoby się powiedzieć: typowego bycia chłopca z chłopcem, który może sobie wmówić homoseksualizm genitalny, a tymczasem on szuka mężczyzny, szuka oparcia, będąc słaby i jak gdyby poza życiem szkolnym. Najgorsze jest to, że dzisiaj środowiska, w których żyją tacy często wspaniali i wrażliwi chłopcy, mogą ich popchnąć ku współżyciu, popchnąć ku pornografii. Dlatego my chcemy to jeszcze bardziej zrozumieć i chcemy wspomagać takich chłopców, mówiąc im: człowieku, ta przyjaźń jest wspaniała, tylko zrozum jedno: nie bój się ciała, bo tu nie chodzi o ciało, a będziesz wspaniałym człowiekiem, także przy tym przyjacielu stając się mężczyzną.
Pamiętamy, jak Richard Cohen na ostatniej konferencji z właściwą sobie mocą mówił, że nie ma wesołych gejów, to jest fałsz. Są wesołkowaci homoseksualiści, ale ta wesołkowatość szybko im mija, jeśli się zacznie z nimi poważnie rozmawiać, kiedy nie muszą grać, kiedy nie mają żadnego zysku z tego, że są weseli. Nasza praca jest pracą dla ludzi, którzy chcą być szczęśliwi, a nie mogą być szczęśliwi, bo są słabi, a są słabi, ponieważ nie znaleźli na drodze ludzi, którzy by im pomogli stać się dojrzałymi, mocnymi. Człowiek nie może być zdolny do ofiary, gdy jest słaby - myślę tu o słabości osobowościowej. Taki człowiek jest symbiotyczny wobec drugiego człowieka, jest interesowny i egocentryczny. Homoseksualizm jest po części tą smutną rzeczywistością.
Przytoczę fragment wywiadu z biuletynu „Wezwanie ku wolności. Pomoc osobom o orientacji homoseksualnej w potrzebie”. Joseph Nicolosi, terapeuta, który jest człowiekiem wierzącym, wymieniając ważne elementy zdrowienia osób o orientacji homoseksualnej, mówi też o roli wiary w tej pracy: „Również wiara chrześcijańska jest ważnym faktorem. Mogę was zapewnić, że najbardziej dramatyczne przemiany, jakie widziałem w czasie tych piętnastu lat towarzyszenia homoseksualistom, dokonały się u mężczyzn o głębokiej wierze.” Zapytany: „Jak to się dzieje? Czy dlatego, że ludzie wierzący mają więcej nadziei?” Nicolosi odpowiada: „Jako psycholog powiedziałbym, że mają większą nadzieję niż inni; ale jako chrześcijanin chcę powiedzieć, że jest to łaska Boża. Bóg uczynił coś z zewnątrz. Jest to jedyny sposób, w jaki mogę to opisać. Bóg uczynił coś z zewnątrz. Mógłbym opowiedzieć wam niewiarygodne historie o mężczyznach, którzy przeszli straszne doświadczenia i wyszli z tego. Mogę to wytłumaczyć tylko religijnym uzdrowieniem.”
Potrzeba miłosierdzia
Agresywność środowisk, które popierają homoseksualizm, jest zadziwiająca, a tylko ludzie słabi są agresywni. Ludzie dojrzali walczą, ludzie słabi i mali są agresywni. Przykładem niedościgłym walki jest Pan Jezus - On się w swoim życiu dużo nawalczył i przez tę walkę poszedł na krzyż. Gdyby miał układy z ówczesnymi partiami politycznymi, byłby królem i nosiłby insygnia królewskie.
Na agresywność środowisk homoseksualnych wskazują takie organizacje jak choćby Lambda w Warszawie czy w Krakowie Cocon. Ostatnio przyszło do mnie dwóch chłopców żyjących w związku homoseksualnym i dowiedziałem się od nich, że w Krakowie już zniesiono Hades i stworzono Cocon, mieści się on w starym kinie. Próbowaliśmy się śmiać, że oni rzeczywiście się otwierają na wyzwolenie, bo z Hadesu przeszli do kokonu... Czujemy więc, że nawet nazewnictwo jest tutaj bardzo ważne i wyraża to pójście ku jakiejś symbiozie, szukanie poczucia bezpieczeństwa czy odgrodzenia się od normalnego środowiska życia. Przecież to jest coś, co powinno nas głęboko dotykać. Dlatego nasza pierwsza reakcja to jest miłosierdzie, po prostu miłosierdzie wobec ludzi, którzy będąc słabi są tylko zdolni do pokazywania własnej agresji. Z drugiej zaś strony jest to też reakcja wzmacniania naszego serca tą pokorną dumą, że przez nas Bóg przecież w takiej sytuacji nie może opuścić ludzi, którzy chcą ręki prawdy, na której by chcieli się oprzeć.
Zresztą, jak wiecie, problem nie jest łatwy nie tylko od strony antropologicznej, ale także społecznej. Na przykład ci wspomniani chłopcy nie mają pracy, jeden przyjechał z którejś z podkrakowskich wsi, drugi jakoś się zaczepił w Krakowie. Ponieważ jest bardziej aktorski, to wozi jakiegoś ważnego pana z którejś z firm i otrzymuje za tę pracę duże pieniądze. Od czasu do czasu jednak, kiedy temu panu się zachce, musi z nim współżyć. Ten drugi, nie mając pracy ani pieniędzy i czując się zagubionym w wielkim mieście, wraca na swoją wieś i tam skończy szkołę, którą przerwał, i będzie zdawał egzamin maturalny. Istnieje cała gama problemów społecznych, które komplikują pomoc tym ludziom, i środowisko, które oni chcą jakoś tworzyć, a które jeszcze bardziej ich osłabia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.